Nie żyjemy w normalnym kraju. Prokurator wojskowy, który tłumaczył inwigilację dziennikarzy i obywateli, właśnie się postrzelił na konferencji prasowej. Trudno uwierzyć w to, by tragiczne wydarzenie miało związek z tą sprawą czy naciskami na wojskowych w śledztwie wokół strat armii.
To jest wręcz niespotykana historia. Przybył, krytykujący wszelkie organy, sprawdzające działalność jego kolegów po fachu, po prostu strzelił do siebie. Ten sam śledczy wcześniej sugerował "Rzeczpospolitej", iż do łańcuszka przecieków ze śledztwa ws. Smoleńska NPW doszła po mailach Macieja Dudy z tvn24.pl. Okazało się jednak, że i on przez prokuratorów był inwigilowany przez pół roku w 2010 r. Odsunięty został od sprawy Marek Pasionek, rzekome "źródło" informacji. Prokuratura Okręgowa w Warszawie nie potwierdziła stawianych mu zarzutów.
O co tak naprawdę w tym wszystkim chodzi? Na to pytanie powinien odpowiedzieć gen. Krzysztof Parulski. On jest kluczem do wielu pytań w związku z bulwersującymi działaniami NPW. Skoro wszystko idzie w "jak najlepszym kierunku", a żadnego naruszenia prawa "nie było" w śledzeniu obywateli, dlaczego płk Przybył się postrzelił przed kamerami?
Publicysta i redaktor Salonu24, "Gazety Polskiej", "Gazety Polskiej Codziennie", kiedyś "Dziennika Polskiego" (2009-2011, 2021-2023).
Wszystkie zamieszczone teksty na tym blogu należą do mnie i mogą być kopiowane do użytku publicznego tylko za moją zgodą.
Grzegorz Wszołek
Utwórz swoją wizytówkę
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka