Liberalizmόw jest wiele. Pisałem tu, w drugim odcinku niniejszego cyklu, o liberalizmie egalitarnym Johna Rawlsa i liberalizmie konserwatywnym Friedricha Hayeka. Pytanie, ktόry z tych liberalizmόw jest bardziej „prawdziwy”, nie ma sensu. Dziś pragnę opisać inne rozrόżnienie w ramach „liberalizmόw” – i znόw, pytanie o to, ktόry z nich jest prawdziwszym liberalizmem nie ma sensu, a w każdym razie mnie nie interesuje. Dwa liberalizmy, o ktόrych napiszę za chwilę, odpowiadają na dwa rόżne pytania. Albo inaczej: lokują się niejako na dwóch różnych piętrach.
Jeden liberalizm—to ideologia całościowa, mówiąca zarówno o właściwych urządzeniach społecznych, jak i proklamująca katalog cnót ludzkich. Pod tym względem liberalizm konkuruje z licznymi innymi doktrynami: np. z socjalizmem i z konserwatyzmem. Liberalizm—nazwijmy go tu liberalizmem „pierwszego stopnia”—zawiera apoteozę jednostki wolnej, autonomicznej i odpowiedzialnej; jednostki świadomie kształtującej swój własny los i świadomie wybierającej własną drogę życia. W przeciwieństwie do ideologii, które traktują człowieka jako zdeterminowanego przez status społeczny, tradycję, moralność grupową czy zastaną hierarchię, liberalizm głosi pochwałę niezależności człowieka—kowala własnego losu. Stąd jednoznaczne wnioski co do urządzeń społecznych: ludzie wybierają (a nie tylko odkrywają) własną tożsamość, a zatem społeczeństwo powinno stwarzać im jak najszerszą paletę opcji, spośród których można dokonać autonomicznego wyboru. A zatem idea liberalnej tolerancji, pochwała pluralizmu, dostrzeżenie pozytywnej funkcji konfliktu i sporu moralnego—to wszystko konsekwencje widzenia człowieka jako realizującego się w wolnym wyborze.
Nie twierdzę wcale, że jest to poprawna rekonstrukcja wszystkich możliwych doktryn liberalnych. Chodzi mi tylko o zarysowanie jednego, bardzo wpływowego nurtu w myśleniu liberalnym, by pokazać, że liberalizm—pod względem zakresu i aspiracji—jest poniekąd taką samą ideą jak te, z którymi konkuruje w walce o dusze i umysły ludzi. Tak jak i te inne doktryny—np. socjalizm czy konserwatyzm—liberalizm ma aspirację zarysowania całościowego obrazu wartości jednostkowych i społecznych, tyle że są to inne wartości. Ale fakt, że konflikt wartości istnieje i że wszystkie społeczeństwa są moralnie zróżnicowane, stwarza specjalny problem dla liberałów: jak pogodzić ideę powszechnej tolerancji z faktem istnienia doktryn, które wcale nie uważają wolności wyboru za wartość nadrzędną? Liberalizm „pierwszego stopnia” nadaje się zapewne jako projekt społeczeństwa złożonego wyłącznie z liberałów—ale czy w społeczeństwie liberalnym fundamentaliści i tradycjonaliści mają rzeczywiście równe szanse realizowania swych koncepcji życia spełnionego?
Z zadania sobie tego pytania wynika potrzeba liberalizmu „drugiego stopnia”, a więc liberalizmu nie odpowiadającego na pytanie „jak żyć”, ale raczej, co robić, jeśli w jednym społeczeństwie ludzie dają radykalnie odmienne odpowiedzi na to pytanie. Liberalizm pierwszego stopnia odpowiada na te same pytania, na które stara się odpowiedzieć każda całościowa doktryna; liberalizm drugiego stopnia odpowiada na pytania o sposób współistnienia różnych doktryn—w tym także nieliberalnych—w jednym społeczeństwie. Nazywam go liberalizmem „drugiego stopnia” bo mόwi on o liberalizmie – i innych doktrynach, mających współżyć ze sobą w jednym społeczeństwie.
Tak rozumiany liberalizm jest doktryną par excellence polityczną—bo jedynym jego celem jest określenie zasad i instytucji kompromisu i współistnienia między ludźmi, głęboko różniącymi się między sobą w pojmowaniu wartości naczelnych. W przeciwieństwie do liberalizmu pierwszego stopnia, nie może on być konstruowany jako odpowiedź na pytanie: „Jak wyglądałoby społeczeństwo, gdyby zależało to wyłącznie ode mnie?” Bo chociaż ludzie różnią się w odpowiedzi na to pytanie, to przecież w wielu przypadkach społeczeństwo musi dać jednoznaczne odpowiedzi co do obowiązujących reguł życia w społeczeństwie.
Liberalizm „drugiego stopnia” przyjmuje zatem istniejące faktycznie zróżnicowanie moralne jako punkt wyjścia w konstruowaniu ideału społecznego. Fakt istnienia różnorodności poglądów moralnych, filozoficznych czy religijnych jest wbudowany w samą treść liberalizmu politycznego.
Liberalizm drugiego stopnia odpowiada na zupełnie inne pytania, niż liberalizm pierwszego stopnia. „Liberalizm polityczny” Johna Rawlsa odpowiada na pytania o to, co robić, jeśli np. wcześniejsza książka tegoż Rawlsa („Teoria sprawiedliwości”) , stanowiąca świetny przykład liberalizmu „pierwszego stopnia”, nie zdoła wszystkich przekonać. Co wtedy ma robić liberał? Obrazić się na społeczeństwo, które nie dorosło do liberalizmu? Czy zabrać się do projektowania społeczeństwa, złożonego z ludzi, z jakimi mu akurat przyszło pracować?
*
Na tym kończę mόj krόtki cykl „Liberalne kawałki”. Czy kogoś przekonałem? Sądząc z reakcji komentatorόw, raczej nie. Jeden z blogerόw nawet nazwał swoją polemikę „Liberalne głodne kawałki” – zdradzę Państwu tajemnicę warsztatu, że był to pierwotny pomysł na tytuł cykl. Ale potem uznałem, że jest może nazbyt samokrytyczny i prześmiewczy. Nawet jak na liberała.
Inne tematy w dziale Polityka