amiranta amiranta
164
BLOG

Tania jatka jako matryca

amiranta amiranta Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

Najstarsi pewnie jeszcze pamiętają funkcjonujące u nas do lat siedemdziesiątych owe nieco wstydliwe sklepiki, gdzie na drewnianych deskach lady walały się jakieś podejrzane resztki czerwonego mięsa, jakieś świńskie uszy, ogony, konina, płucka, wątroby i temu podobne resztki, sprzedawane uboższym warstwom Peerelu; tanie jatki – ten mizerny produkt „pomocy społecznej” gospodarki niedoboru.

Nikt zaś pewnie nie pamięta, że istniała tego typu pomoc w Niemczech: nazywała się Winterhilfswerk (w III. Rzeszy: Eintopfsonntag: Zadaniem niedzieli z eintopfem jest nie tylko wsparcie materialne poprzez zbiórki pieniężne, lecz także ideowe poprzez budowę poczucia wspólnoty narodowej. Nie wystarcza złożyć datek w ramach niedzielnej akcji a później spożyć normalny niedzielny obiad. Podczas niedzieli z eintopfem cały naród niemiecki powinien świadomie ponosić ofiarę, aby pomóc potrzebującym).

I oto mamy dwa w jednym: nowoczesny produkt – połączenie idei pomocy z ideą „wspólnoty”. Dodajmy: specyficznej wspólnoty, rodem z taniej jatki, gdzie nie ma wprawdzie prawdziwego mięsa, ale jest „obrzucanie się mięsem” – bo to produkt stricte polityczny, choć jak najbardziej tani.

Na tym tle doszło do tragedii, nie pierwszej przecież i nie ostatniej: „nożownictwo” się upowszechnia.

O ile jednak w Niemczech mamy Poważną Demokrację – i tam zbrodnicze akty (na Oskarze Lafontainie czy Wolfgangu Schaeublem – na szczęście obaj przeżyli) nie wpadły w maszynkę do mielenia „politycznego mięsa” rodem z taniej jatki, o tyle u nas mamy nadal popyt na ochłapy. Co się dziwić, skoro Peerel w ludziach stanowi jedyną matrycę państwową…

W tej matrycy Demokracji Ludowej wylęgło się poparcie dla „Stana” Tymińskiego; wylęgły się pomysły polityczne typu PPP, „Palikot”, „Petru” (z jego biegającymi i wywrzeszczającymi się po sejmie dziuniami): naród przyswaja. Przyswaja co mu podsuwa „elita”: te pańcie profesorki (paniska z tytułami też, ale równouprawnienie kobiet w tym względzie nadal szokuje); ci delegaci narodu, te tuzy dziennikarskie: tę ich codzienną tanią jatkę, której żadne wykształcenie nie zabełtało w głowie nabytej dzieckiem matrycy.

Jak zmienić matrycę? Czy musi minąć mojżeszowe, biblijne 40 lat? Jeśli, obiektywnie, musi, to pilnujmy tej przemiany, bo zostało już tylko 10, a siewców jakoś nie widać… chociaż może i sieją jacyś, tylko że te skromne ziarna ktoś uporczywie wykopuje, albo jakąś stonkę napuszcza – dość, że plonu to póki co za cholerę nie przynosi: zginiemy jak dinozaury?

A co niby siać – ktoś spyta? Ziarno jest tylko jedno: republikanizm. Poeci to nazywali miłością Ojczyzny, ale to ckliwa dynamika: każdy kocha po swojemu (ci z zagranicy nostalgicznie), a tu nie kochać trzeba, a pracować!


amiranta
O mnie amiranta

chcę wiedzieć

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo