Kiedyś na jednym z warsztatów spotkała mnie krytyka, gdy powiedziałem, że kim innym jestem w pracy, kim innym jestem w domu, jeszcze kim innym na mityngu. Bo nie da się być „trochę w ciąży”.
Nie chodzi o to, że kogoś oszukuję. Czego innego oczekuje się ode mnie w pracy, a czego innego potrzebują moi Synowie. Innymi słowami powiem coś na mityngu, innymi na spacerze z przyjacielem. I nie jest to wybór, a dostosowanie.
Powiedzenie kobiecie w przerwie mityngu, że pięknie wygląda (a bardzo lubię patrzeć na kobiety w AA, jak powoli, w miarę coraz dłuższej abstynencji pięknieją i promienieją) zostanie odebrane jak chęć zrobienia przyjemności. W pracy to samo mogłoby skończyć się oskarżeniem o seksizm, mobbing i nie wiadomo czym jeszcze. Nie chodzi o mój wybór, że nie mówię takich rzeczy kobietom w pracy. Jak powiedziała mi jedna terapeutka: Nie jesteś bohaterem dlatego, że nie pijesz. To jest twój obowiązek jako ojca i męża. I mój obowiązek zachować się adekwatnie.