Zajtenberg Zajtenberg
248
BLOG

A jednak, przeboje(m) (8)

Zajtenberg Zajtenberg Kultura Obserwuj notkę 0

the beatles - 8

George Martin przekonywał chłopaków, że wytwory rodzaju „Love Me do” świata nie zawojują i uparcie zachęcał do „zainwestowania” w obcy „How Do You Do It?”. Nie wiadomo dlaczego, w końcu ileś coverów nagrali, zespół nie chciał się zgodzić na wykorzystanie tego kawałka do nowego singla. Żeby zamknąć spór Lennon skomponował całkowicie nową piosenkę, w zamierzeniu co najmniej tak dobrą jak feralne „How Do You Do It?”.

Please, Please Me (SP)

Chciałem napisać coś w stylu Roy'a Orbison'a, uwierzycie? Napisałem ją w sypialni domu na Menlove Avenue, u mojej ciotki. Słyszałem jak Roy śpiewa „Only The Lonely” lub coś takiego. To stąd się wziął pomysł. Wiesz, takie jodłowanie. No i John napisał taką sobie około-bluesową balladkę. W studiu Martin przekonał chłopaków, że trzeba przyspieszyć tempo, no i nieco wydłużyć kawałek – dodano więc wstęp na harmonijce i powtórzono refren. Od razu okazało się, że dobra melodia, skoczne tempo i lekko zbereźny tekst[1] to klucz do sukcesu. Na koniec nacisnąłem przycisk interkomu w reżyserce i powiedziałem do chłopców w studio: Panowie, właśnie skończyliście nagrywać swój pierwszy Numer Jeden.

YouTube:The Beatles - Please Please Me

Singiel ukazał się 11 stycznia 1963 (nagrano 26 listopada) i po paru tygodniach wdrapał się na szczyt listy przebojów – drugie miejsce na „krajowej” i pierwsze na liście „New Musical Express”. Na drugiej stronie znalazła się spokojniejsza „Ask Me Why”.

Nagranie było dobra nauką: Po pierwsze liczy się odpowiednia aranżacja, dzięki której można diametralnie zmienić poziom atrakcyjności. Po drugie dobre piosenki można napisać samemu i wcale nie będą gorsze o wzorców zza oceanu. Jest tylko jeden, „drobny” warunek – komponowane kawałki muszą być rzeczywiście lepsze od konkurencji.

Do roboty…

Beatelmania jeszcze się nie zaczęła, a chłopaki już nie mają szans wyhamować: Ledwo 1 stycznia przylecieli z Hamburga do Londynu, a już następnego dnia lecą stamtąd do Szkocji, gdzie miała się odbyć ich krótka trasa. Na zakończenie „tourne” biorą udział w programie telewizyjnym, gdzie przedstawiają „Please, Please Me” – już za 3 dni piosenka ukaże się na singlu.

Znajomości Briana wystarczyły na dobry start, ale potem zupełnie się nie sprawdzały w zapewnieniu wielkiej kariery. Najlepiej w Londynie gdzie było cienko. I tu pojawia się wątpliwość: czy w sytuacji, kiedy jest się menagerem takiej grupy jak The Beatles, w ogóle znajomości są potrzebne. Bo na przykład takie świeżo nagrane „Please, Please Me” zostało zaprezentowane przez Briana wydawcy muzycznemu Dickowi Jamesowi, a ten od razu zadzwonił do TV. No i załatwił zespołowi występ w programie „Thank You Lucky Stars”. Więc może wystarczy nagrywać bardzo dobre, przebojowe piosenki?

Ale jest wiele zespołów numer jeden – co tydzień ktoś inny, dziś The Beatles, jutro Gerry and The Pacemakers, pojutrze jeszcze jakiś inny wykonawca. Tak więc trzeba kuć żelazo póki gorące. Ich czas jest zabudowany był każdego dnia, bo Epstein podpisywał wszystko co się da. Jeśli więc nie grali w Liverpoolu czy w BBC, to na pewno byli w trasie.

I tak 2 lutego The Beatles rozpoczęli trasę koncertową po Anglii, jako dodatek do młodziutkiej, brytyjskiej gwiazdy – Helen Shapiro. I stała się rzecz dla Helen niespodziewana: im singiel „Plesse, Please Me” stawał się popularniejszy, tym Beatlesi stawali się w coraz większym stopniu główną atrakcją[2].

W lutym powstała również firma mająca zarządzać prawami autorskimi do piosenek Lennona i McCartneya „Northern Songs”. Spółka z o.o. miała należała do: 50% Dick James (zarządca), po 15% Paul i John, po 1,6% Ringo i George, a reszta Epstein i NEMS (firma Briana). Ponieważ prawa do piosenek to taki sam towar jak każdy inny[3], dziś te prawa ma Sony albo potomkowie Michaela Jacksona. Księgowi wiedzą dokładnie kto. Jednak już wtedy większość pieniędzy za tantiemy przeleciało chłopakom koło nosa. Pewnego ranka znaleźliśmy się w pewnym biurze w Liverpoolu, gdzie jakiś prawnik, który podobno reprezentował nasze interesy, położył przed nami papiery i kazał je podpisać. Zapytaliśmy go, czy kontrakt jest w porządku, a on zapewnił nas, że wszystko jest OK. Podpisaliśmy te papiery i wróciliśmy do domu nie wiedząc o co chodzi. Właśnie wtedy zgodziliśmy się na iście niewolniczy kontrakt – tak te sprawy po latach widzi Paul, co nie przeszkadza mu być dziś nieprzeciętnym bogaczem wśród muzyków.

[1] Tekst zainspirowany był słowami piosenki Bing'a Crosby'ego „Please”. Samo słowo please fonetycznie można rozumieć dwojako: „proszę” (please) i „przyjemność” (pleas). Stąd między wierszami można było domyślać się o jaką przyjemność może chodzić. Reporter New York's Village Voice nie miał wątpliwości: That's about oral sex.

[2] Nie przeszkodziło to jednak we wspólnym występie w programie telewizyjnym „Ready Steady Go!” jeszcze w tym samym roku. Helen promowała wtedy singla „Look Who It Is”, a John, Ringo i George wspomagali „aktorsko”:

YouTube:Helen Shapiro - Look Who It Is

[3] W 1969 roku ich dotychczasowy przyjaciel i zarządca „Northern Songs” Dick James sprzedaje prawa należace do firmy, nie informując o tym Beatlesów, którzy sami chcieli je kupić. Przestał być ich przyjacielem, ale za to zarobił duuużo pieniędzy.

Zajtenberg
O mnie Zajtenberg

Amator muzyki "młodzieżowej" i fizyki. Obie te rzeczy wspominam na blogu, choć interesuję się i wieloma innymi. Tematycznie: | Spis notek z fizyki | Notki o mechanice kwantowej | Do ściągnięcia: | Wypiski o fizyce (pdf) | Historia The Beatles (pdf)

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Kultura