Zamki na Piasku Zamki na Piasku
1758
BLOG

#Niech jadą. Pa!

Zamki na Piasku Zamki na Piasku Służba zdrowia Obserwuj temat Obserwuj notkę 18

Józefa Hrynkiewicz (poseł PiS) powiedziała - "Niech jadą". Zgadzam się z nią. Bardzo chciałbym zobaczyć obecnych protestujących uczniów sztuki lekarskiej jak robią kariery we Francji, Hiszpanii, Włoszech czy Danii lub jakimkolwiek innym kraju. 

Wartość rynku prywatnej opieki zdrowotnej w 2016 roku wynosiła 42,8 mld. zł. Oznacza to wzrost o 7,1% w porównaniu z rokiem poprzednim. Wg. PMR Consulting and Research można oczekiwać tego samego wzrostu w kolejnych latach. Biorąc zatem pod uwagę liczbę różnych prywatnych podmiotów (od gabinetów lekarskich poprzez kliniki aż do szpitali niepublicznych) zajmujących się leczeniem uczniom lekarskim mógłbym poradzić tylko jedno: nie odpowiada Wam propozycja polskiego rządu, nie odpowiada Wam wyjazd zagranicę to zgłoście się do Waszych starszych kolegów i koleżanek, który działają w sektorze prywatnym. Może oni będą skłonni zapłacić tyle, ile chcecie a nawet więcej lub może i nawet mniej niż podatnik. Jest wolny rynek i dotyczy on także tych którzy są w połowie drogi do zostania lekarzami. 

Nie zamierzam opowiadać o swoich przygodach ze służbą zdrowia - tym bardziej, że nie byłoby zbyt wiele do opowiadania. Ale chcę odnotować, że w ciągu 20 lat pracy zawodowej wpłaciłem na obowiązkowe ubezpieczenie zdrowotne i chorobowe ok. 0,5 mln. zł., przy czym korzystam prawie tylko i wyłącznie z prywatnej opieki lekarskiej. Jednak prawie każdorazowy kontakt ze służbą zdrowia na gruncie publicznym pozostawiał niezatarte wrażenia traktowania pacjenta jak pariasa. Mam psa. Spaniela angielskiego. Odwiedzam z nim weterynarza i to, co chciałbym powiedzieć dużej części polskich lekarzy brzmi tak: dopóki nie będziecie gotowi na to, aby traktować mnie tak jak weterynarz mojego psa to nie znajdziecie we mnie jakiegokolwiek sojusznika dla Waszych postulatów. Przestańcie wreszcie leczyć organy a zacznijcie leczyć człowieka. Leczenie człowieka musi się zacząć od wysłuchania go. I nie dziwcie się proszę, że w Dr. Google robi taką furorę: ludzie chcą wyjść szybko ze swojej choroby i szukają dla siebie diagnozy odpowiedniej do ich stanu zdrowia. Mam nadzieję, ze IV rewolucja przemysłowa w której trakcie właśnie jesteśmy zmieni także pozycję pacjenta. W Stanach Zjednoczonych młodzi prawnicy mają coraz mniej klientów, ponieważ za pomocą IBM Watson ludzie mogą uzyskać poradę prawną w ciągu kilku sekund. Dotyczy to na razie drobnych spraw, ale skuteczność i dokładność porady oprogramowania (sztuczna inteligencja) to 90%, a człowieka tylko 70%. Zostaną tylko wybitni specjaliści. Dziś medyczny Tricorder znany ze serialu "Star Trek" pomagający w błyskawicznym diagnozowaniu stanu zdrowiu nie jest już tylko naukową fikcją: Scout został już wyprodukowany przez firmę Scanadu. To oczywiście tylko i wyłącznie początek: pamiętam jednak obawy autora artykułu o tym urządzeniu - czy to aby nie wyeliminuje konieczności wizyt u lekarzy? W wielu wypadkach tak i bardzo dobrze: bowiem wypisanie przez lekarza recepty na specyfik sponsorowany przez koncern farmaceutyczny to nie jest jeszcze leczenie. Chyba, że traktować takie jak działanie jak służbę, ale u koncernów farmaceutycznych. 

Zbliżając się do końca tej notki pozwolę sobie na wyznanie osobiste: boję się lekarzy bardziej niż choroby. To, co napiszę poniżej jest dwoma z wielu takich historii w polskiej opiece zdrowotnej. 

"Kazimierz W., dyrektor dużego przedsiębiorstwa, 15 lat temu przeszedł operację woreczka żółciowego. Kilkanaście lat chodził po szpitalach z bólem brzucha. Najpierw wmówiono mu nerwicę jelit, potem wysłano na przymusowe leczenie psychiczne z adnotacją, że zagraża swojemu życiu, w końcu przyznano 500 zł renty. Dopiero niedawno okazało się, że w brzuchu zostawiono mu dren. Szpitala już nie ma, winnych też. Odpowiedzialności cywilnej nie można dochodzić, bo dowiedział się o szkodzie po okresie przedawnienia, czyli po 10 latach".

"Do szpitala w Gorzowie Wielkopolskim Paweł D. trafił na zwykły zabieg hemoroidów. Lekarze znieczulili go od pasa w dół, spryskali krocze chlorkiem etylu, wyciągnęli skalpel elektryczny i... wyszli z sali. Nagle chlorek zapalił się od rozgrzanego skalpela i Paweł zaczął płonąć. Urolog, który zobaczył go przez przypadek, odwiązywał pasy. Spaliło się krocze i pośladki. Tygodniami leżał w pampersie, młody zdrowy chłopak. Od tamtej pory jest bezpłodny i oszpecony, nie pójdzie nawet na basen. W sądzie walka trwała na noże. Paweł wnosił o 90 tys. zadośćuczynienia, po trzech latach szarpania dostał 30 tys. w drodze ugody".

"New England Journal of Medicine" opublikował w 2014 roku raport z którego wynikało, że 43% pacjentów nie ma zaufani do polskich lekarzy. Było badanych 29 krajów. Z takim wynikiem zajęliśmy ostatnie miejsce. Proszę spojrzeć na ten wykres poniżej opracowany przez Ośrodek Studiów, Analiz i Informacji Naczelnej Izby Lekarskiej - "Lekarze w badaniach opinii publicznej w 2015 roku":

image


Dla mnie ten wykres mówi wszystko o leczeniu w Polsce i na ten stan rzeczy nie pomogą żadne pieniądze. 

I już na sam koniec opowieść anonimowej pielęgniarki: 

"Kilka lat temu leżałam, jak pani Izabela, na patologii ciąży. Ja, pielęgniarka, byłam bezradna pod opieką położnych. Duży, warszawski renomowany szpital. Scena 1. Obchód. Przychodzi do mnie lekarka z kilkoma stażystami. Każdy stażysta dokładnie mnie ogląda, wpycha palce w drogi rodne, żeby zobaczyć czy już jest rozwarcie. Rozmawiają jakbym była przedmiotem. Będzie rodzić? Nie, nie będzie. To spoko, Magda, teraz ty zobacz, będzie rodzić? Czuje się jak analizowany kawałek mięsa. Już świnia urodzi czy jeszcze można zajarać fajkę. Jestem w zbyt dużym szoku, żeby zareagować. Jedna z dziewczyn w pokoju zaczyna po takim obchodzie płakać. Wiadomo, ciężarna. Emocjonalna. 

Ale dlaczego nikt nas nie spytał o to, czy godzimy się na takie publiczne badanie? Ja wam powiem dlaczego tak się dzieje. Bo to lekarze i szefowa pielęgniarek- oddziałowa uczą resztę jak należy traktować ludzi. Jeśli na górze jest przyzwolenie na znieczulicę, pielęgniarki nie czują się w obowiązku dbania o pacjentki. No skoro lekarz olewa, to dlaczego one mają nie olewać? Albo traktować szczególnie.

Widziałam sytuację podobną do tej, którą przeżywała pani Iza. Przyjęto pacjentkę w ósmym miesiącu ciąży, odeszły jej wody. Podczas przyjęcia do szpitala ciężarnej zrobiono USG. Okazało się, że ma wady genetyczne, umrze. „Nie ma żadnych szans, syn umrze pewnie podczas porodu” rzuciła lekarka pacjentce. Koniec, tyle tłumaczeń. Dziewczyna leżała potem na sali i czekała na poród. Kilkakrotnie wzywała pomoc. Nikt z nią nie rozmawiał, nikt nie powiedział jej jednego słowa. Zero. Przede wszystkim lekarze zero. Inna dowiedziała się, że jej dziecko ma wadę serca. „Tego trupa ktoś musi ogarnąć” komentowała przy niej lekarka.

Położna kilka razy przychodziła do pacjentki. To była młoda położna, sama w panice. Koleżanki opowiadały później, że pobiegła po pomoc do szefowej. Usłyszała. „Co ile skurcze? Nieregularne? Zostawić. Jakie leki przeciwbólowe? Nie, nie podajemy”. Tyle. Pobiegła więc do lekarza; „Co mi pani dupę zawraca?”, Dopiero, kiedy pacjentka miała skurcze co 3 minuty, ktoś się zlitował i zabrał ją na salę porodową."

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo