Za chwilę finał tegorocznego festiwalu Eurowizji. W dobrym tonie, przynajmniej w Polsce, jest wypowiadać się na temat tego festiwalu krytycznie czy nawet pogardliwie. Ja jednak wyłamuję się z tej konwencji. W Eurowizji "zakochałem się od pierwszego wejrzenia", od pierwszego konkursu, jaki miałem możliwość obejrzeć w 1974 roku. Miałem to szczęście, że oglądałem wtedy triumf ABBY. Od tego czasu namiętnie oglądam kolejne festiwale Eurowizji i uważam, że odegrały one wielką rolę w dziele jednoczenia kontynentu europejskiego. Przez długi czas żałowałem, że nie uczestniczy w nich Polska. Nasz debiut nastąpił w 1994 roku i od razu przyniósł 2. miejsce Edyty Górniak, co do dziś pozostaje naszym najlepszym osiągnięciem w tym festiwalu. Potem dołączały inne kraje Europy Wschodniej i Bałkanów, które w pewnym czasie zdominowały kolejne festiwale. Wypaczało to nieco wyniki konkursu, było jednak ważne i potrzebne dla umacniania dumy narodowej tych krajów oraz ich poczucia przynależności do wspólnoty europejskiej. I za to wielkie Ci dzięki, Eurowizjo!
1974 - ABBA i "Waterloo"
1976 - Brotherhood of Man, brytyjska wersja Abby, zespół jednego przeboju
1982 - Nicole, pierwsze zwycięstwo Niemiec. Na drugie trzeba było czekać aż do 2010 roku
1988 - Celine Dion, laureatka z Kanady w barwach Szwajcarii
1994 - Edyta Górniak, debiut oraz najlepszy występ Polski na Eurowizji
2004 - Rusłana, brawurowy występ i zwycięstwo dla Ukrainy
2009 - laureat: Aleksander Rybak, Białorusin w barwach Norwegii