Raz za trzeźwiejącego życia zdarzyło mi się powiedzieć o kimś, że jest na pewno uzależniony. Przywaliłem tak na grupie terapeutycznej i usłyszałem od terapeutki: Może diagnozę to niech pan pozwoli postawić specjalistom.
Na mityngach spotykam różnych ludzi. Wszyscy mamy to coś, co wyróżnia ich i co dostrzegają specjaliści. Oczywiście, w trakcie trzeźwienia, im dłużej nie pijemy, tym lepiej wyglądamy, pozbywając się zaczerwienionej, opuchniętej twarzy, zaczerwienionych oczu i szaleństwa w nich. A jednak - jest to coś.
Teraz mimo że to widzę, nie mówię o tym osobie, z którą rozmawiam. Nie przyznaję się publicznie, że jestem alkoholikiem. Nikomu również nie mówię, że jest lub nie jest uzależniony. Jeśli pyta mnie o poradę, mówię o swoim doświadczeniu, zapraszam na mityng, polecam kontakt ze specjalistą.
Oczywiście, przeszedłem przez etap wymądrzania się i budowania sobie pomników. I twierdzenia, że jestem najlepszym specjalistą, bo też jestem alkoholikiem. Jestem specjalistą od swojego przypadku. Doszedłem do tego, by móc tak i tylko tak powiedzieć.
Komentarze