Postawione w tytule notki pytanie może wyglądać na PROWOKACYJNE, ale oświadczam niniejszym, że mam poważne powody do jego postawienia. Otóż na początku tego roku spotkałem, po długiej przerwie, kolegę, z którym odnajdywaliśmy się od ponad 50-ciu lat, na ogół przy okazji rozmaitych "wypadków", przesileń, kryzysów i "nowych początków", i to raczej nie jako ich świadkowie, a mniej lub bardziej aktywni UCZESTNICY. "Masz już coś takiego?", zagaił mnie pokazując jakąś odznakę na klapie swojej kurtki.
Po przyjrzeniu się blaszce z biało-czerwoną "smugą", napisem "ZA ZASŁUGI DLA NIEPODLEGŁOŚCI" i datą 1956-1989, stwierdziłem, że nie i poczułem lekką zazdrość, bo poza statusem "POKRZYWDZONEGO", przyznanym mi dobre kilka lat temu i listem Episkopatu Polski, który wysłuchałem właśnie w owym 1989 r. w kościele, który to list podkreślił zasługi ludzi o [podobnych do mojego losie - nie otrzymałem żadnego innego "skwitowania" moich zasług dla Niepodległości Polski, jeśli nie liczyć tych, którymi "obdarowała" mnie PRL: od bezpowrotnego relegowania z UW we wiadomym roku, dwumiesięcznego aresztu w tym samym roku, poprzez życie z "wilczym biletem" w następnych latach, po 3-letni okres Berufs-Verbot (zakaz wykonywania zawodu) w drugiej połowie lat 80-tych, jak się okazało, bez odszkodowania, ale zakończony, szczęśliwie, abolicją w połowie 1989r....
Spotkany kolega poinformował mnie o tym, jakie procedury muszę przejść, aby otrzymać ten swoisty MEDAL. Złożyłem odpowiednie formularze, przeszedłem odpowiednie procedury sprawdzania zarówno na okoliczność ZASŁUG, jak i ewentualnej kolaboracji z komunistycznym reżimem - i po kilku miesiącach przesłano mi odznakę, odpowiednią legitymację, a także dodatkowy formularz, dzięki któremu uruchomiono i ukończono procedurę przyznania mi zasiłku w wysokości 415 zł. (miesięcznie i dożywotnio). Bardzo mnie to ucieszyło - za miesiąc przechodziłem na emeryturę, a taką samą sumę wysyłam co miesiąc siostrze (nauczycielce z emeryturą ok. 1000 zł.), która opiekuje się jakąś chorą kobietą w małym, lubuskim miasteczku. Zasiłek przyszedł w samą porę...
Ale ja nie o tych "drobiazgach" chciałem opowiadać.
Chciałem opowiedzieć o tym, że wspomnianą odznakę NOSZĘ Z DUMĄ - przypinam ją na nieliczne spotkania środowiskowe, w których jeszcze uczestniczę - podobnie, jak kiedyś plakietkę SOLIDARNOŚCI, a jeszcze przedtem, dawno temu, za "wczesnego Gomułki", jakieś odznaki harcerskie; w tamtych, różnych czasach noszenie takich plakietek czy odznak było także powodem do dumy...
A w związku z nadchodzącą, bliską już Rocznicą 100-lecia ODZYSKANIA NIEPODLEGŁOŚCI, wytworzyło się we mnie złudne oczekiwanie, że może te kilka tysięcy "ZASŁUŻONYCH DLA NIEPODLEGŁOŚCI", z okresu lat 1956 - 89 (podobno jest ich ok. 5000), zostanie jakoś UHONOROWANE, zaproszone na jakąś OKOLICZNOŚCIOWĄ, INTEGRACYJNĄ IMPREZĘ, choćby "składkową", na jakimś placu czy stadionie... Jest przecież jakiś URZĄD, jakiś PEŁNOMOCNIK, może nawet jakieś STOWARZYSZENIE (bo do ZBOWiD-u, jeśli istnieje, to chyba nie pasujemy)...
Jest okazja, JEDYNA TAKA OKAZJA, aby się SKRZYKNĄĆ! A tu nic, panuje CISZA, media, tak zawsze rozgadane, MILCZĄ...
Chyba jednak ZASŁUGI DLA NIEPODLEGŁOŚCI TO W POLSCE RZECZ WSTYDLIWA?!
Inne tematy w dziale Społeczeństwo