Zamki na Piasku Zamki na Piasku
1807
BLOG

Polska, która przegra spór z KE będzie tylko unijną republiką

Zamki na Piasku Zamki na Piasku UE Obserwuj temat Obserwuj notkę 52

O mocy precedensu

Żyjemy w takich czasach, że ludziom dorosłym trzeba objaśniać jak funkcjonuje świat. To przerażające. Zacznę od pytania, które niekiedy zadaję uczestnicząc w dyskusjach: czy zdobycie solidnie obwarowanej twierdzy bezwzględnie wymaga tego, aby zniszczyć wszystkie mury, które ją chronią? I chociaż odpowiedź na to pytanie jest wielowariantowa to intuicja podpowiada nam odpowiedź przeczącą - nie, to nie jest konieczne. Wystarczy przecież, to oczywiście nie wyczerpuje całej listy sposobów, zidentyfikować najsłabszy fragment murów lub w obrębie twierdzy zyskać sobie sojuszników, którzy są zarazem jej zdrajcami. Co w zasadzie ma ten przykład wykazać? Wystarczy zniszczyć część, zniszczyć całość. Przede  wszystkim zaś potężną, nieubłaganie konsekwentną siłę precedensu, siłę wyjątku. Kto zgadza się na odstępstwo od zasad ten przypieczętowuje ich przyszłą klęskę i podkłada fundament pod całkiem inny zbiór reguł. Przykład: jeżeli zgodzimy się na to, że związek dwóch panów lub dwóch pań jest małżeństwem to jednocześnie godzimy się wszystkie konsekwencje w postaci adopcji dzieci czy też uznania za małżeństwo związku trzech osób. Wyłom w murze został już zrobiony. Argument z prawa natury, że tylko kobieta i mężczyzna mogą zawrzeć małżeństwo upadł. Nowe zbiory reguł są jedynie kwestią czasu. Tak funkcjonuje świat. Nie od dziś. 

O fikcyjnym suwerenie

Co z tego wynika jednak dla sporu pomiędzy Polska a Komisją Europejską, sporu którego przedmiotem są zmiany w polskim ustroju sądowym? Czy to jest jakiś silny argument przemawiający za tym, aby rząd Polski nie uległ w tym sporze, aby prezentował postawę jednoznacznie wskazująca na wolę utrzymania wprowadzonych korekt ustrojowych? Moim zdaniem tak. Można, oczywiście, patrzeć na to w perspektywie krótkofalowej - w zasadzie nic niedobrego się nie wydarzy, jeżeli nowelizacja prawa zlikwiduje Izbę Dyscyplinarną Sądu Najwyższego. To pozornie jest niska cena - pytanie tylko co za nią nabywamy, czy to, co nabędziemy będzie tego warte i czy rzeczywiście jest ona niska? Moja optyka jest inna: to nie jest tylko rezygnacja z Izby Dyscyplinarnej. To jest zgoda idąca tak daleko, jak tylko jest to możliwe i dająca w przyszłości asumpt do wszystkiego, co jest tylko możliwe. Zgoda na podważenie do stanowienia prawa na swoim terytorium, zgoda na unieważnienie, w istocie, suwerennego procesu tworzenia prawa przez parlament, zgoda na unieważnienie konstytucyjnych prerogatyw prezydenta, zgoda na ingerencję w każdą dowolną materię ustrojową, jeżeli tylko kierunek zmian nie będzie odpowiadał zewnętrznym podmiotom pozostającym poza jakąkolwiek realną kontrolą suwerena. W zasadzie wymagałoby to natychmiastowej re-definicji pojęcia suwerena - bo jeżeli suweren ma powoływać swoich reprezentantów a ci nie dysponują większą władzą niż namiestnik, reprezentantów, którzy pełnią przede wszystkim funkcje dekoracyjne to oznacza, że dotychczasowy suweren utracił swą władzę. Oznacza, że władza została przekazana do innego ośrodka, że w rzeczy samej suwerenem jest już ktoś inny. Państwo po takich metamorfozach jest fikcyjnym bytem prawnym - zarządzanym przez innych i dla innych. Wybory po takich metamorfozach nawet, jeżeli określimy je jako demokratyczne, stracą jakikolwiek sens. Jeżeli bowiem z pudełka możemy wyciągnąć tylko czarne bile to po co wybierać?

Opozycja wie, co robi

Czy opozycja, która jest, patrząc na to z polskiej perspektywy, spiritus movens walki z polskim rządem na arenie europejskiej jest tego świadoma? Czy sędziowie toczący wojenkę z polskim rządem są tego świadomi? Zanim udzielę odpowiedzi na te pytania to zadam inne pytania, pytania ukrywające niejako odpowiedź na poprzednie. Czy opozycja lub też towarzystwo zbuntowanych sędziów jest grupaą młodych romantyków, idealistów sprzeciwiających się woli suwerena i woli rządu polskiego w imię szlachetnych, kryształowych wartości? Czy politycy opozycyjni i sędziowie zasilający ich szeregi są osobami głupimi, pozbawionymi zdolności przewidywania konsekwencji swoich działań lub też zdolności logicznego myślenia? Moim zdaniem nie są oni ani romantykami ani głupcami. Jest to świadome dążenie do obniżenia rangi własnego państwa. Motywacje, które kryją się za działaniem tych grup nie są wzniosłe. Opozycja, która straciła rząd dusz chce władzy nawet, gdyby była tytularna - w końcu namiestnik prowincji też ma szeroki wachlarz możliwości, jeżeli tylko lubi go centrum. Sędziowie  chcą ochronić swoje partykularne interesy nawet, gdyby ich ochrona skutkowała anarchią. Opozycja, lewicowa, nie potrzebuje państwa w takim znaczeniu w jakim potrzebują go ludzie przywiązani do polskości - w kod lewicy wpisany jest internacjonalizm i dążenie federacyjne w imię wspólnych idei.  Przynajmniej teoretycznie. Szkoda, mimo wszystko a może przede wszystkim, tych, którzy dali się uwieść narracji o totalitarnym charakterze rządów ZP lub / i dali się przestraszyć wizją defenestracji Polski z europejskiego raju. 

Nie taki TSUE wszechmocny, jak go przedstawiają 

Wiedzą powszechną jest lub przynajmniej powinno być to, że nie wszystkie wyroki TSUE zostały wykonane przez państwa członkowskie. Wyroki TSUE nie zostały wykonane przez Włochy, Grecję, Niemcy, Francję czy Hiszpanię. Nie zostały pomimo, że w niektórych wypadkach zostały nałożone przez TSUE sankcje finansowe. Sankcje finansowe, notabene, wobec tych państw nie zostały wyegzekwowane. Takie są fakty i mimo, że zdarzyły się to Apokalipsa Prawna nie nadeszła. Nie nadeszła, ale jak mówią tacy specjaliści jak prof. Jerzy Menkes czy też dr. Aleksander Cieśliński, w wypadku Polski nadejdzie. Nadejdzie, gdyż inne niewykonane wyroki dotyczyły prawa materialnego a zaś sprawa Polski, w kontekście ewentualnego przyszłego, niekorzystnego wyroku TSUE, obejmuje swoim zakresem podstawowe zasady funkcjonowania prawa unijnego, zespół wspólnych europejskich wartości. To zaś, jak mówi prof. J. Menkes, jest kwestia fundamentalna. Zgodzę się z tym, że jest to kwestia fundamentalna, przy czym warto jest rozważyć zagadnienie poniższe: jeżeli w sprawach mniejszej wagi państwa członkowskie kontestują wyroki TSUE to czy w sprawie większej wagi a do tej bez wątpienia należy ustrój danego państwa podstawa do kontestacji wyroku nie jest znacznie bardziej uzasadniona? Wydaje się, że przynajmniej warto byłoby poważnie się nad tym zastanowić. 

Praworządność? Co to za zwierzę?

Tak czy inaczej, jako, że spór toczący się pomiędzy polskim rządem a KE koncentruje się na zagrożeniu praworządności więc nie jest możliwe uniknięcie odpowiedzi na pytanie - czym właściwie jest to zwierzę zwane praworządnością? Intuicyjnie - praworządność to nic innego niż rządy prawa. Konkretyzując, można uznać, że z praworządnością będziemy mieli do czynienia wówczas, gdy to, co robią organy władzy publicznej opiera się na przyznanych im kompetencjach, ma podstawy w przepisach prawa powszechnie obowiązującego oraz odbywa się w granicach prawa. Na tym tle, o ile definicja praworządności jest poprawna, warto jest spojrzeć na polski proces ustawodawczy, który doprowadził do modyfikacji funkcjonowania ustroju w wymiarze sprawiedliwości. Czy uchwalone ustawy są praworządne? Organy władzy publicznej (Sejm, Senat, Prezydent, Trybunał Konstytucyjny) działały, i nie ma realnych podstaw do zakwestionowania tego, w oparciu o przyznane im kompetencje, na podstawie przepisów powszechnie obowiązujących i ich granicach. Uchwalone prawo może się nie podobać, to kwestia opinii a tych nigdy nie brakuje i nie brakowało, ale nie zmienia to w niczym faktu, że jest uchwalone w sposób legalny i stało się obowiązujące. W krytyce dotyczącej tego, jakie prawo zostało ustanowione dostrzegam bardzo mało wątków odnoszących się do meritum zmian - można odnieść wrażenie, że zasadnicza krytyka ma swoje źródło w tym, że nie tak powinno być, że władzę sprawują nie ci, którzy powinni, że suweren popełnił pomyłkę. Jeżeli zatem organy władzy publicznej działają w sposób praworządny to, co zatem jest treścią głoszonej tezy, że zagrożona jest w Polsce praworządność? Nie umiem na to pytanie odpowiedzieć - tezy są bardziej polityczne aniżeli prawne. Od strony prawnej bowiem sytuacja Polski jest czysta i klarowna a poważny zarzut, jaki można mieć do rządu, gdy chodzi o poprzednie działania w otwartej sprawie sporu o charakter zmian ustrojowych dotyczyłby przede wszystkim usilnej i zbędnej próby znalezienia kompromisu oraz braku instynktu i asertywności politycznej. Jest klarowna, gdyż nie ma normy traktatowej, która przyznawałaby kompetencje do ingerencji w ustrój wymiaru sprawiedliwości państwa członkowskiego. Jest klarowna, gdyż nie ma normy traktatowej statuującej wyższość prawa unijnego nad prawem krajowym. Jeżeli zatem nie ma żadnej z powyższych norm traktatowych to, przynajmniej na gruncie prawa, działania TSUE jak i KE należy interpretować jako działania pozbawione podstawy prawnej a zatem nie tylko zagrażające praworządności, ale już ją łamiące oraz jako formę stałego wywierania presji politycznej. Presji mającej na celu odnalezienie najsłabszego fragmentu muru, bo zdrajców szukać nie było trzeba, sami zgłosili na ochotnika i są bardzo aktywni. 

Rosja nie potrzebowała Targowicy, ale skoro już się pojawiła to czemu nie korzystać

Praktycznie od początku konfliktu pomiędzy Polską a KE w obiegu publicznym, w debatach politycznych przewija się kwestia historyczna a mianowicie częstokroć wzajemne, pomiędzy stronami sporu politycznego, zwłaszcza na forach, oskarżanie się o kontynuację tradycji zapoczątkowanej przez konfederację targowicką. Przedstawiając swoją opinię na ten temat zacząłbym od tego, że ten, który jest zmotywowany dodatkowej motywacji już nie potrzebuje. Gdyby w KE nie było wystarczającej woli politycznej, aby wejść w konflikt z polskim rządem to jakiekolwiek prośby czy błagania zdrajców krajowych nie przyniosłyby żadnych efektów. Istnienie zdrajców krajowych jest jednak komfortowe dla KE. Wystawiają oni KE polityczne świadectwo moralności - z zewnątrz może bowiem wyglądać przyzwoicie: oto zaniepokojeni, zatroskani o swój kraj Polacy ślą adres, niczym do starej, dobrej carycy, o to, aby pomogła im w walce o to, aby Polska zeszła ze złej drogi prowadzącej do niepraworządności i weszła ponownie na tory unijnych wartości. Wola polityczna KE do tego, aby ingerować w ustrój sądowy w Polsce, nie różni się zbytnio w swych motywacjach od dążeń Rosji w okresie Sejmu Rozbiorowego (lata 1773–1775) do zachowania w Rzeczpospolitej Obojga Narodów liberum veto jako jednego z jej kardynalnych praw. Liberum veto, fatalne dla Rzeczpospolitej, było dobre jednak dla Rosji, gdyż gwarantowało zewnętrzna kontrolę polityczną. Sensem działań KE nie jest przecież to, aby ustrój sądowy w Polsce nie zmienił się - to nie ma znaczenia. Sensem jest to, aby przy okazji walki o praworządność utrzymywać wysoką temperaturę w palenisku tak, aby w polskim kotle wiecznie wrzało, wrzało tak mocno, żeby suweren, jeszcze suweren, poczuł się tak zmęczony i zdesperowany ciągłym atakowaniem Polski na forum europejskim, że stałby się gotowy do powierzenia władzy tym, którzy zapewnią mu w końcu spokój a i pokój z europejskim mainstreamem. Cóż i to jest możliwe - stale testowana cierpliwość Polaków może powodować i wzrost nastrojów antyunijnych jak też i nastrojów antyrządowych. Co przeważy na tej szali nie wiadomo - pewne jest jednak jedno: gdyby temperatura paleniska spadła Polacy jeszcze bardziej odwróciliby się od opozycji a to dla liberalnej i lewicowej UE byłoby wysoce niepożądane. Co zatem się stanie, gdy rząd Polski przestanie walczyć o prawo do zmian i to nie tylko tych dotyczących sądów? Pisałem o tym już powyżej, ale pokrótce podsumuję to tak: staniemy się bytem państwowym podobnym do PRL w którym suwerenem był nie naród, ale obce państwo, staniemy się republiką unijną. Jeżeli bowiem można złamać rząd, jaki się nie ugina od razu to, co można zrobić z rządem podporządkowanym i służalczym? Mówi się, że władza demoralizuje, ale jak zauważył pewien amerykański prawnik, brak władzy demoralizuje absolutnie i całkowicie. Jakże zdemoralizowany będzie zatem rząd, który posiada już tylko zdolność do słuchania poleceń innych?



Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka