Xylomena Xylomena
60
BLOG

Niespełniona misja

Xylomena Xylomena Rozmaitości Obserwuj notkę 1


Miałam małego ptaszka, który był bardzo ufny wobec ludzi i bardzo chciał się bawić. Jakby szarą papużkę, ale taką ruchliwą, że nawet nie było kiedy się przyglądać lub nie to było ważne. I ludzie go lubili, do którychkolwiek nie podfrunął.
Tylko, że inni też miewali różne małe zwierzątka, coś jak wszystko, co mogli mieć, co wolno im było posiadać. Gdy moja papużka dofrunęła do kogoś z wysoka, nawet nie zdążyłam być przy niej, żeby ją chronić. Zamarłam ze strachu, na jakie zwierzęta trafi. Z góry ktoś zrzucił małego pieska i małego niedźwiadka, żeby jej nie zrobiły krzywdy. Szczęśliwie nic im się nie stało, ale tak nie mogło być, żeby ktoś dla ochrony mojego zwierzęcia, wyrzucał swojego; to nie było sprawiedliwe.
To też były tylko dzieci, chciały się jedynie bawić i nie rozumiały, kiedy wyrządzają krzywdę. A choćby i nie, to w końcu zwierzęta mogłyby stać się szybsze od ludzi, którzy nad nimi nie zapanują. Musiałam znaleźć na dla niej miejsce bezpieczne, albo skazać na życie pozbawione radości, w klatce.
To drugie nawet nie zdążyło mi przyjść do głowy, owinęłam ptaszka biorąc na ręce i ruszyłam w świat znaleźć mu azyl.   
Spotkało mnie to, czego się nie spodziewałam. Komuś taka błaha misja – ważna tylko dla mnie - przeszkadzała. Z wyglądu to był człowiek, także z zajęć jakie wykonywał, to był człowiek, ale z tego po co żył – nie. Bo komu przeszkadza życie papugi, której ktoś chce dać bezpieczną wolność we właściwym dla niej środowisku?
Miał wszelkie moce, żeby zobaczyć, że niosę ptaka dla ocalenia go. Dlatego poznałam jego polowanie na mnie, dokładnie - na moje pragnienie.
Pierwszymi polującymi były drapieżne koty, przed którymi udało mi się ustrzec moje zawiniątko, mój skarb. Przed nimi wystarczyło się skryć, zasłonić murem - a w mieście łatwo - żeby żądza polowania im mijała. Aczkolwiek już to, że ich tam nie powinno być, było znakiem szczególnego zagrożenia.
Inaczej było z kimś udającym człowieka. Widział, gdzie jest moja papuga, nie potrzebując wzroku, i był w stanie ustawiać się przed każdymi drzwiami, którymi chciałam wyjść, czuł każdy mój krok. Właśnie tak robił. Nawet widziałam oknem jego przestawianie się wśród przechodniów, idealnie równolegle do mojego ptaszka, jakby za nadzwyczajnym węchem. Ja w prawo - on w prawo, ja w lewo - on w lewo. W istocie musiało to być coś zupełnie innego, niż węch, a tylko ja nie znałam nic poza tym, co ludzkie lub zwierzęce. Coś wyłapujące troskę, jako prawo życia, którego nienawidził, przeciwne jego prawu. Niezależne?
Ale wcale nie miałam czasu na rozmyślania o naturach i prawach. Miałam w sobie jedynie lęk, że mogę nie podołać. Musiałam być czujna. Niby człowiek zachodził moje drogi, skłaniał do wstępowania na posiłek w podróży, bo niby prowadził restauracje i niby biznes go obchodził i bogacenie się, a nie moje pragnienie doniesienia ptaka w bezpieczne miejsce. A ja widziałam całą jego obłudę i zastawiane sidła, żeby mnie zwieść.
W końcu wziął mnie na konwersację, jakby był człowiekiem. Bowiem nim się spostrzegłam błyskawicznym ruchem wyjął moją papużkę z mojego ramienia i zanurzył w garze z czarną pulpą.
Serce mi nie pękło, dalej umiałam czuć. Bo nie żal mi było siebie, tylko ptaka, który nie dostał swojego naturalnego świata. Tyle, że nie miałam już dokąd iść. Zatraciłam wszystko, co dane mi było pod opiekę, nie ustrzegłam.
Co to za odruch skłania człowieka do rozmawiania z kimś, kto udaje że słucha, o kim się wie, że udaje?
Czy ja w ogóle miałam szansę donieść ptasie dziecko do świata jego wolności? Skąd w człowieku pomysły przekraczające jego miary i możliwości?

Xylomena
O mnie Xylomena

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości