W Samo Południe. W Samo Południe.
260
BLOG

Amerykański Polityczny Show - krótka refleksja

W Samo Południe. W Samo Południe. Polityka Obserwuj notkę 0




     Nie potrafię określić inaczej wyborów w Ameryce. Oczywiście taki termin był używany już tysiące razy, ale pragnę podkreślić, że nie jest moim celem użycie go w pejoratywnym znaczeniu, ponieważ w wypadku wyborów w USA przedstawianie polityki w takiej formie jest wręcz czasami aż piękne, mimo wszystkich swoich wad. Robiąc krótką analizę,myślę, że wynika to z protestanckich korzeni Stanów. “Preachers” czyli głosiciele słowa , choćby jak John Wesley (metodysta), chodzili i głosili Słowo Boga na ulicach, co przyciągało uwagę wielu ludzi. Była to bardzo atrakcyjna forma ewangelizacji i spotykała się z uznaniem i dlatego ludzie w końcu wybierali swoich ulubionychpreachersów. Patrząc na politykę w USA i przemówienia, to ma się wrażenie, iż jest to kazanie - w końcu dzisiaj każdy polityk mówi o zbawieniu, ale przez państwo..... taka mała dygresja i przemyślenie.

Muszę przyznać, że nie ślędzę wyborów w stu procentach starając się analizować każdą wypowiedź reprezentantów demokratów, czy republikanów, ale chciałem się podzielić moimi spostrzeżeniami na temat obecnej kampanii za Oceanem.

    Najpierw zacznę od ataku Demokratów na Republikanów, ponieważ republikańska partia  jest bliższa moim poglądom niż partia Demokratów. Jak już wiadomo oficjalnie kandydatem na prezydenta jest Mitt Romney uważany przez opozycję za sztywniaka, nie posiadającego “amerykańskiego luzu” i w ogóle okrutnik chcący dobić biednych w Ameryce. To taki argument dotyczący wyłącznie PR politycznego, ale jak niestety wiadomo może być użyty jako ogromna broń przeciwko politykowi przez media. (Przykład śp. Lecha Kaczyńskiego - fakt, że był fizycznie niskim człowiekiem, był tak powtarzany i lansowany przez media, że stworzyło to obraz prezydenta jako człowieka wręcz głupiego i nie mającego znaczenia).  Jest pewne, że jeśli Romney wygra wybory,  nie będzie osławiony do tytuły zbawiciela ludzkości, jak to było w przypadku Obamy, ale ktoś może uczepić się do wyznawanej przez niego wiary. Mormonizm budzi wiele podejrzeń, choćby ze wzgledu na poligamie, jednak kandydat sprytnie poradził sobie z tym problemem wybierając na swojego politycznego partnera Paula Ryana i tworząc jednym z haseł kampanii obronę wolności religijnej (polecam jeden z filmów kampanii nagrany w Polsce, gdzie M. Romney używa postaci bł. JPII w kontekście wolności religijnej). Paul Ryan jest bardzo ciekawym kandydatem i myślę, że strzałem w 10 Romney’a. Przy obecnej aktywizacji  katolików, którzy sa jedną z największych grup religijnych w USA, i zagrożonej wolności religijnej poprzez zmuszanie ich do płacenia składek, z których sponsorowana jest min. aborcja i antykoncepcja, Paul Ryan plasuje się idealnie przy boku Romneya. Ryan(poza typowo irlandzkim nazwiskiem) jest otwarcie wyznajacym swa wiarę katolikiem, ojcem rodziny, fanem sportu i przy tym ekonomistą mającym doświadczenie przy pracy z budżetem państwa. Warto podkreślić, że jest zwolennikiem popieranej przez KK zasady subsydiarności (wyższa instytutucja , korporacja nie powinna robić tego co może zrobić mniejsza instytucja, lub z niższego szczebla - to tak w skrócie). Jeśli chodzi o kościoły chrześcijańskie, to założyciel koalicji Wiary i Wolności ( Faith and Freedom Coallition) Ralph Reed będzie próbował zdobyć głosy Ewangielików dla Romneya, którzy są otwarci na inne chrześcijańskie wyznania w USA. Oczywiście, jak to bywa wśród republikanów, obydwaj panowie są zwolennikami ograniczonego rządu i oddaniu większej władzy komórkom stanowym. Najbardziej zaintrygowały mnie słowa wypowiadane na konwencji Demokratów o tym, że Mitt Romney to facet prowadzący wręcz politykę egoizmu, albo zimnego indywidualizmu; o tym, że kandydat Republikanów chce pokazać Amerykanom, że są sami. Chyba nie ma lepszego przykładu ataku lewaków na wolnorynkowość. Bardzo mnie to intryguję, ponieważ w Stanach Zjednoczonych, gdzie panuje całkowicie indywidualistycznych model kulturowy (tak w wielkim skrócie dam jeden przykład : dzieci wynoszą się same z domu bardzo szybko i usamodzielniają, zakładają rodziny itp. ) znajduje się grupa u władzy , która chce wrzucić w model panujący w krajach na wschodniej części globu, jak np. w Chinach, gdzie zależnościmiędzy ojcem, matką, synem, siostrą i bratem są bardzo silne i kultywowane. Wnioskuję to z ,ujętych w dyplomatyczny sposób,  słów o współpracy między rządem, obywatelami i opozycją. Clinton , który był gwiazdą wieczoru tej nocy w Północnej Karolinie, podkreślał nawet, że wiele osiągnął przez współpracę z Republikanami i właśnie Demokraci to są tacy “fajni” panowie, którzy są partnerami wszystkich, a nie chcą być sami i prowadzić walkę przeciwko wszystkim jak robi to partia Romney’a. Bardziej PR-owskiej zagrywki w życiu nie słyszałem. Od razu kojarzy mi się to z reklamami banków i innych mafii gdzie na wizji jest pan w garniturze, który jest twoim partnerem i chce samego dobra dla Ciebie. Oczywiście, współpraca jest ważna, ale w polityce jest możliwa tylko na warunkach, które stawia rządzący. Nasz premier jest również kreowany na takiego co współpracuje z każdym, ale w końcu i tak robi wszystko co chce.

Republikanie nawiązywali do sentymentalnych marzeniach o American dream i zakasywaniu rękawów do roboty - tak po prostu. Podkreślali fakt, że to obywatele budowali ten kraj , a nie rząd tak jak próbował przypisywać sobie ten zaszczyt Obama wraz z administracją.Najbardziej przebojowy na konwencji partii spod znaku słonia był Clint Eastwood. Jego skecz ,w którym rozmawia z Obamą odbił się echem w mediach i był poddany dogłębnym analizom. Jak mawiał Mark Twain, że w każdym żarcie jest szczypta prawdy, tak w skeczu słowa o tym, że Amerykanie powinni dać teraz szansę biznesmenowi, a nie prawnikowi były w moim odczuciu tą szczyptą prawdy. Mam nadzieje, że słoń przegoni tym razem osła, który przebiegł mu między nogami.

I na koniec, to co bardzo lubię tam za oceanem. Wszyscy angażują się w wybory i zachęcają do rejestracji wyborczej, więc wielu min. artystów zachęca do rejestracji bez sugerowania kandydatyów. Ja wiem, że przeciwnicy demokracji będa narzekać, ze to próżna nagonka itp. , ale chodzi o sam fakt poczucia jakiejkolwiek odpowiedzialności, a nie totalnej dezynwoltury w stylu “mam to w dupie”. Mi się tam podoba.

A kampania u nas? Poczekamy, zobaczymy. Myślę, że show będzie.
(Chciałbym zobaczyć premiera w złotym łańcuchu i złotymi zębami z bursztynu, bo w państwach postkolonialnych będących pod wpływem cywilizacji bizantyjskiej tacy z reguły mają uznanie.)

-elwood

Zobacz galerię zdjęć:

Twitter - @WSamoPoludnie Blogger - http://wsamopoludnie12.blogspot.com/ Large Visitor Map

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka