Co mi tam, raz będę lizusem. Gratulacje dla Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, że zgodził się na doskonały kompromis, dzięki któremu Unia Europejska będzie zreformowana zgodnie właściwie ze wszystkimi instytucjonalnymi innowacjami, proponowanymi przez – pochowany już do grobu, RIP – Traktat Konstytucyjny.
Czy teraz, już ex post, można uznać „pierwiastek” za część kapitału negocjacyjnego, czy też był propozycją, w którą polscy negocjatorzy szczerze wierzyli az do momentu, gdy nie dało się go dłużej utrzymac, w obliczu braku poparcia – to sprawa do późniejszych dyskusji. Jeśli to pierwsze – to gratulacje, i berety z głów! Jeśli to drugie – to dowodzi to chyba słabej orientacji w europejskich realiach. Ale to wszystko jest teraz nieważne i małostkowością byłoby rozliczanie Prezydenta z tego, czy uzyskał dosyć dla Polski w zamian za rezygnację z pierwiastka. Bo w moim przekonaniu, które tu już od dawna głosiłem i w którym jestem raczej w Salonie24 osamotniony, system przyjęty przez Traktat Konstytucyjny (a który będzie wcielony do Reform Treaty) jest doskonały dla Europy i dla Polski.
Przypomnijmy. W zamian za odłożenie wprowadzenia traktatowego systemu podwójnej większości do 2017 roku (a właściwie do 2014 roku, z 3-letnim okresem przejściowym w którym każde państwo będzie mogło żądać głosowania zgodnie z systemem nicejskim), Polska zgodziła się na reformy Unii Europejskiej, przewidujące m.in.:
· osobowość prawną Unii
· Prezydencję bardziej stabilną, 2,5 letnią
· stanowisko ministra spraw zagranicznych
· rozszerzenie obszarów, w których decyzje podejmowane są kwalifikowaną większością głosów, a nie jednomyślnie, do ok. 40 kategorii spraw
· zwiększenie kompetencji Parlamentu Europejskiego
· „odchudzenie” Komisji Europejskiej, nadające jej bardziej wykonawczy, efektywny charakter
· uznanie wiążącego charakteru Karty Praw Podstawowych.
A propos tego ostatniego można jeszcze dodać, że dodatkową koncesją, uzyskaną przez Prezydenta Kaczynskiego jest jednostronna deklaracja Polski, że Karta w niczym nie umniejszy praw Polski do prawodawstwa w dziedzinie moralności, prawa rodzinnego, „ochrony ludzkiej godności i szacunku dla ludzkiej fizycznej i moralnej integralności”, cokolwiek by to ostatnie miało znaczyć. itp. Ta deklaracja (mająca mało prominentne miejsce w postaci przypisu 18 aneksu I dokumentu brukselskiego z 21-22 czerwca) nie ma dużego sensu poza symbolicznym, bo nie wiąże nikogo innego (jako deklaracja jednostronna, jak sama nazwa wskazuje), a na dodatek stwierdza oczywistość, bo Karta wiąże wyłącznie organy i instytucje unijne, a państwa tylko w tej mierze w jakiej realizują one prawo unijne. Ponieważ zaś Unia nie ma kompetencji w zakresie prawa rodzinnego itp., deklaracja jednostronna jest sygnałem wysłanym do polskich wyborców a nie do innych państw unijnych, i z całą pewnością tak właśnie zostanie potraktowana. (Dokładnie to samo dotyczy deklaracji brytyjskiej, że Karta nie będzie podstawą roszczeń przed sądami krajowymi w Wielkiej Brytanii).
Prezydentowi, raz jeszcze podkreślam, należą się podziękowania, że zdobył się na kompromis i rezygnację z pomysłu, który nie nadawał się do podtrzymywania. Natomiast czerwona kartka należy się Platformie Obywatelskiej, której lider skarcił Prezydenta, że ten nie walczył ostrzej o pierwiastek. Strach myśleć, co by było, gdyby to właśnie Prezydent platformerski reprezentował był Polskę w Radzie. Prezydent Kaczyński postąpił jak mąż stanu, a szef Platformy jak małostkowa maruda. Do annałów polskiego absurdu powinny zaś przejść słowa sekretarza generalnego PO Grzegorza Schetyny, który już po szczycie brukselskim, gdy pierwiastek szczęśliwie zostawiliśmy za sobą, powiedział: "Być może on (pierwiastek – przyp. WS) powinien stać się polską specjalnością. Być może powinniśmy o tym mówić i tak naprawdę wrócić do pierwiastka po raz kolejny".
Inne tematy w dziale Polityka