Po nominacji Morawieckiego na premiera publika frasuje się losem Szydło i obsadą MON-u
Morawiecki powiedział, że nie przewiduje większych zmian w składzie rządu, bo to fajne ludziska.
No to ciach - wywalamy Macierewicza z MON-u, dajemy mu na osłodę stołek wicepremiera bez teki (i ewentualnie resorty społeczne pod opiekę).
Na wicepremiera i ministra obrony narodowej powołujemy Beatę Szydło, dokładając jej pieczę nad resortami siłowymi i ministerstwem sprawiedliwości.
Poszkodowany będzie tylko jeden z dwójki Gowin - Gliński, bo któryś straci posadę wicepremiera, ale jeden i drugi to pikusie.
Zamiana Macierewicza na Szydło byłaby realnym i skutecznym pozostawieniem dawnej premier ważną twarzą „dobrej zmiany.
Baby, rozżalone na PiS zepchnięciem „królowej polskich serc” na boczny tor, zostałyby taką zmianą usatysfakcjonowane i z powrotem uwielbiłyby Prezesa i partię.
Macierewicz ma więcej przeciwników niż zwolenników – więc ruch nim dałby PiS-owi zaufanie przeciwników Antka, ale przecież jego zwolennicy dostaliby jakąś satysfakcję i nie wypięli się na Wodza.
Tak niewiele trzeba, żeby zyskać tak wiele.