Redaktorzy Newsweeka postanowili nam kościół zreformować. Czy im to się uda? Wątpię, jestem jak niewierny Tomasz. Dlaczego? Na kłamstwie niczego zbudować nie można. Tymczasem redaktorzy Kazimierz Bem i Jarosław Makowski pisząc ten artykuł często się z prawdą mijają. Już sam wstęp do tej „reformy” kościoła bardzo fałszywie zabrzmiał- ...Gdy tylko wierni zorientują się, że nie muszą być chłopami pańszczyźnianymi swoich proboszczów, mogą już w tym pokoleniu wybrać „lepszego dziedzica”, a w kolejnym w ogóle sobie „dziedziców” podarować... Przecież to dzieje się od początków chrześcijaństwa część wiernych dawno temu przestała być chłopami pańszczyźnianymi proboszczów i szukała innych lepszych dziedziców. Dzisiaj jest tak samo jak przed wiekami. Tacy pastafarianie na ten przykład durszlak na łeb założyli i nudle na ołtarze wciągnęli. I faktycznie ci wyznawcy w następnym pokoleniu na pewno tego dziedzica sobie odpuszczą. Tak samo jak kapłani spod tęczowej flagi ekumeniczne nabożeństwa z pastafarianami odprawiający. Los ich podobnie przesądzony jest. A tak naprawdę Kazimierz Bem i Jarosław Makowski nie biorą jednego czynnika pod uwagę. Ważnego. Nawet jak ktoś z wiernych odsuwa się od Kościoła tego wielką literą pisanego i z Sacrum czyli tzw. Boskim Pierwiastkiem od razu szuka jakiegoś środka zastępczego, takiego religijnego erzaca. Snują się później „rzesze” różnych neopogan ze swoją wersją zbawienia świata. Nasi bohaterowie jednak oryginalni chcieli być więc swój artykuł oparli nawet o źródła Biblijne konkretnie o Księgi Królewskie i zapomniany zwój „Księgi Przymierza” pokusili się nawet wejście w rolę biblisty i za tłumaczenie tego co przed wiekami zaszło- ...Kiedy król Jozjasz, jego kapłani i doradcy wczytali się w słowa tej niezwykłej księgi, a przeczytane wzięli sobie do serca, stwierdzili, że odnaleźli prostą drogę, jak „wrócić do źródeł” swojej religii - judaizmu. Kiedy zaczęli ową instrukcję stosować w swoim życiu, to okazało się, że dokonują radykalnej reformy teologicznej swojej wiary, choć zewnętrzne obrzędy, jakie zawsze celebrowali w świątyni w Jerozolimie, pozostały niezmienione... Radykalna reforma i powrót do źródeł. Krótkotrwała ta reforma była. I został płacz pod resztką muru jerozolimskiej świątyni na której miejscu puszy się Meczet Al-Aksa. Rozpisałem się trochę, ale innej rady nie ma. Przyczyna tego artykułu inny wydźwięk mieć miała. Jest to typowy atak na Kościół i wmówienie czytelnikowi, że gdy za oknami hula koronawirus to On (Kościół wraz z duchowieństwem) odwrócił się od niego. I wyciągają dziwne na wyrost budowane wnioski- ...Po pierwsze, zmienią się, jak wskazują wszystkie znaki na niebie i ziemi, nasze religijne praktyki. Wielu Polaków dotychczas regularnie chodzących karnie do kościołów odkrywa, że świat się nie zawali, jeśli nie pójdą na Mszę św... To się nazywa odkrywanie prawdy już dawno odkrytej. Tak się działo do tej pory. A dzisiaj najbardziej zlaicyzowane społeczeństwo- Francuzi odkrywają Boga i Wiarę na nowo jej obrazem jest sutanna jeszcze niedawno traktowana jako niepotrzebny gadżet na ulicach francuskich miejscowości. A dzisiaj- ...28-letni ks. Stanislas Briard, katecheta w sutannie uczący w szkole średniej uważa, że jego ubiór jest po prostu narzędziem ewangelizacji. To najprostszy sposób, by nawiązać z ludźmi relacje. Zaczepiają mnie na ulicy, niekiedy rodzi się okazja do całkiem głębokiej rozmowy, niektórzy proszą nawet o spowiedź. (…) Podobne doświadczenia ma również ks. Simon Chouanard. Mówi się, że sutanna zamyka drzwi. W moim wypadku jest wręcz odwrotnie. To po prostu „ubranie służbowe”, dzięki temu ludzie łatwiej się otwierają... słowa Juliana Tuwima Jeszcze się kiedyś rozsmucę, Jeszcze do Ciebie powrócę, Chrystusie świetnie pasują do tego co się we Francji dzieje. A czy naszych kapłanów z Narodem nie ma? Są! Ale oni reprezentują naukę Kościoła, a nie chciejstwo poszczególnych grup społecznych, chcących uznania ich za pępek świata. Prawdy Wiary nie zmieniają się jak rękawiczki na dłoni w dobie koronawirusa. Autorzy próbują przekonać, że Ci, którzy dotąd chodzili karnie do świątyni teraz przestaną. Być może i tacy się znajdą, ale i ilu będzie takich, którzy wzmocnią swe relacje z kościołem. Wielka tutaj zasługa Internetu i telewizji. Ja dzięki kamerze zainstalowanej w mojej wolsztyńskiej parafialnej Farze przebywam w niej częściej niż przed wybuchem pandemii bo nie tylko w niedzielę i święta, ale i na co dzień. I bardzo boli mnie właśnie ta pusta świątynia! I czekam, aby do niej powrócić. Być może autorom wystarczy totem Światowida na leśnej polanie i szamańskie ognisko. Ja wolę Sacrum z odrobiną naszego ludzkiego profanum.

Ściana płaczu foto: Robert Lachmann
Inne tematy w dziale Kultura