Dzisiaj polską racją stanu jest jak najszybsze opuszczenie Unii Europejskiej. Wraz z jej dążeniem do budowy IV Rzeszy, restrykcjami, wariactwami ideologicznymi itp. Geopolityczne położenie naszego kraju, które niegdyś było przekleństwem – brama smoleńska, wrota do Europy – dzisiaj staje się zyskiem. Tędy prowadzi najtańsza droga na wschód, do drugiej z najważniejszych światowych gospodarek, gdyż Stany Zjednoczone pozostają i pozostaną pierwszą, choćby ze względu na kolosalne zaplecze naukowo – badawcze, stabilne i nie podlegające takim fluktuacjom ze względów politycznych, jak choćby Chiny.
Dzisiaj Unia jest dla Polski kamieniem u szyi, hamulcem wszelkich inicjatyw rozwojowych, zagrażających dominacji niemieckiej. Dowodów aż nadto zważywszy na zniszczenie projektów infrastrukturalnych przez obecny rząd.
Jednak społeczeństwo, poddane trzydziestoletniej manipulacji socjotechnicznej ma głęboko zakodowane magiczne zdanie – Unia nam daje. Nie ma co udowadniać bo dowodów aż nadto, że to co „daje” Unia kosztuje nas utratę suwerenności i w krótkiej perspektywie niepodległości Państwa Polskiego. Nie ma co dowodzić, bo tego już dowiedli ekonomiści nie korzystający z niemieckich grantów, że z każdego 1 Euro do Niemiec wraca 98 centów. I nie ma co udowadniać, że przyszłe pokolenia Polaków (jeżeli jeszcze będzie taki naród) będą dług unijny zwracać przez dziesiątki lat.
Według niemieckich planów ciągle żywych i aktualnych, choć opublikowanych przez Friedricha Naumanna jeszcze w roku 1915, Polska ma być zapleczem robotniczym, surowcowym ( w tym zasobów leśnych), składowiskiem niewygodnych odpadów i miejscem zesłania kłopotliwych nielegalnych imigrantów. To się już dzieje i to nie od dzisiaj. Niemcy prowadzą bardzo konsekwentną geopolitykę, obliczoną na długą perspektywę. Ingerują niemal jawnie w nasze sprawy wewnętrzne, choćby finansując działalność antypolskich organizacji, na przykład tzw. ślązakowców, wyraźnie działających w niemieckim interesie na polskim Śląsku. Czas najwyższy jasno dać sygnał Narodowi co czeka nas jeżeli nie wystąpimy z Unii. Tylko czy znajdzie się partia, która się na to odważy?
Beneficjenci niemieckich grantów i tak zwani pożyteczni idioci rysują przed Polakami fałszywą, oszukańczą alternatywę – albo Unia albo Putin. Tymczasem polski interes narodowy leży w budowie silnych związków europejskich na osi północ – południe, w sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi, jedynym państwem dysponującym realną mobilną siłą militarną i unikatowym w skali światowej zapleczem technicznym. Dzisiaj kwestionowanie, a nawet rozwadnianie poprzez papierowe sojusze obecności USA w Europie, to wobec Polski zdrada stanu.
Powyższe nie wyczerpuje oczywiście materii perspektyw istnienia Państwa Polskiego jako suwerennego podmiotu politycznego, czy też jako peryferyjnej półkolonii zarządzanej przez kompradorskie klany. Nibypaństwa, z własnym hymnem, flagą a nawet parlamentem, który będzie mógł decydować co najwyżej o kolorze kart rowerowych.
A zatem o czym są te wybory prezydenckie? W sytuacji w jakiej znalazł się Nasz Kraj stały się swoistym plebiscytem o tym, którą wizję Polski wybierzemy. Jeszcze przed drugą turą wyraźnie zarysowały się postawy kandydatów. Komu bliżej, a komu dalej od zarysowanych tu pobieżnie scenariuszy dalszych losów Rzeczypospolitej. Czy powtórka roku 1795 jest rzeczywiście niemożliwa? W innej, łagodniejszej formie, ale jednak? Powtórka, jako farsa niepodległości i suwerenności, na co te wybory mogą mieć niemały wpływ.
Inne tematy w dziale Polityka