Wszystko powoli wyłazi na wierzch. Powoli osuszane są bagna i mokradła na których usadowiono państewko zwane III RP. Czym to państewko było? Groteskową karykaturą państwa. Karykaturą, której fundamenty zostały zbudowane z teczek Służby Bezpieczeństwa. Karykaturą w której tzw. elity polityczne były utrzymywane w posłuszeństwie i karności poprzez zbiór prywatnych hakotek zarządzanych przez różnych partyjnych bonzów. Karykaturą w której opozycjoniści (znaczna ich część) poszukiwali teczek w których zgromadzono kompromitujące ich materiały, aby je zniszczyć, spalić lub zapobiec, gdy to się nie udało, ujawnianiu prawdy. Co widać jeszcze? Widzimy płatnego delatora. Fraternizację artystów i dziennikarzy z ówczesną władzą. Pan Czesław Kiszczak może był dla nich nawet jak mecenas sztuki, taki aparatczyk z ludzkim obliczem rozumiejący, że zmiany w PRL są potrzebne. Jak powiedział inny konstruktor ładu teczek i hakotek A. Michnik: „To był bardzo niebanalny i sympatyczny człowiek, ciekawy rozmówca”, który „jeżeli mataczył ws. Grzesia Przemyka, to mataczył w dobrej wierze”.
Co widać jeszcze? Gdy ogląda się filmy nakręcone w Magdalence to nie widać, aby spotkali się tam śmiertelni wrogowie. W większości jest pełne zblatowanie towarzystwa, daleko idąca fraternizacja, świetna atmosfera a kelnerzy dbają o to, aby brzuchy były pełne a krew szybciej krążyła. Krzysztof Wyszkowski usłyszał wówczas od Lecha Kaczyńskiego: „To co się tam dzieje, staje się już nie do wytrzymania. Mam tego dość i chyba się z tego w ogóle wycofam. […] Słuchaj, to co tam wyprawia Geremek, jest nie do opisania. On ma ręce po łokcie w gównie!” Wspomniany wyżej zaś drogi Bronisław zapewniał – „„Krzysiu, my nigdy nie podpiszemy prezydentury dla Jaruzelskiego”. Uczciwy człowiek. Podobnie jak S. Ciosek, który na widok samochodu Episkopatu poza zakończeniu rozmów w Magdalence mówi do Lecha Wałęsy - "Dogadajmy się a wszyscy będziemy jeździli takimi mercedesami".
Na tle tej karykatury państwa staje się w pełni zrozumiałe dlaczego bracia Kaczyńscy byli największym wrogiem publicznym III RP. W filmie „Nocna zmiana” widzimy Jarosława Kaczyńskiego, który otoczony przez rozgorączkowanych dziennikarzy pytających: „Czy klub PC jest wolny od agentów?” odpowiada „Tak, jest wolny” i dodaje: „Może dlatego ta partia była tak nielubiana”. Tak – gościom, którzy spletli swoje losy z czerwonym towarzystwem taki ktoś, kogo nie można wciąganąć do swego bagna był żywym wyrzutem sumienia. Że można się nie zeszmacić. O czym świadczy fragment notatki o Jarosławie Kaczyńskim sporządzonej przez SB – „Nie godzi się z nami na żadną współpracę i raczej wybrałby samobójstwo jako alternatywę”.
Wreszcie już nie chce mi się słuchać o tym, że SB – cóż to w ogóle za odmiana po 25 latach przedstawiania jej jako grupy fałszujących bajkopisarzy - była straszna, zmuszała, szantażowała, terroryzowała, groziła więc ludzie ulegali, podpisywali coś dla świętego spokoju. To, co powiemy o tych co nie podpisywali niczego? Nikt się nie rodzi bohaterem. Dziewczyny i chłopcy torturowani na Pawiaku przez Gestapo też chcieli żyć, ale nie sypali. Witold Pilecki, generał Nil, Adam Boryczko – też chcieli żyć. Mieli po co. Mieli dla kogo. A jednak nie załamali się. Oni też się nie urodzili bohaterami. Widać różnicę – wychowanie w III RP (są wartości ważniejsze niż życie) i w PRL – kraju potęgi niesmaku.
Mam szczerą nadzieję, że rok 2016 jest rokiem końca postkomunizmu w Polsce. Końcem państewka teczek i prywatnych archiwów złożonych z esbeckich akt. Nie żal mi nikogo, kto w procesie trwania i umacniania się w kłamstwie uczestniczył. Jeżeli spotka go infamia to spotka go tak samo zasłużenie jak L. Wałęsę – był czas na prawdę a kto sieje wiatr ten zbiera burzę. Tak czy inaczej – na pohybel III RP! To państewko jest obrazą dla Polaków.
Inne tematy w dziale Polityka