Kiedyś usłyszałem, że religia jest dla tych, którzy boją się piekła, a duchowość dla tych, którzy w piekle już byli.
Mówi się też, że każdy alkoholik musi sięgnąć dna, żeby móc się od niego odbić.
Wydawało mi się, że mnie to nie dotyczy, w końcu nikogo nie okradłem, nie chodziłem brudny, nie biłem się po knajpach… A jednak i mnie zdarzyło się podebrać pieniądze w domu. Kiedyś spojrzałem w lustro i nie poznałem faceta, który na mnie patrzy. Do dziś wstydzę się nawrzeszczenia na kibiców przeciwnej drużyny w knajpie - oni mieli dla mnie więcej szacunku, a może politowania.
Może nie siedziałem w więzieniu, nie trafiłem na izbę wytrzeźwień i detoks w swojej historii, lecz na terapii miałem posłuchać doświadczeń tych, którzy mieli to za sobą.
Uświadomiłem sobie, że miałem ogromne szczęście, bo jeszcze jakiś czas i wszędzie tam bym trafił. A właściwie była mi dana łaska zatrzymania choroby. I dzięki temu jestem w stanie szukać w sobie dobra.