To nie Lech Kaczyński podzielił Polaków.
To nie Jarosław Kaczyński dzieli Polskę.
To, co dzieli Polaków to postawy wobec sprawiedliwości, prawdy i prawa.
Nie wystarczy nosić transparent zawierający tytuł książki Władysława Bartoszewskiego – „Warto być przyzwoitym”.
Wystarczy być tylko przyzwoitym człowiekiem.
Stosunek zaś tych, którzy optują za minioną władzą lub sympatyków KOD-u jest do sprawiedliwości, prawdy i prawa po prostu nieprzyzwoity. Taki jest od lat i nie ulega żadnej korekcie.
Gdy tylko wypłynie na wierzch sprawa persony, której zachowań można się wstydzić np. Wojciech Jaruzelski, Barbara Blida, Beata Sawicka czy Lech Wałęsa możemy być pewni, że znajdą się obrońcy donosicielstwa czy łapówkarstwa lub każdego dowolnego draństwa. Symptomatyczne.
To jest przewidywalne od lat: im większy łajdak, tym więcej moralnej akrobatyki, aby bronić jego dobrego imienia. To się powtarza.
Gdyby wypłynęła do publicznej dyskusji sprawa mordu sądowego na generale Nilu za którą stoi komunistyczny sędzia Maria Gurowska (Sand, Zand, Danielak), córka Moryca i Frajdy z Eisenmanów jestem pewny, że to samo towarzystwo, które dziś staje w obronie delatora stanęłoby w obronie i tej haniebnej dla polskiego sądownictwa postaci.
Bo najwięcej w tym wypadku zużyto by amunicji polskiego antysemityzmu niż opowiedziano by historię zbrodniarki, która przez 9 lat żyła przez nikogo niepokojona w wolnym kraju wyrwanym jakoby z rąk komunistów przez dzielnego Lecha Wałęsę.
Tak samo rzecz by się miała z prokurator Alicją Graff – żoną Kazimierza Graffa syna kupca Maurycego Graffa i nauczycielki Gustawy z domu Simonberg.
Nie wnikam już od lat w motywacje ludzi, którzy zawsze są zawsze tam, gdzie stało ZOMO. Traktuję to jako przejaw niesprawności moralnej, która została podniesiona do rangi cnoty i nie jest wstydem głośne i publiczne manifestowanie jej.
Opór a nawet pogarda wobec prawdy jest dla mnie jasnym dowodem niesprawności intelektualnej. Bo przecież moi wrogowie nie mogą mieć racji. Nie mogą. Nie mogą i już. To już wolę być gorszego sortu (choć nie wiem co to znaczy, ale skoro tak powiedział Kaczyński to musi być coś dobrego i szlachetnego) i nosić słynne wąsy lub tabliczkę z napisem: „Jestem Bolkiem”.
To nie Lech Kaczyński podzielił Polaków. On śmiał przypomnieć tylko bohaterstwo, które miało być nadal zamilczane na śmierć. Bo po co komu Żołnierze Wykleci? Po co komu Muzeum Powstania Warszawskiego? Po co w ogóle mówić o takich sprawach? Przecież to rani duszę kata i jego spadkobierców. To jest niesprawiedliwe, nieludzkie i okrutne domagać się i sprawiedliwości i prawdy.
W domu powieszonego przecież nie będziemy rozmawiać o sznurze. Nie godzi się.
To nie Jarosław Kaczyński dzieli Polskę.
Śmierć kurdupla jak zowią go przyjaciele kulturalnych i nowoczesnych Polaków nic nie zmieni.
Bo Jarosław Kaczyński jest tylko przypisem – wprawdzie wielostronicowym - w całej polskiej historii.
Przypisem pięknym, bo można być miernego wzrostu a zarazem na współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa się nie zgodzić.
Chodzi o jawną nieprzyzwoitość wobec sprawiedliwości i prawdy. O hałaśliwie demonstrowaną niezgodę na prawdę. O tą podobnie zakłopotaną, skonfundowaną postawę jak przyjął w danych czasach prokurator Judei – Poncjusz Piłat – „Cóż to jest prawda?”.
Quid est veritas?
To jest to, coś na co Was lata spędzone w postkomunie skutecznie uodporniły. Taki macie system immunologiczny.
Nie wiem kiedy kolejny marsz KOD-u, ale wiem, że już „wszelka dziwka majtki pierze” i będzie rubasznie rechotać słuchając wrzeszczących prymitywów o dyktatorze – kurduplu.
Podoba się Wam to. I to bardzo.
Język z rynsztoka – współczesna poezja polskich Hunów w szalikach Burberry.
Inne tematy w dziale Polityka