Na polskiej scenie intelektualnej rzadko pojawiają się książki, które już samym faktem istnienia wywołują ferment. Jeszcze rzadziej zdarza się, że ich autor potrafi tak precyzyjnie wstrzelić się w zbiorową podświadomość, jednocześnie ją wyzywając, hipnotyzując i drażniąc. Grzegorz Braun – reżyser, publicysta, polityk, a od lat także postać graniczna – opublikował dzieło, które trudno opisać bez emocji. „Gietrzwałd. Wojna Światów 1877” to nie tylko książka. To intelektualny granat wrzucony do stęchłej studni polskiej pamięci historycznej.
Braun nie pierwszy raz ucieka się do formy totalnej. Przyzwyczaił nas do monumentalnych narracji filmowych i radykalnych tez, które wyznaczają jego nieustępliwy kurs: Polska musi zrozumieć własną historię na nowo – albo przegra przyszłość. Tym razem sięga po wydarzenie, które większości czytelników kojarzy się, jeśli w ogóle, z prowincjonalnym mitem: objawieniami maryjnymi w warmińskim Gietrzwałdzie. Ale u Brauna – jak to u Brauna – Gietrzwałd to nie tylko cud. To strategiczny punkt zapalny w europejskiej rozgrywce imperiów. I front starcia między siłami, których natura wymyka się kategorii czysto politycznej.

Trudno przejść obojętnie obok stylu, w jakim „Gietrzwałd. Wojna Światów 1877” został wydany. Monumentalna publikacja, z ponad 250 ilustracjami, grafikami i archiwalnymi zdjęciami, stanowi rozszerzenie i pogłębienie głośnego filmu dokumentalnego współtworzonego przez Włodzimierza Skalika i Brauna. W książce znalazły się głosy kilkudziesięciu historyków – ale to nie sucha nauka dominuje nad tekstem. Braun nie chce relacjonować historii – on ją reinterpretować. Z pasją, której nie można odmówić – choć można ją kwestionować.
Narracja, którą rozwija, opiera się na szokującej tezie: objawienia Maryjne w Gietrzwałdzie nie były tylko duchowym fenomenem, lecz bezpośrednią interwencją Nieba w planowaną globalną katastrofę. To dzięki tym objawieniom – według Brauna – nie doszło do wybuchu nowej wojny światowej już w roku 1877. To one zatrzymały machinę powstańczą, której zapalnikiem miała być dywersja organizowana przez tajny Rząd Narodowy pod kierownictwem Adama Sapiehy. To one zablokowały pruskie manewry, destabilizujące kontynent.
Nie byłoby tej narracji bez pracy ks. dr. Krzysztofa Bielawnego, który – jak sugeruje Braun – odkrył zapomniane wątki geopolityczne wokół Gietrzwałdu. Polski Kościół, patriotyczne elity, Londyn, Petersburg, Berlin – każdy z tych ośrodków miał swoje plany wobec podzielonej Polski. Ale, jak sugeruje autor, był ktoś jeszcze. Ktoś spoza gry. Ktoś, kto odmówił podpisania aktu końcowego.
To oczywiście wizja, która dla jednych będzie objawieniem – dla innych bluźnierstwem. Bo Braun nigdy nie był twórcą bezpiecznym. W każdym medium, którego się ima – czy to trybuna sejmowa, kamera dokumentalna czy teraz papier książki – szuka napięcia, pęknięcia, zgrzytu. Nawet wśród tych, którzy się z nim zgadzają, budzi niepokój. Nie da się jednak ukryć: „Gietrzwałd. Wojna Światów 1877” to dzieło konsekwentne i przemyślane. To również – co warto podkreślić – książka pięknie wydana. I o czymś. O czymś więcej niż tylko objawieniach.
Czy zatem mamy do czynienia z religijną rekonstrukcją wydarzeń sprzed niemal 150 lat? Czy może z zamaskowanym manifestem politycznym, opakowanym w narrację quasi-teologiczną? A może – i to być może najbardziej intrygujące – z próbą stworzenia nowego paradygmatu polskiej historii: historii, w której wydarzenia duchowe są równie realne jak sztabowe mapy i dyplomatyczne depesze?
Grzegorz Braun wie, jak opowiadać. Ale przede wszystkim wie, jak budować napięcie. Ta książka nie jest kolejnym ceglastym tomem z dziedziny „patriotyzmu historycznego”. To opowieść, która uwiera. Która drażni racjonalistów. Która zachwyci tych, którzy w dziejach widzą rękę Opatrzności. I która, jak przystało na twórcę tak kontrowersyjnego, zostawi czytelnika z pytaniem, na które odpowiedź nie padnie w ostatnim akapicie.
Bo Braun nie daje odpowiedzi. On zadaje pytania, których inni nawet nie chcą sformułować.

Od debiutu w 1994 roku aż po dzień dzisiejszy wydawnictwo Fronda wydaje awangardowy kwartalnik oraz nietuzinkowe książki w trzech głównych kategoriach: – publicystyka konserwatywno–prawicowa, – książki historyczne odkłamujące historię Polski i świata, – literatura katolicka podawana w nowatorskiej formie. Czytelnicy doceniają publikacje wydawnictwa Fronda za niezaprzeczalną wartość merytoryczną oraz wyrazistość. Nie byłoby to możliwe bez znakomitych autorów, takich jak: Gilbert Keith Chesterton, Szymon Nowak, Sławomir Cenckiewicz, Tadeusz Płużański, Dorota Kania, Jerzy Targalski, Maciej Marosz, Piotr Gontarczyk. Z roku na rok wydawnictwo bardzo prężnie się rozwija i z małej oficyny, oferującej swoim odbiorcom wartościowe, aczkolwiek niszowe publikacje, stało się przedsiębiorstwem z ogromnym potencjałem, wydającym także bestsellery, takie jak: „Dziewczyny Wyklęte” Szymona Nowaka czy seria „Resortowe dzieci”. Fronda (w starofrancuskim proca) jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych marek na polskim rynku wydawniczym. Obecnie, oprócz książek i kwartalnika Fronda Lux wydawanych przez FRONDA PL Sp. z o.o., funkcjonuje całkowicie niezależny, prowadzony przez inną firmę portal Fronda.pl.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura