Grzegorz Wysocki Grzegorz Wysocki
32
BLOG

O tym, dlaczego "Polska" jest żenująca, czyli kilka szybkich myś

Grzegorz Wysocki Grzegorz Wysocki Kultura Obserwuj notkę 3

Jeden z największych literackich gniotów, jakie czytałem ostatnimi czasy. Swoją drogą określenie piątej powieści Sławomira Łuczaka mianem „literackiej” będzie zdecydowaną przesadą – z dobrą (a nawet przeciętną) literaturą książka ta ma mniej wspólnego niż instrukcja obsługi elektronicznego opiekacza do kanapek.

Fabuła prostsza niż pisownia tak znaczącego dla tej powieści słowa („dług”): mamy głównego bohatera, Wiktora Demonewicza (sic!), okrutnego i bezwzględnego windykatora pałającego permanentną nienawiścią do wszystkich i wszystkiego, chodzącego z kolejnymi nakazami spłaty długu od domu do domu. Odwiedza tym samym bohaterów „Polski” – ekstremalnego poetę Piotra, wyrzuconego z pracy copywritera Sebastiana czy pożądającej wartej kilkaset złotych „kiecki” Dominiki i jej ukochanego syna Pita, zaczytanego w Tolkienie dilera.

Skąd bierze się nienawiść Wiktora? Ano przyczyna tkwi, jakżeby inaczej, w dzieciństwie spędzonym w bidulu, utracie przyjaciela, który nieszczęśliwie i na przekór słowom Wiktora wdychał klej jednocześnie ustami i nosem, oraz zdeptaniu ukochanych rybek akwariowych przez wyrodnego bidulowego wychowawcę. Od tej pory Wiktor pała nienawiścią, co pomaga mu w osiąganiu kolejnych sukcesów w branży windykatorów. Wieczorami zachodzi do baru „Polska”, gdzie spotyka się z pozostałymi bohaterami powieści, co tak bardzo go drażni, iż dzień kończy w „intergalaktycznym wnętrzu” ulubionej prostytutki Sonii.

Kolejna polska powieść zaangażowana, tyle że tym razem do czynienia mamy z zaangażowaniem wszechstronnym, jako że lista problemów, którym z taką pasją i wściekłością oddaje się Łuczak nie zmieściłaby się w kilkunastu kolejnych postach na Salonie. Wymieńmy kilka: antysemityzm, poeci, narkotyki, AIDS, głód w Afryce, hipermarkety, kółka różańcowe, dewocja, bezrobocie, ból istnienia, alkoholizm, wyzysk pracowników w Chinach, prezydent z wąsami i prezydent bez wąsów, nikomu niepotrzebni filozofowie i puchar europy w tępym wgapianiu się w podłogę. 

Wszystko napisane koszmarnym stylem, bez śladowej ilości jakiejkolwiek refleksji czy wartości, niechby nawet czysto literackiej. Szkoda drzew na druk książek torturujących czytelnika kolejnymi schematami myślowymi, uproszczeniami, stereotypami, prymitywizmami i chybionymi próbami stylizacji na język prostytutek, dilerów czy pracodawców. Lektura grozi porażeniem mózgowym, czego przez dłużące się w nieskończoność godziny doznawał niżej podpisany [a właściwie wyżej, w prawym górnym rogu:)].

 

[Sławomir Łuczak, „Polska”, Wydawnictwo vis-a-vis/Etiuda, Kraków 2005]

Publikacje m.in.: Dziennik, Rzeczpospolita, Ha!art, Studium, Arte, Witryna Czasopism, ARTpapier, Portret, [fo:pa], Literacje. Stale współpracuje z Witryną Czasopism, ARTpapier.pl, Studium i Wirtualną Polską.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura