woalka woalka
426
BLOG

Błaszczak i sodomici - tak trzymać

woalka woalka Rząd Obserwuj temat Obserwuj notkę 42

Minister Błaszczak dość niefortunnie odniósł się do środowisk homoseksualnych, wiążąc je z pojęciem sodomii. Prócz głosów krytyki podniosły się głosy obrony – jedne i drugie będące rozważaniami „co minister miał na myśli”

Nie bardzo mnie obchodzi, co pan Błaszczak miał na myśli, bo to wie tylko on sam – jeżeli rzeczywiście wie. Być może p. Błaszczak myśli kategoriami jakiejś nieznanej powszechnie meta-świadomości dziejowej, ja jednak pozwoliłam sobie spojrzeć na sprawę po swojemu i opisać to.

Pierwotnie, na samym początku, w Średniowieczu sodomią nazywano praktykę seksualną z wykorzystaniem odbytu jako substytutu kobiecej vaginy. Określenie odnosiło się nie tyle do homoseksualizmu w ogólności, a raczej właśnie tej szczególnej „figury” erotycznej, także w przypadku, gdy przedmiotem tej praktyki była kobieta lub zwierzę.

Skojarzenie sodomii z taką, niemal ilustracyjną, dosłownością lokowało to pojęcie w kategorii najobrzydliwszej, niedopuszczalnej formy rozpusty – a warto przypomnieć, że w średniowieczu wcale nie dominowały obyczaje surowe, wręcz przeciwnie.

Rozwiązłość seksualna była w ostatnich wiekach pierwszego tysiąclecia niemal normą i obejmowała nie tylko warstwy świeckie, ale także duchownych i zakonników. Początek reformy kluniackiej, porządkującej, między innymi, sferę obyczajowości kleru przypadał na przełom X/XI wieku.

Wtedy właśnie, za sprawą benedyktynów ze wspólnoty kluniackiej, pojawiło się pojęcie sodomii w opisanym wyżej znaczeniu. Miało wymiar normy kategorycznej – każdy, kto się jej dopuścił, obojętnie czy w praktyce homo- lub heteroseksualnej albo zwierzęcej, musiał opuścić kler bezwarunkowo i był objęty klątwą. Inaczej duchowni utrzymujący klasyczne kontakty heteroseksualne (małżeństwo, kochanka, cudzołóstwo, prostytutki) –ci mieli wybór między celibatem i wstrzemięźliwością a życiem świeckim.

Duchowieństwo, po jako takim oczyszczeniu się z zakał, świecąc przykładem, mogło podjąć się misji kształtowania postaw moralnych i etycznych, w sferze seksualnej, także wśród świeckich. W tym procesie pojęcie sodomii uległo pewnej uniwersalizacji – prócz znaczenia pierwotnego, powiązanego dalej z klątwą, zaczęło obejmować także inne formy rozpusty, a w tych przypadkachzostałopowiązanez pojęciem grzechu -na bazie starotestamentowej.

Z tamtego czasu do języka współczesnego słowo sodomia przetrwało głównie na określenie spółkowania ze zwierzętami, a coraz mniej, raczej już jako relikt, odnosi się do homoseksualizmu – chyba do jednej z praktyk homoerotycznych, stosunków doodbytniczych, które wcale nie są jedyną, a chyba nawet nie dominującą formą homoseksualnego ars amandi.

Począwszy od Renesansu dla określenia homoseksualizmu przyjęło się greckie pojęcie pederastia, choć w swoim pierwowzorze miało wymiar szczególny, bo odnosiło się do specyficznych, mających szeroki kontekst kultury, wierzeń i tradycji - związków dojrzałych, najczęściej żonatych, mężczyzn z młodzieńcami, którzy po dojściu do wieku męskiego także najczęściej żenili się i mieli dzieci. Tak więc pederastia u mężczyzn dojrzałych miała charakter okresowy i biseksualny, a u młodzieńców charakter inicjacji homoseksualnej, która niekoniecznie przesądzała o orientacji seksualnej tych chłopców po osiągnięciu dorosłości.

Erotyzm pederastii niekoniecznie wiązał się z „sodomią” w rozumieniu średniowiecznym. Najczęściej był związany z kultami roślinnymi, a właściwie kwiatowymi i realizował się w mitycznym duchu wędrówki nasion między dwoma bytami, jako odwiecznej odnowie życia – więc podstawą była wymiana nasienia między starymi a nowymi pędami „kwiatów” w drodze praktyki oralnej.

Ten dość powszechny w kulturach helleńskiej i hellenistycznej ryt obyczajowy miał w starożytnym, surowszym obyczajowo Rzymie, dość neutralny charakter.

Wystarczy przypomnieć Juliusza Cezara. Ten, jako stosunkowo młody człowiek, trafił z misją dyplomatyczną do hellenistycznej Bitynii, gdzie stał się obiektem adoracji ze strony tamtejszego króla, znacznie starszego Nikomedesa. Nie wiadomo dokładnie co się tam działo, w każdym razie Cezar przedłużył tam swój pobyt ponad potrzeby misji…

...lata później, gdy Cezar po zwycięskich kampaniach, wjeżdżał triumfalnie do Rzymu, legioniści śpiewali – Rzymianki, strzeżcie swoich mężów, wieziemy łysego kurwiarza. Byłże by ów wielki wódz sodomitą? Miał trzy żony, także kochanki, spłodził dzieci, jego romans z Kleopatrą wszedł do historii – a tu taka siurpryza?

Całkiem możliwe, a nawet prawdopodobne. Cezar był charyzmatycznym i bezwzględnym wojownikiem, nafaszerowanym testosteronem po dziurki w nosie. W niczym nie przypominał delikatnego, zniewieściałego geja o specyficznej wrażliwości. Być może u Nikomedesa otworzyła się w nim jakaś potrzeba seksualnej dominacji nad mężczyznami – w trybie właśnie średniowiecznej „sodomii”.

Takie formy zachowań są dzisiaj żywotne w subkulturze więziennej czy koszarowej, najczęściej przybierając formę gwałtu homoseksualnego, gdzie ofiara ma tyleż do powiedzenia co koza czy owca traktowana erotycznie przez sodomitę/zoofila.

Dziś, gdy homoseksualizm wyszedł ze strefy zaciemnionego, skrywanego tabu, wiemy, że ta inwersja seksualna jest podłożem wielu związków o złożonej wrażliwości i duchowości, z własnym, bogatym katalogiem przejawów homoerotyzmu w literaturze i sztuce – o czym nie wiemy, czytając wiersze Walta Whitmana, Federico Garcíi Lorca czy sonety Szekspira; podziwiając dzieła Michała Anioła, Leonarda da Vinci czy Caravaggia.

Minister Błaszczak pominął te wszystkie „subtelności” i w krótkim „żołnierskim” słowie sprowadził zjawisko homoseksualizmu do prymitywnego, wulgarnego, reliktowego rozumienia pojęcia sodomii, dziś dotykającego przemocy i przedmiotowego traktowania partnera seksualnego – tak przynajmniej wynika z analizy kulturowej. Minister Błaszczak powiedział co wiedział, wystawił świadectwo sam sobie. Sprawa zamknięta – wolno mu – a nawet pięknie jest, gdy polityk daje świadectwo prawdy o swojej osobie. Tak trzymać.


woalka
O mnie woalka

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka