Mam wrażenie, że zostałem ukarany - opowiadałem terapeutce sytuację w pracy.
- A może spójrz tak: poniosłem odpowiedzialność za swoje czyny? - odpowiedziała mi.
Wiele osób obwiniałem za to, co mi się przydarza. Obwiniałem okoliczności. Nie rozumiałem, że świat jest taki, jaki być powinien.
Ostatnio mój młodszy Syn nie przyszedł na korepetycje, które ma z matematyki. Zadzwonił do mnie korepetytor, oddzwoniłem do niego i okazało się, że Syn zapomniał. Mogłem się na niego złościć, pokazywać, że szacunek i te rzeczy. Byłem z niego dumny, bo ma ledwo 10 lat, a okazał się tak odpowiedzialny. Nie szukał powodów, nie wymyślał okoliczności, nie próbował przeinaczać faktów. Wziął odpowiedzialność.
Lubię myśleć, że jest w tym trochę mojej zasługi, bo gdy coś zepsuję, nie wywiążę się z obietnicy, wybuchnę złością - staram się naprawić i nie twierdzę, że to nie moja wina. Samo nie wybuchlo. Lont podpaliłem ja.