Czy wszystkimi swoimi ciężarami dzielę się ze Stwórcą i innymi członkami Wspólnoty?
Ogólnie, nie narzekam na swój los. Nie uważam, że mam gorzej, bo jestem alkoholikiem. Nie przypominam sobie też, żebym ostatnio teatralnie cierpiał, bo mój los jest ciężki.
Wychodzę z założenia, że Bóg, Jakkolwiek Go Pojmuję, kładzie mi na barki tyle, ile jestem w stanie unieść. Uważam też, co usłyszałem od przyjaciela ze Wspólnoty mocno doświadczonego przez życie: Nie ma takiego powodu, który jest warty, by zapić. Skoro on mógł nie pić prawie trzydzieści lat, a życie dało mu w kość, to i ja umiem.
Jak pisałem wczoraj, niekoniecznie spowiadam się na mityngach ze wszystkiego, co przeżywam. Często zrzucam ciężar, lecz intymne szczegóły zostawiam paru sprawdzonym przyjaciołom.
i Bogu, Jakkolwiek Go Pojmuję. Choć i jemu również staram się nie narzekać. Nie widzę potrzeby.