Cezary Krysztopa publicznie przeprosił ojca Tadeusza!
Dyskusja o ojcu Rydzyku i jego dziełach jeszcze trwa, więc jeśli ktoś chce się w tej sprawie wypowiedzieć, ma okazję. Ja też już zabrałam głos i czuję się zwolniona z powtarzania swego stanowiska. Tu chcę poruszyć inny temat, chociaż inspiracją do niego była mi notka Cezarego Krysztopy i fragment wypowiedzi Ludwika Dorna, wczorajszego gościa „Rozmów Niedokończonych” w Radiu Maryja.
Przyznam się od razu, że ku własnemu żalowi, miałam okazję wysłuchania tylko zakończenia audycji, a i to jednym uchem. Nie będę więc przytaczała, co Ludwik Dorn powiedział, lecz napiszę, co ja zrozumiałam.
Otóż wysunął on tezę, że Polacy generalnie dzielą się według kryterium zaangażowania w sprawy wspólnotowe, sprawy dotyczące Polski, wspólnoty, jaką tworzy Naród, bądź też zaangażowania w sprawy dotyczące ich bezpośrednio lub tylko ich najbliższego otoczenia. Są to ci, dla których własna chata z kraja, którzy nie biorą udziału w wyborach, nie interesują się ani polityką, ani Polską, a o których się mówi, że „grillują”. A to jest potężna część obywateli. Brak ich głosu w sprawach dla wszystkich ważnych, nie może być bez znaczenia.
Przyrównał to do sytuacji po Powstaniu Styczniowym, kiedy to, jak opisuje Żeromski, znaczna część chłopstwa Powstaniu nie sprzyjała, a nawet czynnie występowała przeciw powstańczym oddziałom. Wtedy to ujawniła się potrzeba uświadomienia im wagi i znaczenia wspólnoty narodowej (państwowej) dla nich samych. Podjęli się tego pozytywiści.
Cierpliwie i z wielkim zaangażowaniem tłumaczyli znaczenie wartości większych i trudniejszych do rozeznania niż sprawy, których zasięg kończy się na płocie własnego gospodarstwa lub na rozstajach za wsią.
Pozytywiści odnieśli sukces. Chłopi mieli istotny udział w odzyskaniu przez Polskę niepodległości, a ich postawa wobec najeźdźcy zarówno w 1920, jak i w 1939 roku świadczy o tym dobitnie. Ze stanów, w najlepszym razie obojętnych względem siebie, a często i wrogich, udało się stworzyć solidarny w nieszczęściu i świadomy siebie Naród.
Ludwik Dorn postulował przyjęcie przez tych, którzy rozumieją znacznie wspólnoty narodowej (państwowej), postawy dziewiętnastowiecznych pozytywistów. Cierpliwe i pełne najlepszej woli tłumaczenie wagi spraw ogólnych dla każdego, kto jest członkiem tej wspólnoty. Wydaje mi się, że nie jest to zły pomysł, tyle że, jak sądzę, najpierw ci, którzy sprawami ogólnymi się przejmują, powinni między sobą dojść do porozumienia.
Mogą mieć, i mają przecież, różne wizje tego, co wszyscy nazywamy Ojczyzną. Mają różne priorytety i różne wyobrażenia na temat tego, co dobre i słuszne. Nie sądzę przy tym, żeby ktokolwiek był w posiadaniu racji ostatecznych, sądzę natomiast, że nie ma takiego, który nie myliłby się w żadnej kwestii. Dlatego na początek trzeba się zacząć nawzajem słuchać choćby po to, by przekonać się, że moje racje są słuszne nie tylko dlatego, że są moje.
Dobrze też jest się nauczyć oddania sprawiedliwości adwersarzowi bez konieczności przepraszania za niesprawiedliwy atak. Jeśli już jednak zdarzy się taka potrzeba, dobrze jest umieć powiedzieć: przepraszam. Przecież szacunek do siebie samego wymaga zachowania postawy szacunku wobec przeciwnika.
Bardzo się cieszę i uważam to za wielce obiecujące, że wśród uczestników dyskusji na tym Salonie, a więc między tymi, którzy niewątpliwie w sprawy ogólne są żywo zaangażowani, znalazł się ktoś, kto dał przykład takiej umiejętności. Naprawdę wierzę, że otworzył drzwi do nieco innej jakości toczonych i tu, i w innych miejscach rodaków rozmów nocnych.
Inne tematy w dziale Polityka