Zamki na Piasku Zamki na Piasku
2114
BLOG

Nie dajmy się zwariować

Zamki na Piasku Zamki na Piasku Polityka historyczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 42

Może zacznę od tego: nie uważam, że mam jakiś szczególny obowiązek, aby lubić Żydów. Nie uważam też, że jakiś brak sympatii do nich jest oznaką antysemityzmu - ot, jednych z Żydów mogę lubić a innych znowu nie a znowu do innych mogę posiadać stosunek zupełnie obojętny. Więcej - nie uważam też, że mamy jakiś szczególny powód do tego, aby przed Żydami się tłumaczyć lub też, aby odczuwać wstyd za polskie państwo. Kto zaś ma jakieś indywidualne wyrzuty sumienia lub też czuje się winny, że jego przodkowie nie zachowali się jak należy niech nie miesza do tego innych - naszej kulturze pojęcie zbiorowej winy jest raczej obce. Dla mnie tylko człowiek złej woli może nie zgodzić się ze zdaniem, że dopóki istniało państwo polskie, dopóty Żydzi mieli zapewnioną ochronę prawną i to niezależnie od temperatury sporów, polemik i niezależnie od tego czy był tu antysemityzm czy go nie było. Nie wiem jak doszło do tego paradoksu w którym w antysemickiej, polskiej społeczności znakomicie rozwijała się diaspora żydowska zarówno, gdy chodzi o jej populację jak też o jej kulturę. 

Nie mam też przekonania, że Żydzi wnieśli do polskiej kultury jakieś szczególne zasługi: proszę mnie dobrze zrozumieć - ten wkład wnieśli Żydzi spolonizowani, którzy odrzucili wcześniej swoją żydowskość. Nie ma też dla mnie podstaw, aby sądzić, że w historii, która już minęła - razem, wspólnie coś dla Polski zrobiliśmy. Los Żydów polskich skończył się tragicznie. To prawda. Ale zanim nastały lata wojny były lata wcześniejsze - a w tych wcześniejszych los i pomyślność Polski nie była, w mojej opinii, czymś, co było szczególnie ważne dla społeczności żydowskiej. Po prostu byłą tożsamość polska i żydowska. 

Pomimo współistnienia przez wieki na jednym terytorium byliśmy sobie obcy. Nie przeczę jakimkolwiek indywidualnym zażyłościom i przyjaźniom. Należy jednak patrzeć na to raczej jak na wyjątki. Robert Kuwałek napisał o Żydach mieszkających w Lublinie "O tym jak słabo zasymilowani byli miejscowi Żydzi świadczy fakt, że w 1931 r., w Lublinie na blisko 35000 mieszkańców żydowskich tylko 911 osób deklarowało używanie języka polskiego jako języka codziennego, używanego w domu. Pozostali rozmawiali w języku jidysz, chociaż w rzeczywistości młodsze pokolenie, wychowane w Polsce już po I wojnie światowej, było dwujęzyczne - używali zarówno języka jidysz, jak i polskiego. Tego pierwszego w kontaktach ze starszym pokoleniem, tzn. z rodzicami; drugiego w kontaktach z rówieśnikami. Jednocześnie wcale nie znaczyło to, że mieli jakieś kontakty z Polakami, nawet jeżeli chodzili do polskich szkół. (...) Żydówka Zofia Gryzolet-Weiser, która urodziła się w Lublinie i wychowała w zamożnej i akulturowanej rodzinie kupca futrzarskiego wspomina, że (...)  "Pamiętam, że pierwszego Polaka poznałam dopiero w 1940 r., gdy wraz z Polakami byłam zesłana przez Rosjan na Syberię. Dopiero wtedy zauważyłam, że wśród Polaków też byli różni ludzie". To nie jest pojedyncze świadectwo. Raczej typowe dla tamtego czasu. 

Nigdy nie uzyskaliśmy wielkiej sympatii ze strony narodu żydowskiego. Nie chodzi tylko o ten czas po Holokauście, ale i przed. 13 sierpnia 1919 r. w chicagowskim „Sentinel” ukazał się artykuł „Poland's Plight and the Jewish Future in Eastern Europe” w którym jego autor pisze: „As long as the Reds rule Poland there will be no pogroms”. W tymże „Sentinel” tenże sam autor: „Żydzi na świecie całym nigdzie tyle nie wycierpieli, co w Polsce, bo ich nawet inkwizycja w Hiszpanji tak nie udręczyła, jak Polacy ich torturują — a i dziś Polska jest krajem ich cierpienia — wbrew wszystkiemu, co kłamią światu Polacy!... Polska to kraj upadły, zdemoralizowany, w nędzy gnijący; Polacy — naród degeneratów, popsuty, w zbrodni zrodzony — w zbrodni zginie!" Wg. autora pogromy w Rosji carskiej to „child – play” w porównaniu z tym, co robią Polacy dopuszczający się „the appaling crimes”. Nie jest to coś wyjątkowego dla tamtych czasów - szerzej zostało to opisane w książce Tadeusza Radzika – „Stosunki polsko – żydowskie w Stanach Zjednoczonych Ameryki w latach 1918 – 1921". 

