Michał Wojciechowski Michał Wojciechowski
329
BLOG

RELIGIA I JEJ NAMIASTKI

Michał Wojciechowski Michał Wojciechowski Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 22

Nie można uciec od religii. Z punktu widzenia wierzącego jest to normalne, gdyż byłaby to ucieczka od rzeczywistości. Bóg istnieje, a tym samym sensowna jest religia jako relacja ludzi do sfery boskiej. Co najwyżej, z powodu ludzkiej niedoskonałości, kształty religii bywają różne.

Myśląca natura ludzka sama skłania się ku religijności. Człowiek bowiem wyobraża sobie, nazywa i stara się zrozumieć zjawiska, które go przekraczają. Jego umysł sięga na różne sposoby ku nieskończoności, bada ją matematycznie, patrzy w głąb wszech­świata, dąży jeszcze dalej, do relacji z wyższą rzeczywistością. Chce ją poznać i uczcić.

To odniesienie do świata wyższego przydaje się i w naszym, gdyż pozwala go uporządkować i uzasadnić, w tym moralnie. Pozwala spojrzeć na ten świat z wyższego piętra. A nawet jeśli tłumaczyć powszechność religii bardzo wąsko, jako skutek lęku przed śmiercią i zgaśnięciem świadomości, trudno sobie wyobrazić inną niż religia drogę do opanowania tego lęku. Narkotyki? Zagłuszanie przez szum medialny?

Powie ktoś, że przecież istnieją niewierzący. Tak, ale. Część z nich nie wierzy, bo nie potrafi, ale za religią tęskni. Niektórzy siłą rozpędu żyją religijnie. Inni z braku religii się degradują. Największa jednak część niewierzących znajduje sobie jakąś namiastkę religii: coś, w co się angażują zastępczo, nieświadomi, że w ten sposób zaspokajają potrzeby typu religijnego.

Tak zwani wrogowie religii w gruncie rzeczy proponują inną, własną. Zwalczają religijność zastaną, stabilną, w nadziei, że wątpiący i wykorzenieni pójdą za nimi. Przyjmą ich ideologię.

Propagandyści wiedzą, że trudniej jest przekształcić ludzi z wierzących w ateistów, a łatwiej osłabić ich religijność. Jedna metoda to propagowanie chrześcijaństwa oświeceniowego, podporządkowanego świeckim dogmatom postępu, względności wszelkiej prawdy, demokracji, praw człowieka oraz zwierząt, tolerancji itp. Druga to właśnie popularyzowanie namiastek religii.

 

Kult państwa

Współczesne pseudoreligie bywają różnego rodzaju. Najgroźniejsze są polityczne: kult partii, narodu czy wodza, jak Hitler, Stalin, Mao. Miały one swoje dogmaty i obrzędy, święta, pochody. Pod tym względem komunizm to rodzaj religii.

Kult rządzących i ślepe posłuszeństwo wobec nich przyczyniły się w ostatnim stuleciu do niesłychanych zbrodni i nieszczęść. Przedtem bywało podobnie, na przykład pod rządami rewolucji francuskiej, która mordując opornych promowała też swój własny oświeceniowy kult. Zamaskowaną formą kultu władzy są też nadzieje dziś pokładane w państwie.

Państwo ma bowiem zapewnić obywatelom wszystko: godziwe życie, pracę, opiekę, czyli świeckie zbawienie. Władza, powinna, owszem, tworzyć dla obywateli takie warunki, by mogli osiągnąć rozmaite dobra. Powinna czynić je dostępnymi (tak mówi Katechizm Kościoła Katolickiego, nietrafnie przy tej kwestii przełożony na polski). Jednakże państwo samo niczego nie tworzy, nie może niczego od siebie zapewnić ani dostarczyć, lecz jedynie dzieli to, co od obywateli wzięło. Państwo opiekuńcze musi być państwem uznaniowej redystrybucji dochodów oraz biurokracji.

Rządzący państwami starają się pobudzić rządzonych do postawy religijnej. Propaganda ma budzić bezmyślne uznanie dla prezydenta czy premiera. Odmienne zdanie, a tym bardziej krytyki ze strony opozycji, są przedstawiane i postrzegane jako bluźnierstwo, śmieszne szaleństwo i skandal, choćby były całkiem słuszne. Przepisy, nawet najgłupsze, mają być przestrzegane, a ich naruszanie przedstawia się jako czyn gorszący i niemoralny. Postępowanie zgodnie z sumieniem odbierane jest jako bunt przeciw władzy, gdyż ta i sumieniem chce rządzić.

 

Kult człowieka

Podobny charakter ma bezrefleksyjny entuzjazm wobec postaci znanych z mediów, jak artyści i sportowcy. Sama nazwa idoli, czyli bożków, została im nadana właśnie dlatego, że entuzjazm fanów ma charakter religijny. Place, hale i stadiony stają się świątyniami, w których oddają im cześć.

Na tej samej zasadzie wrzaskliwe miernoty bywają przez media promowane jako autorytety moralne i intelektualne. Czciciele gazety wierzą w jej nieomylność. Słowo „intelektualista” przestało oznaczać człowieka mądrego, a wskazuje raczej na napuszonego mądralę, który publicznie się wypowiada o rzeczach, na których się nie zna – ale go oklaskują. Oczywiście póki pozostaje w zgodzie z linią postępowych mediów oraz rządu. W innym przypadku jest ignorantem i „oszołomem” (rusycyzm: w Sowietach tak nazywano demokratyczną opozycję).

Istnieją jeszcze inne postacie kultu człowieka. Z kultem władzy łączy się często kolektywizm, który dobro i prawa konkretnych osób zastępuje interesem i wolą zbiorowości czy większości. To głosi socjalizm. Przy takim myśleniu wybrani demokratycznie rządzący uznają, że mają prawo nie liczyć się ze zdaniem mniejszości. Demokracja staje się dyktaturą tłumu.

Humanistyczny indywidualizm jako kult niezależnych jednostek też prowadzi na błędne drogi. Jednostki uważając się bóstwa same chcą ustalać, co jest dla nich właściwe a nawet moralne. Na przykład decydować o życiu i śmierci swoich bliskich: dzieci poczętych i starców. Notabene ci ludzie sami czczą zjawiska i rzeczy od nich niższe, goniąc za sukcesem, pieniędzmi, seksem.

Postawa typu religijnego towarzyszy nawet kwestii tak zwanej orientacji seksualnej. Osoby z zaburzeniami tożsamości płciowej chcą być uprzywilejowane. W Europie stają się dziś tabu, to znaczy krytyka zboczeń zaczyna być przedstawiana jako coś w rodzaju bluźnierstwa oraz karana. Zauważmy, że inaczej to wygląda, gdy chodzi o poniżanie religii czy duchownych; sądy uznają to za dozwoloną krytykę. Patrząc od strony religioznawczej, tęcza na Placu Zbawiciela w Warszawie, przed frontem kościoła, jest zatem symbolem postawy parareligijnej wobec skłonności homoseksualnych, połączonej z wrogością do chrześcijaństwa. Postawienie jej tam jawi się jako umyślna prowokacja.

Gdy ktoś nie zna prawdziwego Boga, nawet podziw dla szlachetnych ludzi, których się czci i naśladuje, może iść za daleko. Podobnie miłość wobec osób bliskich nie powinna przeradzać się kult religijny. Zjawiska te mają jednak i dobre strony, gdyż jak generalnie religia świadczą o szukaniu dobra większego niż my sami. Ciekawym przykładem jest spotykana we wspomnieniach wojennych obserwacja, że wykorzenieni religijnie czerwonoarmiści w wojennym lęku modlili się – do swoich matek, żon i sióstr.

