Kiedy słyszymy o przeszczepie serca, przeszczepie nerek to myślimy najpewniej o skomplikowanej operacji ale rzadziej o kosztach zabiegu. Jesteśmy gotowi je ponosić bo to procedury sprawdzone , widzimy ludzi którym te zabiegi przywróciły możliwość normalnego życia . O ile moje dane są aktualne przeszczep serca kosztuje 105 tys , przeszczep nerki - 34,5 tys Wszystko razem z miesięczną opieką pooperacyjną, oczywiście pacjenci muszą brać leki przez całe życie, ale te leki należą w obecnym świecie do standardowych. Ale to nie są „najdrożsi” pacjenci.
Jak donosiła prasa, najdrożsi pacjenci to chorzy dotknięci tzw. „chorobami rzadkimi”. Na przykład koszt rocznej enzymatycznej kuracji zastępczej w niektórych rodzajach chorób metabolicznych to 1,4 miliona... „Najdroższy” pacjent kosztował NFZ 3,4 miliona . Pacjentów, na których NFZ wydał więcej niż 100 tysięcy złotych było 13,8 tysięcy. Ich leczenie kosztowało - w przeliczeniu na pacjenta - sto razy więcej niż przeciętnego ubezpieczonego.
Dosyć już tych liczb bo o czym innym ta notka - chciałem tylko sprowokować dyskusję o czymś naprawdę istotnym.
Wyobraźcie sobie, że jesteście decydentem w NFZ-ecie - decydujecie o życiu i zdrowiu Polaków. Na co dajecie w pierwszej kolejności?. Na "zwykłe" choroby nękające Polaków - nadciśnienie, leki kardiologiczne, cukrzycę? Na szczepionki dla dzieci? Na leki nowotworowe? Na „choroby rzadkie” o których istnieniu mało kto wie ? Na wszystko po trochu, czyli każdemu za mało - tak jak teraz? A może jednak wprowadzić współfinansowanie – do pewnej kwoty płaci pacjent ? W końcu leki są w aptekach, każdy może kupić. Za ile? Dopłacać do leków czy do obywateli ? Czy jednak „doubezpieczenia” - gdyby je mądrze wprowadzić zasiliły by przecież publiczną służbę zdrowia ? Jak to wszystko poukładać aby nie mnożyć biurokracji której koszt pomniejsza kwoty na leczenie...
Powiecie, że zdrowie jest najważniejsze i na nim oszczędzać nie należy... Ale to nie jest kwestia „oszczędzania”. Przy ograniczonej puli środków na leczenie (tak jest wszędzie , służba zdrowie wszędzie zaabsorbuje każda pule środków a i tak będzie mało) ktoś musi podjąć decyzję „komu” i „ile” ...
Tych , którzy posądzą mnie „o prywatę” uspokajam – dla mojej Córki nie ma lekarstwa i biorąc pod uwagę specyfikę Sanfilippo (niepokonana póki co bariera krew-mózg) nic nie wskazuje aby taka terapia szybko się pojawiła. Ale znam przypadki chorych dzieci dla których takie drogie terapie są już dostępne . Czasami są to terapie o nie do końca potwierdzonej skuteczności ale są jedyną nadzieją .. Więc gdy Państwo odmawia refinansowania pojawia się żal i zarzut , że przecież to dzieci , że trzeba spróbować , że nie można kierować się wysokością kosztów...
Ciekawi mnie czy będąc tak kategorycznymi w swoich sądach tak łatwo przyszło by nam decydować gdybyśmy byli na miejscu decydentów z ministerstwa zdrowia , NFZ, Agencji Oceny Technologii Medycznych czy „zwykłymi” posłami decydującymi o wysokości składki zdrowotnej...
To ja - ortograficzny abnegat :
Wypełniasz PIT? Przekaż 1% podatku.
W formularzu PIT wpisz numer: KRS 0000037904
W rubryce „Informacje uzupełniające - cel szczegółowy 1%” podaj: 24463 Ziętarska Monika
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka