Grzegorz Braun nie po raz pierwszy chlapnął, co mu ślina przyniosła na język. Uznany dokumentalista, autor ciekawych filmów, często wychodzi poza swoje role, marnując swój zapał i talent. Wydaje się symetrycznym odbiciem reżyserów i aktorów, znajdujących się akurat na przeciwstawnym biegunie sceny politycznej. Kiedy już coś powie dosadnego, nie można tego obronić. Środowiskom antyprawicowym jest to zresztą na rękę.
Reżyser wprost, w żaden zawoalowany sposób, nawoływał do agresji, sugerując, że należy posłać dziennikarzy TVN i "Gazety Wyborczej" na tamten świat. Opowiadanie, że chodziło mu o wykończenie konkurencji kupy się nie trzyma - wystarczyło, by kilka zdań potem wyjaśnił, iż należy się organizować, tworzyć swoje media etc. Nic takiego nie miało miejsca, poza nawoływaniem do agresji za "zdradę".
Chyba nie muszę przedstawiać własnej opinii na temat wspomnianych środowisk medialnych, jest ona przecież bardzo krytyczna. Ale od wskazywania i nazywania po imieniu kłamstw, od polemik do wywoływania agresji daleka droga. Nie wiem, po co Braun powiedział coś tak niedorzecznego, wiedząc, że spotkanie w "Roninie" jest nagrywane i prędzej czy póniej ktoś go wyciągnie na wierzch.
Rozsądkowa strona debaty publicznej ani zbytnio się słowami Brauna nie podnieca albo się od niego odcina, widząc, co wyrabiają prorządowi publicyści. Reżyser zaszkodził, niestety, nie tylko sobie. Teraz od Lisa po Paradowską, wszędzie możemy wyczytać, że Brunon K. to "żaden przypadek", a następny "zamachowiec" może wzorować się na przykładzie prawicowego dokumentalisty. Może i podle wykorzystują fatalne opinie Brauna, ale z drugiej strony nie manipulują jego słowami ani nie wymyślili ich sobie. Robią to, co potrafią najlepiej - chcą zawładnąć narracją, zohydzić prawicę, dzięki amunicji, jaką podał im sam Braun. Warto to podkreślić.
Niepokojące jest jeszcze to, że kiedy na Twitterze "ośmieliłem się" nie brać w obronę Brauna, kilku prawicowych czytelników zarzuciło mi "zmianę poglądów" czy "podatność na manipulację". Widocznie to samo wypadałoby powiedzieć o prof. Andrzeju Nowaku. Nie można przyzwalać na wszystko, tylko dlatego, że czujemy jakąś więź, choćby wynikającą z poglądów z danym środowiskiem. Nie można posługiwać się tymi samymi metodami, które piętnujemy u rzekomych przeciwników.
Niestety, obie strony awantury tego kompletnie nie rozumieją, a jedna - silniejsza - wykorzystuje ją perfidnie, wcześniej przmymykając oczy na chamstwo Palikota, Niesiołowskiego albo "dorzynanie watah" Sikorskiego.
Publicysta i redaktor Salonu24, "Gazety Polskiej", "Gazety Polskiej Codziennie", kiedyś "Dziennika Polskiego" (2009-2011, 2021-2023).
Wszystkie zamieszczone teksty na tym blogu należą do mnie i mogą być kopiowane do użytku publicznego tylko za moją zgodą.
Grzegorz Wszołek
Utwórz swoją wizytówkę
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka