wujcio Stefan wujcio Stefan
207
BLOG

Historia kołem się toczy, czyli o chińskich kanonierkach

wujcio Stefan wujcio Stefan Gospodarka Obserwuj notkę 0

W dowolnej dyskusji na jakikolwiek związany z ekonomią temat w 65% przypadków zawsze w końcu schodzi na Chińczyków. Albo COVEC, albo "dutkanie" Chińczyków przez FED (o czym pisałem wcześniej) albo na tanią chińską produkcję. Na tą następną nawet najczęściej, czemu dziwić się nie sposób. Wszyscy o taniej chińskiej produkcji wiemy niewiele, poza tym, że jest. A nic tak nie przydaje światowego sznytu jak stwierdzenie, że "Chińczycy nas zaleją". Wiedział o tym już Wyspiański, wkładając w usta chcącemu błysnąć przed inteligentem chłopu frazę o tym, że "Chińczyki trzymają się mocno".

Chińczyki spędzają sen z powiek nie tylko bohaterom dramatów czy też ludziom, którzy chcą pchnąć dyskusję na nikomu nieznane tory by móc nieco poblagować bez obawy nakrycia. Miałem ostatnio przyjemność uciąć sobie pogawędkę z wcale rozsądnym człowiekiem na temat FEDu. Jegomość ów również nie był przekonany co do skuteczności (rozumianej jako osiągnięcie wyznaczonego przez FED celu) pompowania pieniędzy i szeroko pojętego interwencjonizmu. Pocieszał się tym, że uchroni to gospodarkę przed bolesnym (a zdaniem autora tego bloga również nieuniknionym) dostosowaniem do realiów: bankructw i zamknięć. Bo chociaż, tu się zgodziliśmy, w normalnym systemie jak i w naturze normalne jest nie tylko to, że organizmy zarówno się rodzą jak i umierają, gdzieś tam jest granica tego umierania. A za granicą czekają gotowi wykupić wszystko i wszystkich Chinczycy.

Stąd gładko można przejść do tematu wolnego handlu a w szczególności ceł. Skoro ratujemy padające stocznie i fabryki z obawy przed hordami chińskich kramarzy, czemu by właściwie nie dosunąć im tak zaporowych ceł na ich szmelc żeby nie opłaciło im się nic u nas sprzedać, zaś na kupno tych towarów decydowali się tylko studenci sinologii i inni niegroźni dziwacy? Tak też pomyśleli Wysocy Komisarze Unii Europejskiej, na część towarów ponakładali cła, na inne zaś różne dziwaczne przepisy, regulujące na przykład kąt nachylenia czubka banana względem śródbanania i takie tam.

Może się wydawać, że to do czegoś prowadzi i czemuś służy. W końcu jest jakaś granica, poniżej której nawet Chińczykom nie opłaci się dopłacać do swoich towarów. Masę towarów można wyprodukować w Europie a to, czego u nas się nie dostanie (bataty, ropa naftowa czy agawa sizalowa). można sprowadzić przy cle preferencyjnym albo i bez niego. Wszystko pięknie i cudnie, ale to już było.

Jakieś dwieście lat temu pewien chiński cesarz miał rzec brytyjskiemu dyplomacie, że w Chinach jest wszystko i może się chłop wypchać sianem w podskokach. Czy Brytyjczyk postąpił zgodnie z zaleceniem cesarza, historia chyba milczy. Tak czy inaczej. wtedy to Wielka Brytania była wielkim, światowym imperium szukająym rynków zbytu, opychającym komu się da swoje tanie (wytworzone przy użyciu maszyn) wyroby zaś chiński cesarz ze swoimi mandarynami i eunuchami reprezentowali zamknięty, zbiurokratyzowany i niewydolny twór państwowy. I stosowali dziwnie znajome techniki: krępowali jak się dało handel i cieszyli się, że po domach chińskich chłopów nie ma produktów Made in UK. Jakie były tego skutki, wszyscy wiemy. W końcu Brytyjczycy się wkurzyli i przypłynęły kanonierki. Po wojnach opiumowych pojawiły się nierównoprawne traktaty (zniesione dopiero za Czang-Kaj-Szeka w latach trzydziestych XX wieku!), porty traktatowe, międzynarodowe settlementy. Przemyt i korupcja kwitły w najlepsze, osłabiając dynastię mandżurską. W XX wiek Chiny wkroczyły jako cień samych siebie.

Mniej więcej w czasie wojen opiumowych, nieco na północny wschód do znacznie biedniejszej Japonii (na tyle biednej, że nikt sobie nią głowy nie zawracał) przypłynęła eskadra amerykańskiej marynarki wojennej i zarządała otwarcia portów autarkicznej Japonii. W odróżnieniu od Chińczyków, Japończycy byli tak słabi, że o podjęciu walki z państwem zachodnim nie mogli nawet marzyć. Wpuścili więc Amerykanów i Europejczyków, zakasali rękawy, wzięli się poważnie do roboty...

W następnym wieku dokopali Cesarstwu Rosyjskiemu, niemal podbili Chiny, upokorzyli Imperium Brytyjskie i przez 4 lata ze zmiennym szczęściem walczyli z największym mocarstwem świata.

Nie można w nieskończoność chować się za cłami i zaporami prawnymi, niczym cesarz ze swoimi mandarynami. Nie ma lekko. Kanonierek co prawda już nikt nie używa i póki co nie grozi nam inwazja chińskich lotniskowców: póki co mają tylko jeden. Francja zresztą też. Ale kto może przewidzieć, co stanie się za lat pięćdziesiąt ?

Lubię rano zaparzyć sobie kubek obrzydliwej kawy, poprzeglądać wiadomości z mainstreamowych serwisów informacyjnych i potłumaczyć z orwellowskiego na nasze. Ostatnio coraz częściej gram na basie. Moja strona jest warta2,73 Mln zł

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka