Na początek wyznanie: Nie jestem Ludem PiS-owskim. Trudno, jeśli to kogoś zniechęci. Tak jest.
Od lat oddaję swój głos na tę partię, bo do żadnej innej nie mam wystarczającego zaufania. Co zrobię, jeśli pojawi się inna partia, która wzbudzi moje zaufanie bardziej niż PiS? Będę na nią głosowała, naturalnie. Właśnie dlatego, że ja w wyborach nie partię wybieram i nie polityków, ale Polskę i moją, moich dzieci przyszłość.
To tyle, żeby oczyścić przedpole z ewentualnych nieporozumień.
Z oczywistych powodów nie jest mi obojętna dyskusja wokół przyszłości PiS-u i jego przywództwa. Mam też swoje na ten temat zdanie.
Czytam sobie wszystkie dobre rady, jak również obawy i proroctwa i tak myślę, że może nie powinno zabraknąć tu i mojego głosu, zwyczajnej kobiety, przedstawicielki Ludu, czy może nawet Narodu. I oto on.
Gdyby Jarosław Kaczyński ustąpił w tej chwili, gdyby jego miejsce zajął ktoś inny, mielibyśmy wkrótce na prawicy sytuację z lat dziewięćdziesiątych. Kilka cnotliwych i bardzo zacnych kanap, z których każda byłaby jedyną cnotliwą i zacną, reszta zaś godną pogardy i unicestwienia. W moim głębokim przekonaniu tylko on jest bowiem zwornikiem tych wszystkich kółek, pełnych ambicji i besserwisserstwa.
Jest nim do tego stopnia, że dla takich jak ja, nie żyjących z tego, że przy rządzie jest ta czy inna partia, ale zmagających się z konsekwencjami tego faktu, usunięcie się (tym bardziej usunięcie!) obecnego Prezesa sprawiłoby, że ta partia stałaby się prawie tak samo mało rozpoznawalna, jak każda inna świeżo założona. Zupełnie niezależnie zresztą od firmujących ją znanych nazwisk, co przeżywaliśmy przecież już tyle razy z okazji powstawania kolejnych nowych partii.
Jarosław Kaczyński nie ma wyboru, jeśli poczuwa się do odpowiedzialności za ten stan, PiS też nie ma wyboru, jeśli chce zajmować swoje miejsce na scenie politycznej i w Parlamencie.
Tacy młodzi i rokujący ludzie jak Zbigniew Ziobro mają swoje miejsce, a wierzę, że będą również mieli swój czas. To nie jest jednak ten czas. Mam nadzieję, że on sam to świetnie rozumie i nie da się ponieść złudnej wierze w dobrą wolę tych, którzy radzi by wsadzić go na konia, z którego musiałby albo spaść, albo odjechać na nim gdzieś w siną dal. Wielu tu było na Salonie piejących nad inteligencją posła Cymańskiego, której to ja niespecjalnie umiałam się dopatrzeć. Ziobro wydaje mi się znacznie lepiej pod tym względem wyekwipowany i dlatego nie wierzę, żeby można mu do tego stopnia zawrócić w głowie.
Ciekawe w tym i to, że entuzjaści „zmiany pokoleń” nie mogą się generalnie zdecydować, z której strony ta partia Ziobry miałaby się ustawić – na prawo od PiS-u, czy może jeszcze bliżej centrum. Z jednej strony „popiera go Rydzyk”, z drugiej „ma szanse przyciągnąć młodych”. Ha! Miałby być obrotowy? A może po prostu miałby przejąć cały elektorat pisowski? Brzmi to poważnie? Dla mnie nie.
W jednym zwolennicy takiego posunięcia mają rację. Na pewno po prawej stronie sceny przydałaby się jeszcze jedna partia, i to nie tylko dlatego, że PiS-owi przydałby się koalicjant. Przede wszystkim dlatego, że z połowy naszych nie głosujących obywateli na pewno nie większość należy do tych, co to tylko piwko i serial w TV, a poza tym to im wszystko jedno. Mylą się ci, którzy tak sądzą. Większość z nich po prostu nie odnajduje siebie w takiej konfiguracji politycznej, jaką obecnie mamy. Wielu z nich to ludzie, którzy przejmują się Polską i losem dzieci i wnuków, ale nie potrafią dostrzec szansy w proponowanej im ofercie. Gdyby ktoś zechciał ich posłuchać i potrafił stworzyć program będący przekonywającą ich ofertą, znalazłby, sądzę, odzew i miejsce w ławach. To jednak nie może być Ziobro, tak samo zresztą jak nie może to być ktokolwiek z PiS-u. To musiałby być ktoś nowy jako polityk, a jednocześnie znany z postawy i działania. No i naturalnie nie aktor i nie sportowiec. A może nawet ktoś całkiem nowy, choćby i dotąd nie znany, w każdym razie z telewizji?
Inne tematy w dziale Polityka