Zaplanowałem sobie dziś mityng. I jutro mityng, po graniu w ping ponga. A w piątek zaplanowałem bycie w pracy. Planowałem też sprzedaż mieszkania i tak tylko pro forma zadzwoniłem do notariuszki, która transakcją będzie się opiekować. I okazało się, że zapomniała powiedzieć mi o kilku dokumentach, które są potrzebne.
I tak zamiast na mityngu wylądowałem trzysta kilometrów od domu. Jutro mam do obskoczenia szybko dwa urzędy, trzysta kilometrów, pewnie z przerwami, bo mam też pracę. Chciałbym zawieźć Synów na treningi. W ping ponga nie pogram, bo chyba się zaziębiłem. W pracy nie będę, bo potrzebuję sfinalizować transakcję.
Kiedyś na mityngu usłyszałem, jak jeden z alkoholików z kilkunastoletnim stażem powiedział: Jak ja planuję, mój Bóg, Jakkolwiek Go Pojmuję, tarza się po całym niebie ze śmiechu.
Pasuje do sytuacji.