Nie uważam też, że należy reagować na każdy głos czy zaczepkę Żydów czy to z Izraela czy też ze Stanów Zjednoczonych lub z Polski. Milczenie bywa skuteczniejsze. Należy snuć swoją opowieść, tym bardziej, że jest prawdziwa i uczynić ją atrakcyjną i być cierpliwym i konsekwentnym. Kropla drąży skałę a na początku wszytko jest trudne. Wbrew strachom czy też spiskowym teoriom Żydzi nie są absolutnymi władcami świata. To zaledwie 13 milionowa populacja rozrzucona po całym świecie. To, co dla mnie jest szczególnie irytujące to jakaś radość wydobywająca się z dna zakompleksionej polskiej duszy u niektórych, gdy kanclerz Niemiec A. Merkel mówi o odpowiedzialności Niemców czy też jakiś Żyd mówi, że oczywiście nie było polskich obozów koncentracyjnych. To pokazuje jak skuteczna była pedagogika wstydu, że słowa oczywistej prawdy poprawiają nam samopoczucie. Do takiej nędzy i duchowej i intelektualnej doszliśmy. 

Wreszcie - czy to przeglądając "Jerusalem Post", "Haaretz" czy "Times of Israel", choć trudno w to uwierzyć, temat, który nas aż tak zajmuje nie jest tematem numer jeden a ilość komentarzy pod artykułami, które go dotyczą nie jest wiele. Nie dajmy się po prostu zwariować. Nie powinniśmy też, takie jest moje zdanie, myśleć - stały się straszne rzeczy, musimy zawrócić z tej drogi, jeszcze za wcześnie, trzeba to załagodzić, ukorzyć się czy cokolwiek innego. 

Nie ma powrotu z tej drogi - jeżeli tylko mamy odzyskać szacunek dla samych siebie. 

Mam nadzieję tylko, że w swojej narracji podporządkujemy się prawdzie i nie dojdziemy do tego do czego doszła zbiorowa świadomość Żydów, którzy mówią, bez zająknięcia się, tak: 

- "Before the Holocaust there was an apartheid. There were signs in the parks: no entry for dogs and Jews. Jews were not allowed to go to schools, it just got worse and worse. One of reasons the Holocaust happened in Poland was that the Polish people collected Jews in barns and burned them down. Hitler realized that he got the inspiration that you can destroy entire communities and, it's fine, he realized that the Poles were friendly with that idea". Oczywiście o tym wszystkim opowiedziała mu jego mama i o apartheidzie w przedwojennej Polsce i o tablicach zabraniających wchodzenia Żydom do parków i o tym, że Żydzi nie mogli chodzić do szkoły zaś Hitler został zainspirowany tym, że Polacy gromadzili Żydów w stodołach, aby ich tam spalić. 

lub też tak: 

- "Teraz chciałbym […] przypomnieć, że Żydzi przeszli przez historię doznając rożnego rodzaju nienawiści, rożnego rodzaju masakr. I że w imię judaizmu wspólnota żydowska nigdy nie powstała ani żeby zniszczyć Hiszpanię, która ich wypędziła, ani Polskę, która ich zagazowała" (Przewodniczący Centralnego Konsystorzu Izraelskiego we Francji Joël Mergui w programie “Le Grand Décryptage” francuskiej telewizji I-Télé (należącej do grupy Canal+)).

Bylibyśmy, w mojej opinii, w tak samo beznadziejnym położeniu w jakim znajdowaliśmy się wcześniej zanim nie pojawił się temat wywołany przez nowele do ustawy o IPN. 

W tym świecie za wszystko trzeba zapłacić. Nie wińmy za to Żydów - wińmy przede wszystkim siebie: tyle kosztuje bierność. Historia właśnie wystawia rachunek i nie jest on symboliczny - teraz trzeba wyłożyć miliardy, aby go zmienić. 

Pewnie niewiele osób dziś wie, że po wojnie rząd brytyjski wystawił polskiemu lotnictwu rachunek...za usługi, jakie Brytyjczycy świadczyli polskim lotnikom w czasie wojny i za utrzymanie polskich samolotów (wraz z obsługą) na wyspie. Rachunek opiewał na ₤68 mln a kwotę tę Brytyjczycy odciągnęli sobie ze środków polskiego Skarbu Państwa, które zostały wywiezione z Polski i zdeponowane w Wlk. Brytanii w czasie wojny. Byliśmy bohaterscy, walczyliśmy dzielnie w bitwie o Anglię, ale nie ma przyjaźni - są tylko interesy. 

Są tylko interesy - naszym jest to, aby definitywnie zerwać z fałszywą mordą faszysty i zbrodniarza. Być może będzie też w interesie Żydów, aby połączyć ich i polską narrację w jedną całość. Ale jeżeli nie będzie należy powiedzieć - w porządku, trudno. 

To, że powinniśmy iść swoją drogą, aktywnie zmieniać wizerunek Polski w świecie to nie jest tylko i wyłącznie kwestia naszego dobrego samopoczucia, walki o prawdę - to jest przede wszystkim zobowiązanie wobec tych wszystkich polskich istnień, które przepadło na zawsze w piekle wojny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka