Dom Spotkań z Historią Dom Spotkań z Historią
442
BLOG

Deficyt zaufania i ryzyko w polskim społeczeństwie po 1989

Dom Spotkań z Historią Dom Spotkań z Historią Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 14

Maria Rogaczewska

Gdy przychodzi do sformułowania jakiejś ogólnej charakterystyki polskiego społeczeństwa po 1989 roku, socjologowie często twierdzą, iż Polacy są społeczeństwem ludzi nieufnych, nieżyczliwych dla innych i niemal nieaktywnych obywatelsko. Przekonanie o wzajemnej nieufności i nieżyczliwości Polaków jest nie tylko socjologiczną cliché, ale też silnym autostereotypem. Wystarczy zapytać przysłowiowego taksówkarza: „Co Pan myśli o społeczeństwie polskim?”, aby usłyszeć odpowiedź, jaką ja sama niedawno usłyszałam: „Ludzie to hieny, proszę pani. Każdy tylko szuka, jak tu wyrwać coś dla siebie”.
Wyniki sondaży w zakresie zaufania społecznego nie zmieniają się od lat – w Polsce uogólnione zaufanie społeczne, czyli przekonanie, że większości ludzi można ufać, wyznaje zaledwie nieco ponad 20% Polaków. Od lat jest to najgorszy wynik spośród wszystkich badanych państw. Jednak interpretacja tego wyniku jest aż nazbyt często podszyta przesądami socjologów i płytkimi stereotypami, a przyczyny deficytu zaufania społecznego są bardziej złożone, niż to by się nam na pierwszy rzut oka wydawało.
W debacie o zaufaniu w Polsce, zbyt rzadko bierze się pod uwagę ważny czynnik, który przemienił po 1989 roku życie całego społeczeństwa. Tym czynnikiem jest ryzyko. Po 1989 roku radykalnie zmienił się sposób, w jaki ludzie doświadczają ryzyka (i poczucia bezpieczeństwa) w swoim życiu i codzienności.
Ryzyko przed 1989 roku było w przeważającej mierze przerzucone na państwo: to ono dbało o odpowiednią liczbę miejsc pracy (oczywiście często zupełnie fikcyjnych) i zapewniało podstawy życiowego funkcjonowania jednostek. Większe życiowe ryzyko dotyczyło stosunkowo nielicznych, którzy zdecydowali się na konsekwentną działalność anty-reżimową. Ryzyko przez nich podejmowane było realne: można było być wyrzuconym ze studiów, dostać zakaz wyjazdu z kraju, być prześladowanym, więzionym, a w najbardziej drastycznych przypadkach, nawet stracić życie, jak ks. Jerzy Popiełuszko czy górnicy z „Wujka”. Jednak było to za każdym razem ryzyko znane i przewidywalne. Znał je i liczył się z nim każdy, kto podejmował działalność anty-reżimową, liczyli się z nim także niezależni twórcy, nauczyciele, księża, intelektualiści, robotnicy, a także prywatna inicjatywa gospodarcza.
Po 1989 roku wydawało się, że to ryzyko nagle znikło – że można wreszcie robić i zdobywać wszystko, poczuć się bezpiecznie i żyć bez lęku. Wydawało się, żę oto słowa Jana Pawła II „Nie lękajcie się!”, wypowiedziane zaraz po wyborze na Stolicę Piotrową, stały się ciałem. Było w tym niezwykłe poczucie euforii (które dobrze pamiętam, choć miałam wtedy zaledwie 11 lat).
Należy jednak pamiętać o dwóch bardzo ważnych procesach, które spowodowały, że upadek reżimu wcale nie wiązał się ze zniknięciem ryzyka, strachu i niepewności, oraz pojawieniem się na to miejsce zaufania. Te dwa procesy doprowadziły do tego, że nie została spełniona obietnica i nadzieja, zawarte implicite w marzeniach dysydentów i ludzi walczących o wolność.
 
Zatem, po pierwsze, ryzyko gwałtownych przemian nigdy realnie nie dotknęło samych przedstawicieli reżimu oraz ludzi władzy. Ich wejście w nową erę było miękkie i łagodne, czego dobrym symbolem są kolejne fale sprzyjających im uwłaszczeń oraz dostatnie uposażenia, jakie do niedawna im przysługiwały. Po drugie, ryzyko związane z historycznym przełomem zostało niemal w całości i bardzo szybko przerzucone z państwa na obywateli, na samotne jednostki i na rodziny. Odbyło się to nagle i niespodziewanie.
 
Niewielu mogło liczyć na „miekkie lądowanie” i niewielu było przygotowanych na nowe rodzaje ryzyka, tym razem ryzyka nieobliczalnego, nieprzewidywalnego i o wiele trudniejszego do obrachowania, niż uprzednio.
Wprowadzenie pojęcia „ryzyka” oraz doświadczenia ryzyka przez zwykłych ludzi pozwala nam zrozumieć, jak dalece niewystarczające są analizy socjologów (oraz opinie elit intelektualnych), które głoszą, że w Polsce nie ma społeczeństwa obywatelskiego, ponieważ ludzie nie nauczyli się korzystać z wolności. W analizach tych twierdzi się, że społeczeństwo „nie dojrzało” do wolności, że dało się opętać konsumenckim zachciankom i pożądliwości, związanym z pojawieniem się bogactwa i nasyceniem dobrami.
Sądzę jednak, to nie tylko „ucieczka od wolności” i konsumpcyjny miraż są przyczynami braku zaangażowania i braku zaufania oraz słabego społeczeństwa obywatelskiego. Nie stoją też za tym wyłącznie złe nawyki z czasów komunizmu. Zresztą przecież już zdążyły wyrosnąć zupełnie nowe pokolenia, które komunizmu wcale nie pamiętają!
Jedną z najbardziej istotnych przyczyn nieufności Polaków do siebie nawzajem oraz do różnych instytucji rządzących jest przede wszystkim sprywatyzowanie prawie wszystkich rodzajów ryzyka (nie tylko ekonomicznego, ale przede wszystkim egzystencjalnego), jakie niesie ze sobą wolny rynek, przerzucenie tego ryzyka wyłącznie na barki jednostek i rodzin, szczególnie najsłabszych. Przykładem tego są rodziny wielodzietne i rodziny z osobą niepełnosprawną: ich położenie prawne i ekonomiczne w Polsce jest jednym z najmniej korzystnych pośród wszystkich krajów UE.
Oskarża się Polaków o to, że nie umieją korzystać z wolności. Ci z nich, którzy jednak umieją z niej korzystać, a zatem budować społeczeństwo obywatelskie to ci, którym historia zapewniła 'miękkie lądowanie': znaleźli się w nowych czasach od razu z kapitałem wiedzy, kultury i wykształcenia, z rentą odziedziczonej tradycji. To grono elit intelektualnych, nierzadko potomkowie polskiej arystokracji i inteligencji jeszcze przedwojennej. To również ci, którzy znają swoje ludzkie ograniczenia i nie szukają poczucia fałszywej wszechmocy w konsumpcji – nie są jak rozpuszczone dzieci w sklepie z zabawkami, ale jak pokorni wędrowcy, którzy wiedzą, że muszą przejść przez życie z bardzo ograniczonymi zasobami.
Paradoksalnie wolność – i społeczeństwo obywatelskie – rozkwitają tam, gdzie ludzie mają poczucie swoich ograniczeń i gdzie znaleźli w sobie autentyczny heroizm samodzielnego radzenia sobie z ryzykiem. Mamy w Polsce wspaniałe, solidarne inicjatywy rodziców dzieci niepełnosprawnych i samych osób niepełnosprawnych; inicjatywy związane z samopomocą różnych grup; inicjatywy społeczne blisko związane z religią katolicką (hospicja), która sprzyja ludzkiemu poczuciu ograniczoności i przypomina nam o tym, że jesteśmy śmiertelni; wreszcie, wolna inicjatywa gospodarcza, podejmowana tam, gdzie nie ma uprzywilejowanych państwowych korporacji i branż.
Niestety, najmniejszą umiejętność korzystania z wolności oraz budowania solidarności i zaufania mają u nas ci, którzy przerzucają całe ryzyko oraz lekkomyślnie konsekwencje swoich działań na innych. Oni nie liczą się już z żadnymi ograniczeniami, zachowując oczywiście pozory legalnego funkcjonowania, ale często zdradzając 'duch prawa'. Są to ludzie elit rządzących oraz część elit intelektualnych, gospodarczych i biznesowych. Nie rozumieją oni swojej odpowiedzialności wobec przyszłych pokoleń. Nie rozumieją, że to jest zwyczajnie nieetyczne, aby nieustannie przerzucać koszta wszystkich reform na najsłabszych członków społeczeństwa – na najmłodsze dzieci, młodzież i rodziny spoza grona elit, które w istocie rzeczy obecnie ponoszą największe ryzyko egzystencjalne.
Solidarność jest możliwa, jeśli widzę w drugim człowieku moją własną ludzką biedę i ludzkie ograniczenia. Jeśli ich nie widzę, i sam nie doświadczam, wtedy znika solidarność, ale wraz z nią znika też prawdziwa ludzka wolność. 

Blog jest częścią projektu "4 czerwca - Wyłącz system" organizowanego przez Dom Spotkań z Historią (www.dsh.waw.pl). Opowieści ludzi opozycji lat '80, którzy nie trafili na pierwsze strony gazet; ludzi często zapomnianych; ludzi podziemnych; ludzi, którzy wyłączyli system. W rocznicę wyborów, 4 czerwca, na Krakowskim Przedmieściu zorganizowany zostanie Transformator Doświadczeń; w specjalnie wydzielonej strefie zasiądą byli opozycjoniści, którzy przy stolikach opowiedzą o swoim doświadczeniu tamtego czasu. Powstanie też specjalnie zaprojektowana przestrzeń, w której będą mogli się spotkać uczestnicy oporu antykomunistycznego, którzy często nie widzieli się od 20 lat. Redaktor: Michał Łuczewski. Współpraca: Elżbieta Ciżewska, Maciej Cuske, Włodzimierz Domagalski, Seva Shlykau, "Encyklopedia Solidarności".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura