Zamki na Piasku Zamki na Piasku
2780
BLOG

Sprawa lesbijki Mili - a jednak Francja wybiera islam

Zamki na Piasku Zamki na Piasku Świat Obserwuj temat Obserwuj notkę 41

Czy jeżeli zacząłbym tą notkę od słów: na słynnym obrazie Francisco Goi widać rzymskiego boga Saturna, który wydaje się być zaskoczony przyłapaniem go na konsumpcji własnego syna byłby to trafny początek? Czy obraz można nazwać słynnym skoro nie jest już prawie nikomu nieznany? To jednak tylko dygresja. 

Naturą rewolucji jest bycie kanibalem i nie posiadanie litości.

W dniu 18 stycznia 2020 roku 16-letnia francuska uczennica Mila, lesbijka, podczas transmisji na żywo w mediach społecznościowych nie przyjmuje ofert chłopców wysyłanych z kont o arabskich nazwach wyjaśniając, że zdecydowanie woli dziewczyny. Im bardziej podkreśla swoją odmowę, tym bardziej nasila się lawina wyzwisk, gróźb gwałtu i wyzwisk w stylu "brudna Francuzka" czy "brudna lesbijka". W końcu znieważana nastolatka nie wytrzymuje nerwowo i odpowiada islamskim adoratorom w trakcie końskich zalotów, że islam to agresywna, wzywająca do przemocy "g.....a religia".  Koran "jest pełen nienawiści" a islam jest "religią gwałtu". To powoduje tylko wezbranie fali pogróżek wobec niej zalewająca jej konto na Instagramie przeplatanych nadzieją, że Mila "spłonie w piekle".

Stało się. Allach został obrażony. Allach został śmiertelnie obrażony przez dziewczę, która swoje konto przyozdobiło tęczową flagą i jasno określiło stosunek do każdej religii słowem - nienawidzę. Trudno powiedzieć czemuż to Allach poczuł się najbardziej urażony. Widać pewnie jest najbardziej wrażliwy.

W końcu Mila powiedziała m.in. "Czy wiesz, co to jest wolność słowa? Nie wahałam się przed powiedzeniem tego, co myślę. Nienawidzę religii. Koran jest religią nienawiści; w nim jest tylko nienawiść. Mówię, co myślę... Islam to gó...no. Wcale nie jestem rasistką. Po prostu nie można być rasistą przeciwko religii... Mówię, co chcę, mówię, co myślę. Twoja religia to gó..no. Palec w du..ę twojego boga..."

To jednak nie kończy się w rzeczywistości wirtualnej. Podano do wiadomości publicznej jej nazwisko, adres i nazwę szkoły. Mila do swojej szkoły nie mogła już wrócić, gdyż jej władze ostrzegły jej rodziców, że to może być zbyt niebezpieczne. Mila zatem otrzymała policyjną ochronę, ale jeżeli chodzi o podjęcie nauki w szkole to żadna szkoła francuska nie może jej przyjąć. Bo to zbyt niebezpieczne. Bo mogłaby zostać oblana kwasem lub zakopana żywcem. Mila: "Nie mogę postawić nogi w moim liceum i także nie mogę zmienić szkoły, bo cała Francja chce mnie dopaść" Na tle zdarzenia otwarto dwa równolegle toczące się śledztwa: jedno w sprawie gróźb śmierci otrzymanych przez Milę, a drugie przeciwko Mili za "prowokowanie nienawiści religijnej".

Mila zatem korzystając z mediów społecznościowych przeprosiła: "„Przepraszam, nie chciałam nikogo urazić. Mówiłam zbyt szybko. To ludzki błąd."

Moglibyśmy spodziewać się czegoś zupełnie innego w laickim świecie wartości francuskiej republiki. 

Zamilkła jednak lewica.

Zamilkło LGBT.

Zamilkły feministki. 

Milczenie bardziej wymowne niż sto słów.

W jej obronie stanął były prawnik "Charlie Hebdo", Richard Malka: "Nie ma reakcji ministrów ani głównych feministek, ani stowarzyszeń LGBT, artystów i 'progresistów'. Odwróć głowę, gwizdnij, spójrz na swoje buty zanim wybierzesz oburzenie, które przyjmiesz za swoje z tym większym żarem, jak długo nie narazi cię to na żadne niebezpieczeństwo".  "Żadna organizacja praw człowieka nie protestowała ani nie wyraziła solidarności z dziewczyną, która nagle została zmuszona do przerwania normalnego życia i ukrywania się". Feministyczne organizacje, normalnie tak szybkie do potępiania "toksycznej męskości" i "patriarchalnej struktury dominacji", także zamilkły".

"Je suis Mila"? Raczej: nous sommes des lâches.

Martine Aubry, socjalistyczna burmistrz Lille, poprosiła Milę, by "okazywała powściągliwość i unikała tego rodzaju słów, nawet jeśli groźby są nie do przyjęcia".

Ségolène Royal, była minister, kandydat na stanowisko prezydenta, dodała, że "Mili brakuje szacunku" do islamu.

Z czego jednak wynika taka bezwarunkowa kapitulacja okazana wobec islamu przez tych wszystkich postępowych ludzi Francji?

Z jakiego powodu ci wszyscy, którzy wydają się być tak bezwzględnie pryncypialnie świeccy niczym jakobini zamilkli?

Czemu nie powtarzają za Louisem de Saint-Justem - "Nie ma wolności dla wrogów wolności"? 

Édouard Louis, homoseksualista, pisarz, skrajny lewicowiec stwierdził w jednym z programów telewizyjnych, że wolność słowa w demokracji powinna należeć do mniejszości, aby one mogły opowiedzieć o swoim doświadczeniu. Tak jakby doświadczenie większości było czymś haniebnym i z natury powodowało upośledzenie prawne w wyrażaniu swej opinii.  Powiedział jednak coś bardziej kluczowego, coś co po prostu jest nieustannie powtarzaną melodią w piosenkach lewicy: „Wolność słowa nie polega na tym, że przychodzę tutaj i mówię, co mi się podoba (...) Wolność, postęp, demokracja to oznacza, że są rzeczy, o których nie można mówić”.

Są rzeczy o których nie można mówić.

Są rzeczy o jakich trzeba milczeć. 

Nawet, gdy dotykają tych, którzy zdają się być czystą esencją lewicowej postawy a za taką można uznać przecież Milę.

Proletariat seksualny na lewicowym ołtarzu jest jednak znacznie pomniejszym bóstwem aniżeli proletariat islamski.

Bo o ile proletariat seksualny jest tylko a może przede wszystkim antychrześcijański to proletariat muzułmański jest  antyzachodni, antychrześcijański, antykapitalistyczny, antyamerykański, antysyjonistyczny a więc jest lepszy aby zniszczyć zachodnią cywilizację i dać jej nowe i już właściwe fundamenty.

Bycie zresztą antychrześcijańskim w Francji to przecież to samo, co bycie wyborcą Rafała Trzaskowskiego w miasteczku Wilanów. Nic trudnego. Gdy Frédéric Fromet, francuski komik, śpiewa w radiu "Jezus był pedałem" to jest to już tylko takie rytualne obrażanie nieistniejących - w rzeczywistości to nikogo już nie oburza i nie jest dla nikogo skandaliczne. Dlatego piszę o rytuale właśnie - jeżeli chcę powiedzieć, że zerwałem z całą historią Francji mogę włączyć sobie piosenkę Frometa. To takie potwierdzenie, że jestem normalny. 

Wracając do Mila case: w imię takich przewag islamu można Mili dać tylko ochronę policyjną, ale ochrony politycznej już nie.

Eric Zemmour w 2019 roku w trakcie "Konwencji Prawicy" prowokacyjnie zapytał swoje audytorium: "Kim będą Indianie i niewolnicy dzisiejszych czasów?"

To będziecie Wy.

Dlaczego?

"Ludzie stali się obojętni, wymienni, bez płci ani korzeni; całkowicie zbudowani z klocków Lego, które można rozmontować".

Wypada już tylko czekać na fatwę w kraju Woltera.

A może jednak G. Danton, autor słów o rewolucji, która jak Saturn, pożera własne dzieci nie miał racji? Może jednak rację miał Saint-Just, który twierdził, że rewolucja pożre swoich wrogów. Pożre ich nawet, gdyby ukrywali się pod najbardziej nieprzeniknioną maską i aż chciałby się dodać: nawet, gdy nie wiadomo jak bardzo dawaliby wyraz poparcia dla rewolucji.

Zawsze to będzie za mało.

Rewolucja lewicowa zawsze ma apetyt - chyba tym stwierdzenia dałoby się pogodzić obu wyżej wymienionych - i cechuje ją dążenie do czystości nawet, gdyby to było w efekcie szerzenie czystej zgnilizny oraz do... czystek. 

Dla zwykłych ludzi nie ma to znaczenia. Jedno i drugie jest tak samo wstrętne. 

Z jednej strony. 

Z drugiej jest to jednak takie śmieszne: patrzeć jak zające i jelenie chcą przyspieszyć polowanie na siebie więc wolą bronić praw islamu aniżeli wolności. 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka