Nie ja jedna mam kłopoty ze zrozumieniem, co się właściwie wokół dzieje. Nie z rynkiem i cenami, służbą zdrowia i szkołami, nie z rządem i tym, co się samozwańczo wyodrębniło z całości, nazywając się „klasą” (polityczną) – ale z nami, ze mną i wokół mnie.
Mamy więc tę, Boże odpuść, „klasę polityczną”, a wokół – bitwa na jajka i pomidory, na oni, na my, na wy, Polacy, nie-Polacy, młodzi wykształceni, starzy niewykształceni, komuna, katole, prawacy, lewacy, oszołomy, ciemnogród, czerwoni, lemingi, mochery, co ślina na język przyniesie, alboś ze mną (z nami), alboś trup.
Nawet i tu, NA SALONIE!, rzadko kto się odnosi do adwersarza w sposób zindywidualizowany, jak do osoby – pan się myli, nie masz racji. Przeważnie natychmiast leci – bo wy pistole (platformersi) tak macie, he, he…
Wczoraj usiłowałam włączyć się w dyskusję nie o Zmarłej Poetce Noblistce, ale o jej poezji. Nie było łatwo. Nie podoba mi się, bo takie mam poglądy, innej możliwości brak. Nie może mi się wszak nie podobać tylko z tego powodu, że po prostu jej wiersze wydają mi się mierne. Przy okazji zostałam również zganiona za to, że podoba mi się Tuwim. Aberracja? Zanik zdolności myślenia?
Wczoraj bardzo ciekawą interpretację zjawiska podał na swoim blogu Seaman: „Hasłowość – jak sama nazwa wskazuje – polega, że delikwent reaguje na hasła, a nie na prawdziwy obraz zdarzenia, znaczenie argumentów, słów czy pojęć”.
Interpretacja nie tylko ciekawa, ale i trafna. Tak, to jest to. Niestety, nie jest tak, że zarażone jest tym tylko „plemię WSI24” i politolodzy. Jako naród zaczęliśmy myśleć właśnie w ten sposób. W każdym razie o sprawach tak zwanych ogólnych, wykraczających poza poranną kąpiel i zakupy w supermarkecie bądź zaprzyjaźnionym sklepiku na rogu.
Gdybyż można było to zjawisko odnieść tylko do jednego plemienia, sprawa nie byłaby aż tak trudna do ogarnięcia rozumem. Można by też zacząć myśleć o jakiejś akcji oporu albo wręcz manewrze oskrzydlającym. Niestety, tak nie jest.
To, że moje własne poglądy lokują mnie w Polsce niebieskiej (patrz mapka powyborcza), nie immunizuje mnie na dostrzeganie podobnych zachowań na obu częściach mapy. Słowa są inne, ale składnia pozostaje ta sama. Coś jak słownikowe tłumaczenie tekstu. Powiedziałabym – awers i rewers. Co się dzieje?
Wszyscyśmy rzeczywiście się zbarbaryzowali, zsowiecieli? To jest ta osławiona mentalność PRL-u? Tak się to zjawisko często opisuje i rzeczywiście tłumaczenie takie jest poręczne i łatwe. Ciągle jednak wydawało mi się ono nieprawdziwe i niesprawiedliwe. Zbyt wielu ludzi znałam w tamtych czasach i znam obecnie, do których ono nie przystaje.
Tylko że wtedy było łatwiej. Byliśmy my i byli oni, i zdawało nam się, że potrafimy się rozróżnić. Zdawało nam się.
Teraz jest trudniej. Nie podoba się jej Szymborska, znaczy prawaczka, PiS-ówka, mocher. Podoba jej się Tuwim – no proszę, co za komuna jedna! – Hasłowość? Hasłowość!
Tak, ale skąd się to bierze? Dlaczego? I właśnie dziś, wydaje mi się, zrozumiałam.
My się jako naród przegrupowujemy. Jak oddziały - po bitwie?, przed bitwą?, dla utrwalenia zdobytych pozycji?, przed dalszym marszem? – tego nie wiem jeszcze. W każdym razie najwyraźniej jesteśmy w trakcie przegrupowywania – jeszcze bezładnego, jeszcze robiącego wrażenie tylko totalnego zamieszania, ale przecież mającego już swój cel.
I dobrze. Żaden, i nasz również, naród nie był monolitem, oprócz takich momentów w swych dziejach, które ze zgrozą są potem wspominane, jak stalinizm w Sowietach czy hitleryzm w Niemczech. Dobrze że się przegrupowujemy, dobrze że z grubsza wiemy, o co nam w tym chodzi.
Nie daj tylko Boże, żeby w trakcie tego manewru zaskoczył nas jakiś prawdziwy wróg.
Ps. Seamanowi dziękuję za inspirację.
Inne tematy w dziale Polityka