W historii mojego picia uniknąłem większości chorób związanych z nałogiem. Owszem, od czasu do czasu Żona kazała mi robić badania wątroby i - gdy te wychodziły słabo - przestawałem pić na tydzień, dwa lub miesiąc. Wszystko wracało do normy i ja wracałem do picia. Mimo wszystko wspominam końcówkę swojego picia w czarnych barwach.
Po terapii miałem krwawienie z przewodu pokarmowego. Straciłem mnóstwo krwi i jakiś czas spędziłem w szpitalu. Potem zapalenie trzustki - jako komplikacja pooperacyjna. I kilka innych, pomniejszych historii.
Nie będę dochodzić, czy te doświadczenia spowodowałyby, że bym się otrzepał i zaczął trzeźwieć wcześniej.
Tym niemniej - już w moim trzeźwiejącym życiu kilka razy byłem blisko krawędzi i dzięki woli Boga, Jakkolwiek Go Pojmuję, wspartej ciężką pracą i profesjonalizmem lekarzy się mną opiekujących - jestem wciąż tu, po tej stronie tęczy. Cenię to miejsce. Mam dla kogo żyć. Mam cele, marzenia, chęć do życia.