Zamki na Piasku Zamki na Piasku
2646
BLOG

Biada, biada, biada - 11.11.2019 nadchodzi katolicki faszyzm!

Zamki na Piasku Zamki na Piasku Marsz Niepodległości Obserwuj temat Obserwuj notkę 99

Pięść i to zaciśnięta. Różaniec. I już gromkie aj waj! obiegło wzdłuż i wszerz cały kraj a na pewno to nie koniec biegu. Pięść = faszyzm. Różaniec = równa się zabobon. I to w dodatku katolicki a więc ten najgorszy z możliwych: ludowy i inkwizycyjny. 

Biada, biada, biada. 

Może zacznę od dwóch cytatów, które zawsze mnie bawiły odkąd je znam - choć w tle tego śmiechu było też obecne współczucie - jak trzeba bowiem być biednym, aby tak nędznie rozumować: "Ataki kaszlu to podświadoma ochota na seks oralny" i "Jeśli kobieta bawi się torebką, znaczy, że się masturbowała". Autorem owych zabawnych passusów jest nikt inny jak Zygmunt Freud - co dobitnie pokazuje, że w grze swobodnych skojarzeń nie ma żadnych rozsądnych granic. To z jednej strony. Z drugiej zaś to, co się komu z czym kojarzy więcej mówi o nim samym niż o samych faktach czy symbolach będących przedmiotem interpretacji. 

Mój punkt widzenia w tej sprawie jest mniej więcej taki - absolutnie nie interesuje mnie:

- stanowisko lewicowych psychoanalityków. Ci bowiem odnoszą się z dużą niechęcią, choć po prawdzie trzeba byłoby napisać to znacznie mocniej,  do symboli narodowych i religijnych. Jeżeli opis ich reakcji na te symbole miałby być bardziej obrazowy to należałoby się posłużyć starym powiedzeniem, że reagują oni na nie jak diabeł na święconą wodę. Poparzonym amokiem.

- stanowisko narodowych pięknoduchów. Ci bowiem swoim nawoływaniem do miarkowania się we wszystkim, co dotyczy polskości i religii sami żadnej miary nie znają i odsłaniają bezwstydnie swój nagi zad, co tylko zachęca, aby weń kilka razy, i to mocno, kopnąć. Zachęca dodam wszystkich. Lewicę do tego, aby była jeszcze bardziej agresywną w swojej kontrkulturze wobec tego, co religijne i narodowe, bo przecież skoro umiarkowani mitygują się to znaczy, że wstydzą się, nie chcą, aby łączyć ich z tym narodowo - religijnym folklorem, mają wyrzuty sumienia a więc wzmacniają nasze lewe racje. Umiarkowane pięknoduchy wierzą bowiem, w swej nieskończonej naiwności, że istnieje taki sposób prezentacji postaw patriotycznych i religijnych, który nie będzie wadził środowiskom lewicowym. Uważam, że takiego sposobu nie ma i w efekcie kończy się to laniem benzyny do lewicowego ognia tylko po to, aby na tym stosie jeszcze jaśniej płonąć. Moim zdaniem lewica pod tym względem jest znacznie uczciwsza - może technicznie zgodzić się na kompromis, ale nie zmienia pierwotnego stanowiska na jotę i nadal chce zgarnąć w grze pełną pulę. Coś, co zaś chce przypominać prawicę jest jak Bill Clinton - pali, ale się nie zaciąga czy też - w miarę podobny przykład już polskiego podwórka: głosuje, ale się nie cieszy.

Mnie osobiście, już od lat, Marsz Niepodległości po prostu cieszy właśnie poprzez to, że jest i że jest taki, jaki jest. "My chcemy Boga", "Miej w opiece naród cały" czy też "Dla Ciebie Polsko", co było nawiązaniem także do filmu z 1920 roku opowiadającego o wojnie polsko - bolszewickiej to coś, co wyrasta wprost z polskiej tradycji i co tę właśnie tradycję chce zachować nie dlatego, że jest tradycją, ale dlatego, że jest dobre. MN jest znakiem sprzeciwu wobec skrętu w lewo i politycznej poprawności. MN jest radością z niepodległości i niezgodą na podległość: kiedykolwiek i komukolwiek. MN jest też odwróceniem się od letniości, od tych, którzy nie są ani zimni ani gorący, od całej tej mdlącej nadreprezentacji nijakości. Wreszcie, choć nie jest moim celem analiza przyczyn popularności MN, ujawnił on to, co dla każdego postronnego obserwatora polskiej polityki na pierwszy rzut oka jest dziwne, szokujące - tradycyjni polscy katolicy nie mieli od 1989 roku żadnej poważnej, adekwatnej do ich liczebności, reprezentacji politycznej. MN, moim zdaniem, w tej grupie osób - a ja do nich także należę - wydobywa tęsknotę "do tych, co mają tak za tak, nie za nie / bez światłocienia". Nie lubię bowiem i to jest drugie, choć nie ostatnie nawiązanie do Z. Freuda, aby prowadzono mnie tymi ścieżkami, na których zdezorientowany, zdesperowany, osłabiony i przyparty do muru powiem - "twierdzę kategorycznie, że to jest osioł" choć mam przed sobą kurę. A takie właśnie są ścieżki lewicowe, które manipulując substancją słowa wydobywają zeń inne, nie przypisane mu, znaczenie i bezczelnie żenią je z innymi symbolami (np. patriotyzm = faszyzm). Wydobywają i dokonują ożenku nie dla zabawy lingwistycznej - wydobywają po to, aby później terroryzować i manipulować. Kochasz własną ojczyznę? Jesteś jak Hitler. Temu nie można się dać podporządkować. Nie można bowiem - a bynajmniej nie bez walki do końca - zgodzić się na to o czym napisał Bernard z Morlay "stat rosa pristina nomine, nomina nuda tenemus*"

"Gdzież jest kuria Juliańska, gdzie Juliańska procesja? Przeminęła, Cezarze!" MN jest właśnie po to, aby nie przeminęła. 

Zmierzając do końca tej notki - i to jest trzecie a zarazem ostanie nawiązanie do Z. Freuda - mam w nosie, co się komu z czym kojarzy: nawet austriacki ojciec psychoanalizy uświadamiał sobie, że "czasami cygaro jest tylko cygarem i niczym więcej". Tego przebudzenia, które nazwałbym wyjściem poza idiosynkrazję, letnim pięknoduchom i wrogom Marszu szczerze życzę.

* "Dawna róża pozostała tylko z nazwy, same nazwy nam jedynie zostały".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka