Jak widać, wprawdzie tytuł mojej notki sygnalizuje "myśli" ale także rzucam w nim hasło "Utrwalić Kresy!"...
Zacznę od przypomnienia,że sam pochodzę z Kresów, gdzie spędziłem dzieciństwo, w biedzie i w nędzy, na położonym w lesie przysiółku, ale, też w "dawnych "włościach" hrabiów" Bocheńskich, na Podolu, którzy dla mojej, chłopskiej rodziny stanowili wzór do naśladowania, sięgający, pośrednio, także moich losów. Młodszym Czytelnikom pochwalę się,a starszym przypomnę, że w "słynnym" 1989r. - albo następnym - wystąpiłem w Telewizji Publicznej, jako partner "mojego hrabiego", Aleksandra Bocheńskiego, jednego z trzech słynnych braci (Adolf, Józef Maria plus ten mój partner), w debacie z cyklu "Rzeczpospolita druga i pół"; mam gdzieś kasetę z nagraniem ale brak mi aparatury do odtwarzania nagrania...
Więc pochodzę "stamtąd", zostałem "repatriowany", i zapewne dlatego jeszcze żyję; moi kuzyni, którzy tam zostali, już dawno "polegli", mając niewiele po 50-tce... A udało im się "przedostać" do Lwowa; na wsi, w kołchozie, mężczyźni "padali" jeszcze wcześniej... Więc moje dłuższe, dość bogate i częściowo udane, życie - i nie tylko - zawdzięczam temu, że w 1956r. Gomułka dogadał się z Chruszczowem, a PRL, chociaż bardzo biedna, okazała się łaskawa i życzliwa...
Do pojęcia Kresów przyzwyczajałem się - i przekonywałem - stopniowo, chociaż "Trylogię" H.Sienkiewicza przeczytałem, z wypiekami na twarzy, już jako 12-latek. Wiele także zawdzięczam rodzinie mojej Matki, zacnemu rodowi Bojarskich, na czele z jej bratem, Michałem, i "z udziałem" dwóch Jej braci, wówczas dominikanów...A, i jeszcze, przyjacielowi tej rodziny, niejakiemu Ignacemu Dunin-Wąsowiczowi (?), który przed wojną podobno reprezentował "moje" okolice w Senacie II Rzplitej, a tam, u nas, był mecenasem biednych, wiejskich dzieci...
Rozgadałem się - a tu czas biegnie, a miejsce na notkę - która musi być zwięzła i nadająca się do czytania także przez niecierpliwych Czytelników - kurczy się. Więc wracajmy do "naszych baranów"... (przypominam, że ulubionym "powiedzonkiem" Aleksandra Bocheńskiego było "na mój małpi rozum"...)
Hasło z tytułu mojej notki nasunęło mi się, gdy przeczytałem wczoraj cyfry (liczby) ilustrujące działalność polskich konsulatów na Ukrainie i Białorusi. Najwięcej wiz udzielono Ukraińcom we Lwowie i Łucku, a obywatelom Białorusi - w Mińsku. Liczba tych pierwszych, szczególnie udzielonych we Lwowie, stolicy mego rodzinnego województwa, wyraźnie góruje nad pozostałymi.
Im dalej na wschód - tym mniej zainteresowania pobytem w Polsce, choć na tym Wschodzie Ukrainy toczy się wojna, mniej lub bardziej intensywna, ale zawsze. Pamiętam z moich pobytów w Doniecku, sprzed 10 lat, że stamtąd Ukraińcy jeździli pracować do Moskwy, i tak pozostało, świadomość ludzka jest konserwatywna i ociężała. Nie przypadkiem, jedna z ukraińskich piosenek zawiera słowa: "Ukraina śpi w najlepsze..." Oczywiście, ważna także jest przestrzenna bliskość i łatwość komunikacji.
Hasło "Utrwalić Kresy!" - "Kresy obecne w Polsce" - jest więc tylko moją wypowiedzią na rzecz utrwalenia istniejących, trwałych tendencji, gdy chodzi o pobyty imigrantów ze Wschodu - tego nam "najbliższego", a nie - Dalekiego czy Bliskiego - w Polsce. I chociaż mogę sprowokować sprzeciwy niektórych moich Rodaków, opowiadam się, jako beneficjant "repatriacji", za rozszerzeniem tej kategorii potencjalnych "repatriantów" o pod-kategorię... "Polaków kulturowych", czyli takich cudzoziemców, którzy kulturowo - a nie tylko "genetycznie" - są i czują się związani z Polską, "ciążą" ku Polsce, z takich czy innych, praktycznych lub innych, powodów...
Na rzecz mego postulatu przemawia m.in. koncepcja tzw. "obwarzanka", przypisywana J.Piłsudskiemu, który podobno mawiał, że "Polska jest pusta w środku, a pełna na krańcach". Na potwierdzenie tej tezy można przywołać nazwiska wielu znanych czy wręcz słynnych Polaków, głównie z XIX wieku i głównie "robiących w kulturze", gdy Państwo Polskie nie istniało, a o ciągłości Narodu Polskiego decydowała głownie Jego kultura: T. Kościuszki, A.Mickiewicza, J.Słowackiego, H.Sienkiewicza, J.Matejki, S.Moniuszki itp. Zresztą, Autor tej myśli także stamtąd pochodził, czego nie ukrywał, i co wręcz eksponował...
Ja wiem, że także w Centralnej Polsce i na Kresach Zachodnich urodziło się wielu wielkich Polaków - J.Kochanowski, K.C.Norwid i Chopin, S.Żeromski, J.Kasprowicz, S.Wyspiański - ale coś w tym jest, że "dusza Polaka (i Polski) mieści się na Wschodzie ("najbliższym")", co się wyraża bardzo różnie...
Aby nie przeciągać i aby nie zanudzać - jeszcze tylko dwie sprawy.
Za "kresowianami" w sensie rozszerzonym, czyli "Kulturowymi Polakami" (przepraszam, za skojarzenia z obcym mi pojęciem "kulturowej płci"), przemawia psychologiczna koncepcja "GORLIWOŚCI NEOFITY", która - gorliwość - niewątpliwie bywa skutecznym motywem SKUTECZNEJ AKULTURACJI...
Gdy się chce sprzyjać takiej akulturacji - czyli koniecznego warunku prawdziwej, trwałej ASYMILACJI - należy obiektem zainteresowania i socjalizacyjno-edukacyjnych zabiegów uczynić RODZINĘ REPATRIANTA, no i każdego IMIGRANTA, tak jak to sie dzieje w niektórych krajach Europy, szczególnie Północnej (Skandynawii).
"I to by było na tyle!", jak mawiał pewien "profesor" ("mniemanologii stosowanej).