Jest rok 1995. Na stanowisko prezydenta wybrano Aleksandra Kwaśniewskiego, co jeszcze dwa-trzy lata wcześniej wydawało się całkowicie niemożliwe. Niemożliwe by głową państwa został przedstawiciel formacji, która rządziła Polską przez pół wieku PRL. Kandydat prawicy - Lech Wałęsa - przegrał o tyci włos, ale przegrał.
W tym samym roku zespół Voo Voo nadrywa płytę "Rapatapa-to-ja", a na niej, bodaj jedyny kawałek w historii grupy, o tak wyraźnym oddźwięku publicystycznym. Według jednego z wywiadów udzielonego przez lidera grupy, tekst miał nawiązywać właśnie do odbioru Kwaśniewskiego przez ludzi.
Nie spać,
Nie spać,
Nie spać,
Jeszcze nie czas
Znów zapleśniały front
Unosi się znany swąd
A jest w tym dość znany plan
By znów zakręcić kran.
Nie spać,
Nie spać,
Nie spać,
Jeszcze nie czas
Znów zapleśniały front
Unosi się znany swąd
I znowu będziesz pił
Za sojusz bratnich sił.
Chyba, że chcesz mój buntowniku
Obudzić się z ręką w nocniku.
Chyba, że chcesz mój buntowniku
Obudzić się czasem z ręką w nocniku.
Chyba, że obudzisz się
Chyba, że obudzisz się
(1995, W. Waglewski)
Później, za namową Jana Pospieszalskiego, Voo Voo brało w kampanii wyborczej AWS, co wywołało wśród fanów pewne kontrowersje (mówili nawet "a-wuwu-es") i pytania, czy artyści tej klasy powinni tak jawnie angażować się w politykę. No, ale jak by nie patrzeć, zdaje się, że w tym przypadku obciachu nie było, tym bardziej, że był to jedynie epizod.
Ostatnio jednak poczułem się dziwnie, jak przeglądając w internecie polityczne nowości o sławnym palikotowym kongresie, przeczytałem: "A na koniec wystąpił Wojciech Waglewski". A przecież sam kiedyś śpiewał, żeby "buntownik" nie "spał".
Inne tematy w dziale Kultura