wojciechzaczek wojciechzaczek
560
BLOG

Lokalna kampania nabiera tempa. Młody kandydat ma coraz większe szanse zostać burmistrzem

wojciechzaczek wojciechzaczek Wybory Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

Dzieciak, chłopczyk, niepoważny kandydat - takie stwierdzenia słyszałem przed czterema laty o jednym z kandydatów na burmistrza. Okazuje się, że przez ostatnie cztery lata ten sam człowiek odrobił należycie pracę domową i z poprzedniego kandydata zostało tylko to samo imię i nazwisko, ale cała reszta się zmieniła i teraz całkiem realnie może powalczyć skutecznie o fotel burmistrza w Lubartowie.

Od lat przyglądam się kampaniom samorządowym w całym kraju. Ze względu na to skąd pochodzę nie ukrywam, że od lat bliskie jest mi to co dzieje się w Lubartowie. Znam kandydatów którzy startowali przed czterema laty, znam też tych którzy startują teraz. Z częścią miałem okazję kilkakrotnie spotkać się osobiście, część obserwuję ze względu na moje życie zawodowe. Nie ukrywam, że poprzednie wybory samorządowe w Lubartowie nie budziły we mnie większych emocji, bo ich wynik było łatwo przewidzieć.

image
fb.com/krzysztof.pasnik

 Sprawdziły się też moje przewidywania co do tego, kto ostatecznie wygra rozgrywkę o najważniejszy fotel w mieście i kto będzie pełnił funkcję burmistrza Lubartowa. W tym roku jednak to już nie jest tak oczywiste pomimo, że skład kandydatów zmienił się praktycznie tylko kosmetycznie. Zmieniły się kompletnie realia w których funkcjonujemy, zmienili się też sami kandydaci nawet Ci którzy startowali przed czterema laty. Nie ukrywam, że ogromnym zaskoczeniem jest obecnie dla mnie młody, dynamiczny i pełny energii Krzysztof Paśnik, który podczas debaty, jaką zorganizowała lokalna gazeta pozostawił resztę kandydatów daleko w tyle. Okazuje się, że ten zagubiony chłopak, którego okazję mieliśmy widzieć przed czterema laty ewidentnie dorósł i odrobił ogromny nawał pracy domowej, jaką miał przed sobą. Z niepewnego polityka, który dopiero raczkował wyrósł na lidera, który może wkrótce objąć jedno z najważniejszych miejsc w miejskim ratuszu. Rozumiem, że Krzysztof Paśnik ze Wspólnego Lubartowa może wzbudzać wiele emocji, zarówno tych pozytywnych jak i negatywnych. Jednak mimo to trzeba sobie jasno powiedzieć - Paśnik w ostatnich latach przeszedł ogromną metamorfozę. Coraz lepiej porusza się w przestrzeni publicznej, a jego dotychczasowe doświadczenie zarówno w poprzedniej pracy jak i obecnej, gdzie jest wicedyrektorem jednej z największych instytucji kultury w Polsce jakim jest Centrum Spotkań Kultur w Lublinie dało mu ogromne doświadczenie, które może wykorzystać do pracy w Urzędzie na stanowisku burmistrza Lubartowa.

Wszyscy na jednego

Nie trudno zauważyć przy różnych okazjach, że to właśnie Paśnik jest jednym z najczęściej atakowanych kandydatów ze strony niemal wszystkich kontrkandydatów. Nie dziwi mnie to, bo trzeba zaznaczyć, że to właśnie grupa radnych Wspólnego Lubartowa z której startuje Krzysztof Paśnik od długiego czasu narzuca tematykę wielu tematów, jakimi żyje Lubartów. Nie można też odmówić im aktywności - a ta zawsze powoduje reakcję. Odnoszę wrażenie, że niektórzy z konkurencyjnych komitetów zostali zaskoczeni ogłoszonym przez premiera terminem wyborów i zamiast skupić się na własnej aktywności pozazdrościli aktywności kandydatom na radnych ze Wspólnego Lubartowa.

Debata Wspólnoty dla Paśnika

Z ciekawością przyglądałem się temu co działo się podczas debaty zorganizowanej przez lokalną gazetę. Wystąpienia na żywo zawsze pokazują siłę kandydata albo obnażają jego słabości. Można powiedzieć, że Paśnikowi sprzyjaj los. Podczas losowania trafił na stolik ustawiony centralnie, co samo w sobie dawało mu już przewagę nad konkurentami. Byłem przekonany, że doświadczeni politycy jakimi są Janusz Bodziacki i Radosław Szumiec oraz Jakub Wróblewski tak ustawią tematykę debaty, że Paśnik niekoniecznie kiedy będzie miał okazję zabrać głos. Tak się jednak nie stało. Paradoksalnie to właśnie ten kandydat zasypany był pytaniami, nie tylko ze strony innych kandydatów, ale też ze strony publiczności, która w większości była kandydatami na radnych z innych komitetów. Nie powiódł się zabieg marketingowy, który niegdyś w kampanii wyborczej na prezydenta wykonał Andrzej Duda, wręczając Bronisławowi Komorowskiemu chorągiewkę jego ugrupowania. W tym przypadku nie wyglądało to naturalnie, a sam Paśnik, który odebrał chorągiewkę z logiem PSL zareagował po mistrzowsku. - Potrafimy współpracować z różnymi osobami. Jestem kandydatem komitetu Wspólny Lubartów, ale na naszych listach są osoby z innych ugrupowań - zareagował. Tym samym pokazał, że jego komitet nie zamyka drzwi przed innymi. Nie ukrywam, że pomysł obecnego burmistrza był dla mnie zaskoczeniem, bo paradoksalnie wręczona Paśnikowi czterolistna koniczyna może być przysłowiowym “gwoździem do trumny” dla obecnego burmistrza. W końcu to on po raz kolejny startuje z list ugrupowania do którego formalnie nawet nie należy. W kompromitacji kandydata na burmistrza z komitetu Wspólny Lubartów nie pomogły też pytania z sali, które dziwnym trafem w większości skierowane były do Krzysztof Paśnika. To błąd konkurencji, która zwyczajnie dała możliwość Paśnikowi, zdominowania tego spotkania. Paśnik jednym tchem odpowiadał zarówno na pytania dotyczące nadzorowanej przez niego Spółdzielni Mieszkaniowej, jak i spraw związanych z miastem. Widać było, że jest bardzo dobrze do debaty przygotowany i praktycznie nie ma tematu, który może go zaskoczyć. Nie udało się to nawet Markowi Polichańczukowi, który pytał o umowy wolontariackie podpisane z spółdzielni mieszkaniowej ani Januszowi Bodziackiemu, który pytał o szczegóły funkcjonowania Zakładu Zagospodarowania Odpadów w Rokitnie.

Całkiem przyzwoicie z debatą poradził sobie też Jakub Wróblewski. Jednak cała jego kampania jest taka, jak jeden z ostatnio opublikowanych przez niego spotów wyborczych w którym wyobraża sobie jako burmistrz zmiany na placu przed Urzędem Miasta. Wróblewski zapraszał też mieszkańców do przygotowania strategii działania, gdy tymczasem według mnie w związku z kończącymi się środkami unijnymi jest za późno na opracowywanie w tym momencie takiej strategii. W najbliższych latach ważne jest aby Lubartowem kierował, ktoś kto będzie umiał sobie z tymi wyzwaniami poradzić.

Ogromnym zaskoczeniem podczas odbywającej się debaty był dla mnie z kolei Janusz Bodziacki. Moim zdaniem długoletni samorządowiec bardzo blado wypadł na tle innych kandydatów. W jego pytania i wypowiedzi często wkradał się chaos. Odniosłem wrażeniem, że obecny burmistrz się wypalił i brakowało mu politycznej kondycji, jaką prezentował jeszcze przed czterema laty. Przypomnę, że w poprzednich wyborach samorządowych byłem przekonany o tym, że nikt skutecznie nie będzie w stanie zagrozić Januszowi Bodziackiemu. Tak też się stało. Tym razem, odnoszę wrażenie, że w sztabie Bodziackiego panuje ogromny strach, że wybory te może przegrać. Byłem zaskoczony kiedy zobaczyłem, że Janusz Bodziacki, jako jedyny ze wszystkich kandydatów podczas wypowiedzi końcowej w trakcie debaty korzystał z notatek. Świadczyć to może o tym, że albo nie przygotował się należycie do debaty, albo to, że w czasie wypowiedzi publicznych nie potrafi bez notatek formułować myśli. Odnoszę wrażenie, że ostatnie działania tego kandydata na burmistrza są bardzo chaotyczne. Wnioskuję to choćby po ostatniej jego konferencji podczas której na tle ugrupowania Prawa i Sprawiedliwości oprócz samego Janusza Bodziackiego zobaczyć mogliśmy Ewę Badyoczek – Brzyska (Dyrektor Związku Komunalnego Gmin Ziemi Lubartowskiej) oraz Krzysztof Grzegorczyka (dyrektora Związku Zagospodarowania Odpadów) tłumaczących się z zarzutów zawartych we wspomnianym wyżej anonimie. Uważam, że dyrektorzy tak ważnych jednostek podlegających miastu nie powinni być wciągani w kampanię wyborczą a ewentualnie tłumaczenie zastrzeżeń zawartych w anonimie powinno odbywać na tle miejskiego ratusza, a nie planszy Prawa i Sprawiedliwości.

