Zamki na Piasku Zamki na Piasku
809
BLOG

Ze Szwecji: feministki kochają na odległość a lekarze żądają sprzętu wojskowego

Zamki na Piasku Zamki na Piasku Świat Obserwuj temat Obserwuj notkę 7

Znane działaczki feministyczne ze Sztokholmu ogłosiły, że wyprowadzają się z imigranckich przedmieść w obawie o swoje życie — donosi portal Breitbart, powołując się na szwedzką telewizję SYF. Feministki przyznają, że w tych dzielnicach rządzą islamscy fundamentaliści.

Nalin Pekgul, była deputowana Partii Socjaldemokratycznej, mieszkała w dzielnicy Tensta od 30-tu lat. Teraz postanowiła stamtąd wyjechać, gdyż — jak mówi "wizyta w centrum dzielnicy nie obyłaby się bez szykanowania" , a będąc znaną osobą nie chciałaby prowokować rozgłosu kiedy już ją napadną. Czołowa feministka przyznaje, że "sytuacja kobiet w tej dzielnicy pogorszyła się w ciągu ostatnich kilku lat” i wzrósł fundamentalizm religijny wśród mężczyzn, głównie ze środowisk imigranckich. Pani socjalistka próbowała temu przeciwdziałać organizując... spotkania przy kawie. Szybko jednak okazało się, że jej szlachetna inicjatywa nie spotkała się z żadnym zrozumieniem.

Nalin Pekgul ma nadzieję, że jeszcze wróci do swojej ulubionej dzielnicy. "Zawsze mam nadzieję, że to minie. Nie powinniśmy zapominać, że zdecydowana większość mieszkańców przeklina fundamentalistów" mówi. Tak, tak, minie. Pomarzyć zawsze można, choć z tym "masowym przeklinaniem" to chyba trochę myślenie życzeniowe.

Z kolei feministka Zeliha Dagli musiała się wynieść z innej dzielnicy Sztokholmu — Husby, która również jest imigrancką strefą bezprawia "no-go". Lewicowa działaczka narzeka, że działa tam samozwańcza islamska "policja moralności", która kontroluje zachowanie kobiet.

Ona również przyznaje, że agresja imigrantów, szczególnie wobec tak przecież im życzliwych feministek, to coraz większy problem. "Pojawiły się plotki że chciałyśmy zabronić kobietom noszenia hidżabów" — mówi działaczka i dodaje, że po tym incydencie doradzono jej aby trzymała się na uboczu. "Nie mogę już czuć się tu bezpiecznie” — przyznaje.

Husby to nie mniej agresywne przedmieście Sztokholmu jak "słynne" Rinkeby. Stało się o nim głośno po ataku islamskich bandytów na ekipę norweskiej telewizji, która pojechała tam kręcić materiał. Teraz jednak Zeliha Dagli przeniosła się do centrum i mówi, że jest szczęśliwa bo może nosić i mówić to, co jej się podoba i nic jej za to nie grozi. 

A pomyśleć, że w 1979 roku w Iranie tamtejsze feministki protestowały przeciw obowiązkowego noszeniu hidżabu a w 2017 roku w Stanach Zjednoczonych na znak solidarności z muzułmańskimi imigrantkami feministki zakładają hidżaby...

image


Dziwne :) a tymczasem za oceanem...

Feministka w tzw. "Pussy Hat" - różowej anty-Trumpowej czapeczce - noszonej przez aktywistki tego ruchu przyłącza się do muzułmańskich modłów ulicznych przeciwko amerykańskiemu prezydentowi. Obok — jej koleżanka z kubkiem kawy. Obie biją pokłony na kolanach. Feministki na wspólnych modłach (za reporters.pl)
Nie takiego przyjęcia spodziewała się lewicowa premier prowincji Ontario Kathleen Wynne, która poszła do meczetu, żeby okazać "solidarność feministek z muzułmanami” i mówić o równości kobiet i mężczyzn — donoszą kanadyjskie media.
Na muzułmanach wizyta pani premier w meczecie Masjid w Toronto nie zrobiła najmniejszego wrażenia — kazali jej iść do kąta i nie przeszkadzać w modłach, gdyż zgodnie z Koranem, "jeśli kobieta znajduje się naprzeciwko mężczyzny, jego modlitwy są nieskuteczne”. Następnie pani premier, która otwarcie głosi, że jest lesbijką, musiała pokornie wysłuchać wywodów imama Waela Shehaba, który uważa, że "homoseksualizm jest wstrętnym grzechem i należy go leczyć tak samo jak alkoholizm, uzależnienie od narkotyków i hazardu”. Kanadyjska premier Ontario w meczecie w Toronto (za reporters.pl)


Ale wróćmy jeszcze na chwilę do Szwecji...

Szwedzki Związek Kierowców Pogotowia zażądał od władz wyposażenia karetek w sprzęt wojskowy. Bez niego nie chcą jeździć do dzielnic imigrantów w obawie o swoje życie. W wywiadzie dla DGS TV ratownicy przyznają, że wiele razy rezygnują z udzielania pomocy w islamskich dzielnicach, albo muszą czekać na konwój policji. Atakowanie kamieniami karetek pogotowia i wozów policyjnych w tzw. strefach no-go to jeszcze pól biedy. Zdarzają się granaty ręczne – przyznają szwedzcy ratownicy. 

20-30-osobowe agresywne bandy, często złożone z naćpanych lub chorych psychicznie wyrostków, nie mają oporów przed atakowaniem lekarzy, których uważają za intruzów. Kierowcy karetek przyznają w wywiadzie, że groźne zjawisko narasta i co najmniej raz w tygodniu załogi pogotowia muszą uciekać z imigranckich dzielnic bez udzielenia pomocy.

Ratownicy nie chcą tam ginąć, wolą odejść z pracy. "To zbyt niebezpieczne, aby tam jeździć" — przyznają w wywiadzie. Wielu z nich po spotkaniu z agresywnymi imigrantami cierpi na syndrom stresu pourazowego. Ci, którzy są gotowi nadal ryzykować życie żądają przynajmniej kamizelek kuloodpornych i hełmów. Również tradycyjne karetki pogotowia nie są przygotowane na atak koktajlem Mołotowa, gradem kamieni, a co dopiero granatem. Jest więc bardzo prawdopodobne, że wkrótce zamiast nich do udzielania pomocy imigrantom będą "wysyłane pojazdy opancerzone pod osłoną policyjnej tyraliery”.

A jeśli władze Szwecji nie powstrzymają napływu islamskich imigrantów i nadal będą przymykać oczy na masową przemoc, której oni się dopuszczają wkrótce może się okazać, że pogotowie będzie musiało zacząć jeździć na pomoc czołgami.

Przypomnijmy, że podczas niedawnej imigranckiej rewolty w Sztokholmie szwedzka policja po raz pierwszy użyła broni palnej. Z kolei konserwatywni deputowani żądają wysłania do ogarniętego islamskim chaosem Malmö oddziałów wojskowych.

image

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka