Zamki na Piasku Zamki na Piasku
3007
BLOG

Ewolucja - naukowy zabobon naszych czasów?

Zamki na Piasku Zamki na Piasku Polityka Obserwuj notkę 168

Nie ukrywam, że są tematy, które tylekroć mnie śmieszą ilekroć o nich pomyślę. Do takich tematów zaliczam teorię ewolucji: oto patrzę na inteligentną zdawałoby się istotę, która z zaangażowaniem godnym lepszej sprawy dowodzi, że jego dziadkowie biologiczni byli małpami, że aż na końcu języka, próbując się wymknąć, pojawiają się głupie pytania. Pytania typu: kiedy jedziesz do Afryki w odwiedziny do rodziny? Czy w weekend byłeś w ogrodzie zoologicznym? Czy przychodząc do Ciebie z wizytą  wieczorem jest wskazane, abym kupił kiść bananów?

Uśmiecham się jednak tylko w duchu i milczę.

Teoria ewolucji mnie śmieszy. Tym bardziej, gdy inni traktują ją śmiertelnie poważnie. A co to ma wspólnego z polityką? Cóż, bezpośrednio może nic a pośrednio: to teoria eliminująca potrzebę istnienia Boga a to wiele zmienia w etycznym kanonie człowieka. Przykład: permisywizm i relatywizm to postawy którym pojawieniu sprzyja bardziej odrzucenie idei Boga aniżeli jej przyjęcie.

Więc trochę o ewolucji.

Biogeneza. Dwaj brytyjscy astronomowie i matematycy: sir Fred Hoyle i Chandra Wickramasinghe obliczyli, że  prawdopodobieństwo samoistnego ułożenia się aminokwasów tak, by utworzyły jedynie początek 2000 protein ameby wynosi 1 do 1040000.

Aby w pełni zrozumieć powyższe zdanie trzeba się odwołać przez chwilę do żyjącego w XIX w. francuskiego matematyka Emile Borela. Tenże w pracy pt. "Single Law of Chance" twierdził, iż jeżeli szansa wystąpienia danego zdarzenia wynosi 1/1015 wówczas jest to bez znaczenia na skalę ziemską. Natomiast jeżeli prawdopodobieństwo jest mniejsze niż 1/1015 wówczas nie istnieje jakakolwiek szansa wydarzenia się tego, nawet na skalę wszechświata.

Jeszcze raz:  1/1015  - prawdopodobieństwo bez znaczenia na skalę ziemską. 1/1015  - prawdopodobieństwo bez znaczenia w skali wszechświata. I jeszcze 1 do 1040000.

Podobnie Francis Crick, laureat nagrody Nobla za odkrycie struktury DNA, poddawał w wątpliwość możliwość przypadkowego powstania chociażby jednej prostej proteiny na drodze chaotycznego łączenia się aminokwasów.  (Francis Crick, "Life Itself: Its Origin and Nature" /New York: Simon & Schuster, 1981/ str. 51-52).

Oczywiście, że nieprawdopodobne nie znaczy niemożliwe. Nawet wysoce nieprawdopodobne nie znaczy absolutnie niemożliwe. Jednak ta rzecz (teoria ewolucji) wymaga po prostu głębokiej wiary i tejże może pozazdrościć ewolucjonistom wielu katolików. Różnica pomiędzy mną a ewolucjonistą jest prosta: ja wierzę i on wierzy – moja wiara jest po prostu wiarą i nie potrzebuję na to dowodu na miarę a²+b²=c² a on własną nazywa nauką a tego dowodu a²+b²=c² potrzebuje jak kania dżdżu. A dżdżu nie ma.

Niemożliwe prawdopodobieństwo powstania życia wskutek niekończącej się serii bezcelowych przypadków  to jest ewidentna słabość teorii ewolucji. Oczywiście ktoś może powiedzieć: biogeneza a teoria ewolucji to 2 zupełne rożne sprawy. Można tak na to patrzeć: ale tak czy inaczej ewolucja zaczyna się z punktu 0 (wszystko jest martwe) i przekształca się w tygrysa. Nie od razu rzecz jasna: po prostu potrzebne są na to miliardy lat.

Mimo to sir F. Hoyle – naukowiec i ateista był nadzwyczaj złośliwy i drwił: "Nieważne jak olbrzymie środowisko jest brane pod uwagę, życie nie mogło mieć przypadkowego początku. Stada małp bębniące na chybił trafił na maszynach do pisania nie mogłyby wyprodukować dzieł Szekspira z tej praktycznej przyczyny, że cały dostępny obserwacjom wszechświat nie jest wystarczająco olbrzymi by pomieścić niezbędne hordy małp, niezbędne maszyny do pisania i, z pewnością, niezbędne śmietniki, do których wyrzucano by nieudane próby. Tak samo rzecz ma się z żywą materią”.

Inna rzecz, której zazdroszczę ewolucjonistom to wyobraźnia: mnie trudno jest wyobrazić sobie rozciągnięte w czasie powstawanie dwóch różnych płci, które jednak  idealnie by do siebie pasowały i wskutek połączenia komórek żeńskich i męskich potrafiły dać początek innej, żywej  istocie. To powstawanie płci nie mogłoby się ograniczyć do 2 osobników, ale wielu osobników w tym samym czasie. Więcej ja nie potrafię sobie wyobrazić nietoperza sprzed echolokacji. Jeszcze więcej dla mnie mechanizm przekształcenia się serca z jedną komorą i jednym przedsionkiem a serce z dwiema komorami i dwoma przedsionkami jest czymś fantastycznym i przekraczającym granice wielu pisarzy sf. Zdaje sobie, oczywiście, sprawę, że przemawiają za tym eony, eony czasu.

Po co jednak potrzebna jest wyobraźnia? Taka erupcja radosnej i przypadkowej biologicznej twórczości podejmowanej w bliżej nieokreślonym celu i wymagającym nieuświadomionej  celowości rozciągnięta na długiej osi czasu powinna jednoznacznie rozwiązywać problem braku wyobraźni i postawy niewiernego Tomasza. Ilość form pośrednich – zarówno tych, którym udało się odnieść sukces jak i tych, którym nie udało się przejść  próby biologicznej metamorfozy powinna być ogromna. A mimo to ich nie ma i problem, jaki miał z tym Karol Darwin nie został rozwiązany. Ewolucjonista David Raup – amerykański paleontolog stwierdził, że sytuacja dotycząca brakujących ogniw zbytnio się nie zmieniła od czasów K. Darwina dodając przy tym: „Lata po Darwinie jego następcy mieli nadzieję znaleźć formy pośrednie. Tych nie znaleziono. Jednak optymizm pozwolił trochę sobie pofolgować i do podręczników weszło sporo czystej fantazji". Tu, niestety, nie pomagają miliardy, miliardy lat czego dowodzi przykład Collina Paterssona (autor książki „Evolution”, paleobiolog z Brytyjskiego Muzeum Historii Naturalnej), który zapytany przez jednego z jej czytelników dlaczego nie przedstawił w swej książce owych „missing links evolution” skoro w Muzeum Historii Naturalnej jest tyle skamielin odpisał z rozbrajającą szczerością: „Całkowicie zgadzam się z Pańską obserwacją. Gdybym o jakiejś wiedział skamieniałej lub żywej z pewnością bym ją dołączył. Powiem jasno – nie ma ani jednej skamieliny".

Co ciekawsze jednak: „patrząc na paleontologiczny zapis możemy stwierdzić, że wszystkie obecnie znane typy wyewoluowały około 525 milionów lat temu. Pomimo pół miliarda lat dalszego ewolucyjnego rozwoju kladów powstałych w kambrze, żaden nowy typ i żaden nowy plan budowy ciała od tego czasu nie pojawił się” (za: James W. Valentine, Douglas H. Erwin, and David Jablonski, Developmental Evolution of Metazoan Bodyplans: The Fossil Evidence, „Developmental Biology” 173, Article No. 0033, 1996, s. 376.).

Nie chcę przytaczać wielu innych zastrzeżeń wobec teorii ewolucji, jakie powstają w związku z rozwojem genetyki.

Nie chcę też wzniecać bitewnego kurzu wskazując, zwłaszcza w kontekście genetyki, na błędy teorii ewolucji typu: false analogy czyli: Zdzisław jest ssakiem i  As jest ssakiem zatem Zdzisław jest Azorem lub inne jak secundum quid (co jest prawdą w pewnym zakresie jest prawdą w każdym zakresie), fallacy of exclusion (zasada „principle of total evidence” – czyli pomijanie we wnioskowaniu indukcyjnym faktów mających ważne znaczenie) lub hypothesis contrary to fact (coś się mogło zdarzyć, choć nic nie wskazuje, że to się zdarzyło a nawet są inne zdarzenia, które przeczą temu, że to coś się mogło zdarzyć)

 Można a może nawet trzeba sobie zadać pytanie: jaki sens ma teoria naukowa, która wymaga wiary i wyobraźni? Nie umiem znaleźć na to odpowiedzi. Niewątpliwie jednak jest to coś, co jest potrzebne przede wszystkim tym, którzy deklarują się jako ateiści: to jest ich filozofia. Ach! „ileż obrządków ma niewiara!” można rzecz za S.J. Lecem, któremu wtóruje wspomniany wcześniej Colin Patterson: „Im bardziej bada się paleontologię, tym pewniejsze jest, że ewolucjonizm opiera się na samej tylko wierze; na dokładnie tym samym rodzaju wiary, jaki konieczny jest w wielkich misteriach religijnych” (cyt za: Luther Sunderland, Darwin's Enigma. Fossils and Others Problems, Master Book Publishers, San Diego 1984, s. 27.)

W ostateczności ktoś może zapytać: jakie jest twoje stanowisko autorze? Cóż: wierzę w to, że Bóg stworzył świat taki, jaki możemy oglądać w świetle dnia i świetle gwiazd. Gdy jednak ktoś zapyta mnie jak się to dokładnie stało – krok po kroku – odpowiem szczerze – Nie wiem. Taka powinna być też odpowiedź nauki: nie wie, ale szuka odpowiedzi wychodząc poza dogmat darwinowski lub jego mutacje i badając bardziej fakty aniżeli zbierając i oceniając fakty pod kątem ich przydatności do teorii ewolucji.

Kończę, gdyż spodziewając się wizyty gości, którzy są przekonani, że są potomkami małp muszę koniecznie nabyć parę kiści bananów. Bo różne rzeczy z dziejów moich przodków już się zatarły w erze nowoczesności, ale powiedzenie „gość w dom, Bóg w dom” pozostało więc „czym chata bogata, tym gościom rada”. Zatem zapraszam. 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka