Sprawa jest prosta, a dzięki cenzurze na S24 mało kto mnie przeczyta.
Cała afera z kryzyem europejskim jest dęta jak wydmuszka. Zadłużenie nie powstało wczoraj, a powoli narasta od wielu lat. Po prostu - branża finansowa postanowiła skapitalizować zyski sprzedając przed kryzysem, a kupując po jego wybuchu (wielokrotnie taniej).
Dlatego w interesie branży finansowej za jakieś 3-4 miesiące będzie powrót do wychwalania gospodarek Unii Europejskiej. Tak jak z polską walutą - wszyscy się nastawiali na obronę złotego na koniec roku, ale finansowe hieny (co oczywiste) zagrały odwrotnie i zarobiły na durniach, którzy uwierzyli w gwałtowne tąpnięcie wartości złotego.
Polska gospodarka (mimo, że jestem tzw. pisiorem) trzyma się na tyle dobrze, że te wszystkie upadki złotego to machloje JP Morganów, Goldmanów Sachsów, Morganów Stanleyów i paru agencji ratingowych. Machloje przy cichej aprobacie rządu (do pewnego momentu).
Nasze zadłużenie - wbrew alarmistycznym wystąpieniom działaczy PiS - jest na tle europejskim (zwłaszcza krajów starej "Piętnastki") - zaskakująco niskie. Być może dzięki progom ostrożnościowym w KOnstytucji, być może dzięki faktowi, że UE nas stro pilnowała, żebyśmy nie przekroczyli 60% wg unijnej nomenklatury (a taka Grecja, Włochy - jak święte krowy zadłużały się jak hazardziści z pechem do kart).
Dlatego też nie ma co krzyczeć - polska gospodarka ma się dobrze, a może się mieć jeszcze lepiej. Zwłaszcza jeśli rząd w końcu zabierze się do reform, które Tusk zapowiadał w swim expose.
Do tego wzrost płac w Chinach (presja na budowanie w tym kraju popytu wewnętrznego) podniesie relatywną konkurencyjność przemysłu polskiego (i ogólnie europejskiego). Dlatego Chinom PKB spadnie (to znaczy wzrost będzie niższy niż dotychczas), a w Polsce (i może w UE) lekko podskoczy...
I tak idąc dalej - w połowie roku uspokoi się wrzawa w strefie euro, banki nachapią się "pożyczek" pomocowych - w tym naszej oddanej bankrutom za bezdurno (bo ani w strefie euro nie jesteśmy, ani tą pożyczką znaczącej pozycji w UE nie kupimy - wbrew bajdurzeniu Tuska).
Gospodarka europejska mimo "zawirowań" bełtanych przez paru chciwych bankierów - ma się dobrze i nadal tak się będzie miała.
Inną sprawą są ewentualne konflikty polityczne - jeśli UE nie wróci do korzeni "jedności", nie wprowadzi drakońskich kar za przekraczanie kryteriów z Maastricht - rozpadnie się jak domek z kart.
Z drugiej strony, formuła BIUROKRACJI - czyli rządów urzędników z Komisji Europejskiej, zamiast DEMOKRACJI (która jak widać jednak idzie w kierunku rozdawnictwa i populizmu), po pierwsze budzi sprzeciw, ale po drugie - może być dobrym rozwiązaniem w celu powstrzymania politycznych durniów przed krótkowzrocznymi działaniami, przynoszącymi w dalszej konsekwencji kryzysy i załamania gospodarcze.
Na świecie będzie gorąco - kraje muzułmańskie w końcu zaatakują Izrael, któremu przyjdą na pomoc USA.
Jeśli Polska nie będzie na tyle durna, żeby pójść z pomocą "amerykańskim przyjaciołom" - konflikty nas w żaden sposb nie dotkną. Musimy tylko się wypiąć na NATO, które nam nic nie dało i nie da.
Stany po takim knflikcie gospodarczo już się nie podniosą, a Chiny zadadzą im ostateczny "coup de grace" za pomocą amerykańskich obligacji...
Rosja ma szansę pozbyć się Putina, ale raczej kolejny bandzior dojdzie do władzy - Rosjanie nie dorośli do demokracji (bardziej nawet niż Polacy) - dlatego będą nadal oddawać władzę nieodpowiednim ludziom.
Po upadku oligarchii Putina - baćka Łukaszenka również upadnie (a raczej ucieknie z kraju, do innego raju, gdzie będzie wydawać w spokoju ukradzione ruble).
W krajach tzw. trzeciego świata - będą wybuchać wojny i zamieszki wywoływane przez rosnące ceny żywności (i ropy - po zmniejszeniu wydobycia wskutek wojny arabskiej)...to raczej nieuniknione.
Wiele tyranii upadnie w tym czasie. Prawie tyle samo się narodzi. A wszystko w krwi ofiar, które do końca będą wierzyć, że walczą o wolność.
Tak będzie wyglądać 2012 rok - nic nowego pod słońcem.
I tylko na koniec dobra informacja - frank szwajcarski poniżej 3 zł.
Komentarze