Zamki na Piasku Zamki na Piasku
3528
BLOG

Krótka lista polskiej hańby domowej

Zamki na Piasku Zamki na Piasku Polityka historyczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 92

Może zacznę od wywiadu jaki prof. Andrzej Chwalba udzielił swego czasu Gazecie Krakowskiej. 

Gazeta Krakowska: Caryca nie uczyniła Poniatowskiego królem przez wzgląd na sentymenty?

Prof. A. Chwalba: Ależ skąd. Raczej liczyła na jego sentymenty i poddaństwo. Chciała po prostu posłusznego sobie, słabego króla. Był dla niej gwarancją silnej pozycji Rosji w Europie. 

GK: Ale przecież zgadzała się na pewne ustępstwa wobec Poniatowskiego. Między pierwszym a drugim rozbiorem, w latach 1772-1793, żyło się w Polsce przecież nie najgorzej. Poniatowski zreformował szkolnictwo, przyciągnął do Polski artystów, utworzyła się inteligencja.

A.CH. Owszem, caryca zgadzała się na drobne reformy, ale dlatego tylko, że łatwiej rządzi się państwem, które się nie sypie. Gdyby panowała tu anarchia, głód, wojna, to zbrojne interwencje kosztowałyby ją znacznie więcej. Ale z drugiej strony Polska zbyt silna też była dla niej zagrożeniem, dlatego do najważniejszych reform nie dopuszczała. A nie można odmówić Poniatowskiemu, że on do nich dążył. Że miał dobre chęci. Marzył, żeby być władcą suwerennym. Ale wiedział, że nie stanie się to bez zgody carycy. Ona pociągała za sznurki. I nie dała mu zapomnieć, że jest jej dłużnikiem. Zakładnikiem. Można powiedzieć, że podczas tych 20 lat między zaborami Polską rządziły dwie osoby: król i urzędujący przy Miodowej w Warszawie ambasador Rosji. 

Jaki to ma związek ze współczesnością? 

Hmm... może taki, że nie ma suwerenności za dwa grosze. Że suwerenność, możliwość decydowania o sobie nie jest za darmo, że czasem jest ona okupiona konfliktem a czasem trzeba zapłacić za nią wiele. 

Czy państwo polskie jest suwerenne? 

Śmiem w to wątpić. Myślę, że jest to czas w którym taka myśl zaczyna dopiero kiełkować a czy wyda ona jakiś plon zdolny do samodzielnej egzystencji. To się jeszcze okaże. 

Na razie, patrząc na to, przez pryzmat ustawy o IPN myśl o realnej suwerenności jest tylko pobożnym życzeniem. Konsultowanie jakiejkolwiek ustawy z obcym państwem jest tylko jednym z wielu punktów na liście polskiej hańby domowej. Czymś żałosnym jest w tej sprawie pokraczne tłumaczenie, że myśmy przecież treść polskich przepisów uzgadniali z przedstawicielami Izraela. Co, przepraszam, robiliście? 

Do tej samej listy hańby zaliczyć należy nieustającą chęć tłumaczenia i wyjaśniania swoich intencji przez polskie sfery rządowe. Przebija przez to wszystko i strach i kompleksy i jakaś nuta niepewności. Gdyby rządzący mieli szacunek do własnego państwa i własnej historii wydaliby w tej sprawie krótkie dyplomatyczne oświadczenie przedstawiające polski punkt widzenia. Bez całej towarzyszącej temu histerii, bo nie ma powodów ani do histerii ani do paniki. Ale jeżeli prawdą jest to, co mówi Elżbieta Rybarska, prezes Stowarzyszenia Polskich Ofiar Obozów Koncentracyjnych a mianowicie, że "przez ponad 2 miesiące walczyliśmy o pozwolenie na wstęp do muzeum na uroczystość (73 rocznicy wyzwolenia Auschwitz), a przecież jesteśmy rodzinami polskich ofiar obozu! Dostaliśmy zaledwie 3 wejściówki. 3 na całą Polskę, a jesteśmy ogólnopolskim stowarzyszeniem" to czemu się dziwić?

Na listę polskiej hańby domowej należy wpisać brak notowany już od roku 1945 propolskich elit. Chcemy tego czy nie chcemy opiniotwórczymi elitami dla świata zachodniego w Polsce są osoby skupione wokół środowiska tworzonego przez Gazetę Wyborczą i okolice. Proweniencja tych elit jest znana i głębokie ukąszenie żądłem antypolskości także. Nic to nie zmienia w grze. Na pewno w ten sposób nie jest postrzegany obecny obóz rządzący - on dopiero może stworzyć propolskie elity o ile starczy mu na to czasu, woli i rzeczywistej chęci. 

Nie wystarczy mówić o suwerenności - suwerenność się robi. Robi się dzień po dniu. Podobnie jak politykę historyczną - na to trzeba mieć i plan i konsekwencje i nie liczyć na to, że za dwa grosze i w jeden dzień naprawimy skutki świadomych błędów elity, którą trudno określić mianem propolskiej. 

"Nie to najgorsze, że się Moskwa poddać nie chce, ale że my nie mamy czym ich dobywać. Tak się wybrali na tę wojnę, jakby to z Krakowa do Łobzowa".

Tak w dawnych czasach napisał kanclerz Lew Sapieha o wyprawie Zygmunta III Wazy na Smoleńsk. Myślę, że to właściwe, aby przytoczyć te słowa w kontekście awantury jaka wybuchła o nowelę do ustawy o IPN. 

W polityce jak i na wojnie - trzeba być gotowym na każdą podłość i umieć na nią odpowiedzieć a nie liczyć na honorowe postępowanie przeciwnika. 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka