Pamiętam swój zachwyt na początku trzeźwienia, gdy okazało się, że to wszystko, o czym nie miałem wcześniej pojęcia, wchodzi mi do głowy, a - co więcej - mam do tego dryg.
Byłem piątkowym uczniem i uważam się za osobę oczytaną. Jeśli nie umiem czegoś, najlepiej uczy mi się z książek. Czytałem więc wtedy mistyczne teksty Wschodu i Zachodu, religijne pozycje różnych religii szukając w nich mojej koncepcji Boga. Jedyne, co wiedziałem to tyle, że nie chcę być w wierze, w której zostałem wychowany. Wkrótce koncepcje zaczęły mi się mieszać, podobnie jak teksty i osoby mistyków.
Wtedy, pokazując Synom filmy mojej młodości, obejrzeliśmy Gwiezdne Wojny i w pewnym momencie pomyślałem: właściwie, dlaczego nie?
Kościół Jedi istnieje, posiada nawet pewną popularność. Nigdy nie nauczyłem się ich zasad, choć nie są trudne. Postanowiłem nie zgłębiać tekstów, a Gwiezdne Wojny oglądać z przyjemnością.
I wciąż piszę na wszelkich rocznicach trzeźwości: Niech Moc będzie z Tobą. Jakkolwiek Ją pojmujesz.