Na początku uczestnictwa w AA nie rozumiałem tego, że wszyscy mówią o sobie „przyjaciele”. Wielokrotnie jednak spotkałem się z bezinteresowną pomocą i zainteresowaniem, że sam zacząłem w to wierzyć.
Ostatnio przyszedł czas, że miałem badanie, po którym nie mogłem prowadzić. Zadzwoniłem więc do przyjaciółki, która nie mogła ze mną pojechać, z powodu urazu ręki. Przyjaciel nie mógł mnie odwieźć, bo jego samochód był w warsztacie. Następny bał się z powodu wieku poruszać w ruchu wielkiego miasta. I tak dalej.
Po którymś z kolei telefonie poczułem rozczarowanie, które przeszło w żal, a potem złość.
Wtedy pomyślałem: na co się złoszczę? Na to, że ktoś nie może mnie, księcia jaśnie pana alkoholika, zawieźć, a potem czekać na mnie nie wiadomo ile, bo nie wiedziałem o której wejdę na badanie i ile ono potrwa?
To była lekcja od Boga, Jakkolwiek Go Pojmuję. Wiem to dziś. Lekcja, dzięki której nauczyłem się szacunku do innych, choć wcześniej myślałem, że wręcz mnie on przepełnia. Wciąż mogę się wiele nauczyć.