Swoich “pięciu minut” nie wykorzystał Radosław Szumiec, który za wszelką cenę chce udowodnić, że może być kompletnie niezależny od obecnego układu w ratuszu. Swoich pięciu minut nie wykorzystał też skutecznie na debacie. W czasie, kiedy kandydaci mieli przekonać mieszkańców do głosowania na ich kandyaturę, ten postanowił wyjaśniać kwestię związaną z anonimem, który pojawił się tuż przed debatą. Jakiekolwiek tłumaczenie się z tego, w tym momencie, musiało spełznąć na niepowodzeniu, bo uważam, że tego rodzaju debata nie jest miejscem do tłumaczenia tak poważnych zarzutów, którymi mogą zainteresować się przeznaczone do tego służby. Szumiec ma jeszcze jeden problem. To kandydaci na radnych, którzy zamiast skupić się na przekazywaniu swoich postulatów i programu wyborczego mocniej skupili się na negowaniu pomysłów innych. I tak pomimo, że kampanii wyborczej przyglądam się intensywnie to nie do końca wiem, co takiego będzie miał zwykły mieszkaniec Lubartowa w przypadku, kiedy burmistrzem zostałby Radosław Szumiec.

Swoje pięć minut niewątpliwie miał Waldemar Gąsior. Trzeba przyznać, że jako pierwszy rozpoczął prowadzenie kampanii wyborczej ale nie obyło się bez zaliczenia małego falstartu. O ile pięknie prezentowały się plakaty wyborcze to znacznie gorzej wyglądał sam program wyborczy, który komitet prezentował na swojej stronie internetowej. Mnóstwo błędów, nie tylko merytorycznych ale i ortograficznych, które jasno wskazywały, że cały program to zlepek różnych połączonych ze sobą w niespójny sposób dobrze brzmiących zwrotów. Obawiam się, że niektóre z postulatów Waldemara Gąsiora są kompletnie nierealne do wykonania.

Paśnik vs. Bodziacki w sądzie

Temat rozprawy sądowej wybrzmiał także podczas debaty. Uważam, że przedwcześnie obecny burmistrz pochwalił się zwycięstwem, bo teraz już wiemy, że po złożonej apelacji sąd uznał dwa punkty z wypowiedzi Paśnika, jako te wymagające sprostowania. Paradoksalnie wyrok sądu wcale nie jest korzystny dla Bodziackiego. Po zajrzeniu w uzasadnienie wyroku wyczytać możemy, że sąd wskazał, że wspomniana przez Paśnika podwyżka śmieci nie dotyczy całego Lubartowa, lecz części tzw. domków jednorodzinnych. Mówił o tym sam Bodziacki podczas debaty argumentując, że podwyżka dotyczy tylko niewielkiej części mieszkańców Lubartowa, którzy mieszkają w domkach jednorodzinnych, zupełnie jakby zapominając, że te osoby też wrzucą 21 października swoją kartę do głosowania do urn. Sąd miał też wątpliwość co do wielkości zadłużenia Lubartowa. Wspomniana przez Paśnika kwota jest tą, która została podobno zapisana w prognozie finansowej, a jak stwierdził sąd ważne jest obecne zadłużenie, które wynosi obecnie mniej niż mówił Paśnik. Z moich informacji wynika, że sąd nie miał jednak zastrzeżeń do innych stwierdzeń zawartych w materiałach wyborczych Wspólnego Lubartowa, m.in o planowanych wzrostach opłat za wodę i ścieki. Używane przez sympatyków PiS stwierdzenie, że “Paśnik posługuje się kłamstwem”, które wybrzmiewa w komentarzach na forach i facebooku jest o tyle ryzykowne, że niespełna przed paroma tygodniami sprostowanie na antenie ogólnopolskich stacji musiał umieścić premier Morawiecki, który wspierał lokalnych polityków PiS w tegorocznej kampanii.

Nie trudno nie zgodzić się ze słowami Grzegorza Gregorowicza, jednego z bardziej doświadczonych samorządowców. - Z dotychczasowych około ratuszowych komentarzy wynika bowiem, że ta debata miała za cel, by Paśnika ostatecznie skompromitować. Facet nie wywiązał się z przypisywanej mu roli; wziął i wygrał. Tak więc już 22 października tego roku może okazać się, że sytuacja w miejskim ratuszu zmieni się diametralnie. Paśnik, który przed czterema laty skazany był na porażkę, teraz jako pełen dynamizmu i pomysłów młody kandydat może skutecznie pokrzyżować plany innym kandydatom.

Wojciech Żaczek

Lubartowianin, mąż, ojciec, felietonista i redaktor Salon24.pl


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka