Protokół wraz z załącznikami Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego w kwestii rozmów załogi w kokpicie Tu-154 M potwierdza to, co już wcześniej wiedzieliśmy: piloci chcieli odejść i zamierzali wykonać podejście próbne. W przypadku nieudanej próby, samolot miał wzbić się na automacie. Ale są też nowe informacje, wyłaniające się z odczytanych zapisów.
Załoga Tupolewa od początku miała świadomość, że nie wyląduje. Potwierdzają to słowa do dyr. Kazany, wypowiedziane przez niezidentyfikowaną osobę: "Panie dyrektorze - wyszła mgła w tej chwili i w tych warunkach, które są obecnie, nie damy rady usiąść". I dalej: "Spróbujemy podejść -zrobimy jedno zajście - ale prawdopodobnie nic z tego nie będzie".Te fragmenty dobitnie świadczą o tym, że załoga nie próbowała robić z siebie "debeściaków" i nie chciała lądować na siłę, wbrew logice, co powtarzają jak mantrę medialni eksperci - z Tomaszem Hypkim na czele. Realistycznie oceniono sytuację, by wykonać plan podejścia do 100 m. Co ciekawe, piloci kilkakrotnie wspominali o wyborze lotnisk zapasowych. Wyrażali zdziwienie, że sami muszą je wybierać. I zastanawiali się, czy wystarczy im paliwa.
W rozmowach w kokpicie dostaje się polskiej stacji meteorologicznej. Około 8:16 (polskiej czasu) piloci dyskutują: "Ale dziesiąta i mgła? Bez jaj, nie. Wychodzi gdzieś mgła, a oni nie uwzględnili wcale tego". Poza tym: "To nasze meteo jest naprawdę zajebiste". Załoga nie do końca zignorowała sygnał Terrain Ahead, jaki się na początku pojawił ok. 8:40: "-Tam jest obniżenie?, Arek. -Wiem, zaraz będzie. -Tam, to jest taki ... ? -Może coś się...?". Protasiuk wraz z resztą załogi byli więc nieco zdziwieni sygnałem o zbliżającej się ziemi, pytając, czy może coś się nie zepsuło - tak można się domyślić z wykropkowanego fragmentu. Jednocześnie mieli świadomość, że wchodzą w jar.
Nie ma żadnych sensacji, związanych ze stewardessą. Jan Osiecki zapowiadał, że w swoich nowych odkryciach powiąże kobietę z telefonem Lecha Kaczyńskiego do brata, z czego wynikałoby rzekome lądowanie. Nie da się tego jednak zrobić, posługując się zapisami komisji Millera. Kobieta wchodzi w okolice kokpitu o 8:15 i oznajmia, że Prezydent chce skorzystać z telefonu. Załoga zastanawia się, czy jej coś "powiedzieć", ale to nie dowód na naciski Jarosława Kaczyńskiego czy tezę, że rozmowa braci była kluczowa dla tego lotu.
Propagandyści tej wersji - tu zwracam się również do autorów książki "Ostatni lot" - powinni wbić sobie do głowy jeszcze jedną wymianę zdań w kokpicie: "A jak nie wylądujemy to co?" Odp. "To odejdziemy".
http://static.presspublica.pl/red/rp/pdf/kraj/protokolymillera/Zalacznik_nr_8_-_Odpis_korespondencji_pokladowej.pdf
Publicysta i redaktor Salonu24, "Gazety Polskiej", "Gazety Polskiej Codziennie", kiedyś "Dziennika Polskiego" (2009-2011, 2021-2023).
Wszystkie zamieszczone teksty na tym blogu należą do mnie i mogą być kopiowane do użytku publicznego tylko za moją zgodą.
Grzegorz Wszołek
Utwórz swoją wizytówkę
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka