Na początku mojej mityngowej „kariery” bardzo drażniło mnie słowo: „przyjaciel”. Wszyscy mówili o przyjaciołach którzy to czy przyjacielu, który tamto, albo o przyjaciółce, która owamto. Kojarzyło mi się z Facebookiem i płytkością relacji, pewnie dlatego, że nie miałem wielu przyjaciół. Jeszcze bardziej irytowało mnie, gdy okazało się, że oni - co więcej - w to wierzą.
Nawet nie zauważyłem, kiedy ja zacząłem używać słowa „przyjaciel”.
Leżałem w szpitalu. Odwiedziły mnie osoby, które mnie znały wiele lat. Powiedziałem na grupie, że byłem w szpitalu i znów się wybieram. Dzwonili do mnie ludzie, których znałem i których widziałem raz. Gdy wyszedłem ze szpitala, przyjaciel zadzwonił, że wybiera się do Tenczyna na warsztaty i chętnie mnie zabierze. Do domu wiózł mnie inny przyjaciel ze Wspólnoty.
Dziś na mityng przyszedł przyjaciel po zapiciu. Często powtarzam, że w każdej sali mityngowej jest mnóstwo mądrości na ścianach, ale to właśnie przyjaciele świadczą swoim przykładem o tych mądrościach. I co innego przeczytać, a co innego - zobaczyć i usłyszeć. Przyjaciół.