 

Technika i przyroda

Religijne nadzieje wiążą się też z osiągnięciami ludzkości. Stąd kult nauki, techniki i rozumu, albo szerzej postępu. Te jednak nie udoskonalają natury człowieka, gdyż postępu moralnego ludzkości wcale nie widać. Często bywają źle wykorzystane, a nawet mogą nas zgubić ludzkość, jeśli zacznie używać stworzonej przez naukę broni.

Obok kultu człowieka szerzy się kult przyrody. Tę należy chronić, w naszym własnym interesie, ale ochrona przyrody wyradza się dziś w ekologizm, w którym przyroda jest bożkiem i tabu. Jej obrońcy czują się jakby kapłanami i pozwalają sobie na stosowanie przemocy i kłamstwa. Znanym przykładem jest ekoreligijny mit, jakoby globalne ocieplenie wynikło ze spalania paliw – tymczasem temperatura Ziemi i poziom oceanów podnoszą się już od ponad 20 tysięcy lat… Ta pseudoreligia przybiera pozory naukowości, a jej elementy są nauczane w szkole.

Do tego dochodzą pozostałości starożytnego pogaństwa. Tym jest astrologia i inne postacie wróżbiarstwa, szczególnie popularne w krajach bardziej zlaicyzowanych. Rozwijają się kulty importowane z Indii, które oprócz zwykłego politeizmu proponują duchowość narcystyczną, opartą na kontemplacji samego siebie. Praktykowana jest magia, która często występuje pod płaszczykiem „naturalnych” metod leczniczych. Mieszanka tych tendencji występuje w tak zwanym „New Age”.

 

Nawrót pogaństwa

Przedmiotem nowej wiary i nowego kultu staje się zatem z reguły coś wewnątrz świata: zjawisko polityczne, społeczne, psychologiczne, przyrodnicze, estetyczne. Ktoś, kto zna i zakłada wiarę w jedynego Boga, który przecież nie należy do świata materialnego, może pomyśleć, że nie jest to w ogóle religia. Jednakże w tych kultach postawy religijne są bardzo widoczne.

Co więcej, czczenie rzeczy z tego świata nie jest niczym nowym. Na tym opiera się gros religii tworzonych przez ludzi od czasów najdawniejszych. Tak zwane pogaństwo polegało na ubóstwianiu niezrozumiałych sił natury: grom to Zeus, morze to Posejdon, płodność i szał miłosny to Afrodyta.

Ten typ religii był oczywiście pomyłką, choć wyrażał autentyczne religijne aspiracje i czynił ludzi stosunkowo lepszymi. Starożytna krytyka religii, obecna w kulturze greckiej, zwracała się więc przeciwko religijności skierowanej błędnie, ku światu. Żydzi i chrześcijanie widzieli to podobnie, stwierdzając, że poganie czczą ślepe siły natury, ubóstwionych władców, albo wręcz martwe wizerunki.

Na tym tle widać, że dzisiejsze ataki na religię idą w odwrotnym kierunku. Zmierzają do tego, by ludzie przestali rozumnie czcić Boga, istotę najwyższą, stwórcę i pana świata, a zamiast tego padali ogłupiali na kolana przed elementami świata: władzą, innymi ludźmi, dobrami materialnymi, przyrodą. Oznacza to regres, powrót do irracjonalnego pogaństwa, a nie racjonalistyczny sceptycyzm. Ten istnieje i może być intelektualnym wyzwaniem, ale pozostaje społecznie na marginesie. Wyciągany jest jako narzędzie do zwalczania chrześcijaństwa, po czym zastępuje go zwykłe bałwochwalstwo, czyli bezmyślny zachwyt wobec rzeczy, które nie są Bogiem, lecz bożkami.

 

W warszawskim tygodniku katolickim „Idziemy”, 2015 nr 3

Pamiętam, że o prawdę i Polskę trzeba się bić. Nie lubię Warszawy i odwracania kota ogonem. Lubię rodzinę i przyrodę.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo