Wojciech Sadurski Wojciech Sadurski
9318
BLOG

Trywialna synczyzna podnosi głowę

Wojciech Sadurski Wojciech Sadurski Kultura Obserwuj notkę 147

Wpadłem na taki oto osobliwy pomysł, by kupić sobie może najnowszą książkę Bronisława Wildsteina “Czas niedokonany” ; przed taką inwestycją postanowiłem jednak zapoznać się z jakimiś recenzjami, by nie wydać tyle pieniędzy pochopnie. Książka Wildsteina doczekała się już przychylnych recenzji w pismach, w których pisuje także Wildstein – wybitny publicysta choć zapewne najgorszy pisarz swojego pokolenia. Jak wiadomo, zazwyczaj jest tak, że książkę Wildsteina recenzuje pozytywnie Marcin Wolski, Wolskiego – Ziemkiewicz, a Ziemkiewicza Wildstein (lub na odwrót). Na tym polega odwieczne koło bytu, radosne prawo synergii, napełniający otuchą mechanizm ludzkiej solidarności.

Tymczasem w ostatnim „Plusie-Minusie” (18-19 czeerwca) – niespodzianka: obszerną laudację książki Wildsteina zamieszcza ktoś spoza tego towarzystwa, w każdym razie tak sądzę z powodu njeznanego mi dotąd nazwiska, a mianowicie Tomasz Bocheński, przedstawiony w stopce jako historyk i krytyk literacki, profesor Uniwersytetu Łódzkiego. Bardzo obszerna, dwukolumnowa recenzja kończy się poruszającym podsumowaniem: „Powieść napisana w duchu krytycznego rozumienia czasu, przeciwko kłótni, w imię rozumnego sporu. Ale czy w „płynnej rzeczywistości” takiej powieści z ducha Żeromskiego nie zniszczy trywialna synczyzna?”.

To jest, powiedzmy sobie szczerze, kluczowe pytanie. Jakaś lepsza synczyzna by prawdopodobnie powieści Wildsteina nie zniszczyła. Przed szlachetną, rozsądną, heroiczną synczyzną, „Czas niedokonany” się obroni. Ale trywialna synczyzna – to już co innego, wątpliwości łódzkiego profesora są chyba uzasadnione, jak wiadomo trywialna synczyzna jest zjawiskiem złośliwym i szkodliwym, chodzi po świecie i niszczy powieści, zwłaszcza te z ducha Żeromskiego, a już szczególnie w płynnej rzeczywistości.

No dobrze, powie ktoś, taka brednia każdemu może się przydarzyć, autora niniejszych słów nie pomijając, zajrzyjmy więc do jakichś bardziej rzeczowych fragmentów recenzji, wolnych od przerażenia trywialną synczyzną, może znajdziemy jakieś bardziej rzeczowe opinie.

Z braku czasu skoncentrowałem się na jednym tylko akapicie, który pozwolę sobie zacytować, opatrując każde zdanie tłumaczeniem, o co w nim może chodzić:

 

„Czas niedokonany” pełen jest znakomitych pomysłów fabularnych, które w tej rzece słów nikną.

Tłumaczenie: książka jest nieznośnie przegadana, grafomańska, choć autor miał niezłe pomysły, które lepszy pisarz jakoś by ulepił w dającą się czytać książkę.

Bohaterowie nieraz powtarzają swe autoanalizy, nierzadko wraca narrator do wcześniej opisanego, jakby nie chciał przeoczyć drobiazgu, który zdecydował o wszystkim.

Tłumaczenie: jak wyżej: przegadana, pełna powtórek, łopatologiczna książka.

Konieczność opisania wszystkiego czasem przeszkadza tej powieści.

Tłumaczenie: grafomania, autor nie umie pisać, nie umie się samo-ograniczyć, chociaż chce dobrze.

Czytelnik myśli wtedy o drodze na skróty, o syntezie albo elipsie, jednak nie o publicystycznym skrócie.

Tłumaczenie: nie da się czytać strona po stronie, normalny człowiek nie daje rady, chyba że musi, bo zamówili od niego recenzję, wtedy musi coś wypić.

Gdy Wildstein wpadał w koleiny abstraktów, dopowiadał sensy jak w felietonie, wzywałem na pomoc nieobecnego redaktora, ale robiłem to o wiele rzadziej niż w czasie lektury Doliny Nicości”.

Tłumaczenie; ktoś powinien był Wildsteinowi pomóc w zredagowaniu książki, wydawnictwo nie pokusiło się nawet o adiustację tekstu, choć Dolina Nicości była jeszcze gorsza.

Nie potrafię też docenić scen erotycznych, powieściowych scen reifikacji.

Tłumaczenie: sceny seksu w powieści są beznadziejne, a poza tym ja (Tomasz Bocheński) się na tym nie znam więc rzucę trudne słowo z innej dziedziny.

Chociaż, gdy Adam zatraca się z dwiema kobietami, to widzę w tym coś z rytualnego mordu, z pierwotnego obcowania ze złem, z dzikiej degradacji dobra. W tym porno gubi się tożsamość jak w zbrodni.

Tłumaczenie: gdy Wildstein świntuszy już ponad miarę, opisując stosunek płciowy bohatera z dwiema kobietami naraz, łódzkiemu krytykowi poczucie zgorszenia i ekscytacji zarazem podsuwa infantylne skojarzenia z rytualnym mordem (dlaczego?),  ze złem, rozumianym przytomnie jako przeciwieństwo dobra, tudzież ze zbrodnią.

Ale dlaczego? Na to pytanie nie potrafię odpowiedzieć. Być może zawiniła – jak zwykle w takich przypadkach – trywialna synczyzna?

 

Moje najlepsze wpisy: 1. Rękopis znaleziony w Kabanossie: "Obraz Salonu: sercem gryzę" 2. Trochę plotkarska opowieść o pewnej Damie (taka jak z Vivy lub T 3. Pawłowi Paliwodzie do sztambucha 4. Opowieść nowojorska 5. Sen 6. Książę, Machiavelli i pistolecik 7. Szatani, Biesy i Inni Demoni Pana Premiera 8. Prolegomenon do blogologii (Wykład Jubileuszowy) 9. Wyznania Salonowca 10. Salon Poprawnych 11. Szanowny Panie Rekontra (czyli druga spowiedź solenna, szczera, 12. Rok Niechęci Do Ludzi (mowa jubileuszowa) 13. Manifest tolerała 14. Spowiedź szczera, solenna, sobotnia 15. Anty-anty-polityka 16. Czynaście 17. Prawo i lewo naturalne 18. Król Maciuś I o Unii Europejskiej 19. O kulturze dyskusji 20. Moje obsesje

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura