Między „odwołaniem kryzysu” a „karnymi podatkami”.

                 Złakniony sukcesów pan Premier obwieścił koniec kryzysu. Deklaracja ta jest nad wyraz optymistyczna. Owszem, jeśli utrzyma się wzrostowa tendencja PKB to  sukces polskich przedsiębiorców będzie można przypisać sobie jako efekt antykryzysowej polityki. Politycy niestety tak mają. Jest jednak  jeden problem – specyfiką polskiej gospodarki jest to , iż dopiero wzrost PKB na poziomie 4-5% jest wyraźnie odczuwalny w skali mikro czyli w kieszeniach obywateli i w statystykach bezrobocia. Mniejszy wzrost nie będzie miał zatem przełożenia na nastroje społeczne bo oczekiwania są dużo większe niż ewentualne wzrosty parametrów makroekonomicznych. Kolejna zapowiedź zaś , że w 2016 wreszcie Państwo zacznie szanować podatnika i mgliste zapowiedzi obniżki podatków są śmieszne. Gdyby sześć lat temu zacząć szanować podatnika , dziś gospodarka dużo szybciej łapałaby wiatr w żagle.

                Człowiek zatem kieruje słuch i wzrok na opozycję by dowiedzieć się co też ona zaproponuje. I niestety okazało się , że jak zwykle można na nią liczyć. Pan Prezes rzucił tekstem coś o „karnych podatkach” mających wymusić wzrost płac. I ręce mnie opadły... I to wszystko wśród zapewnień iż to w imię pomocy wolnemu rynkowi... Panie Prezesie – wolny rynek przestaje być wolny gdy zaczyna mu się pomagać....

              Jaki stąd wniosek ?  Ciepłej wody może rzeczywiście w kranach w najbliższym czasie nie zabraknąć... Po zwycięstwie PiS czekają nas nawet gratisowe bicze wodne ...

PS

I zdanie o hipokryzji – wczoraj po wystąpieniu PDT Twitter rozgrzał się do czerwoności od kpin... Dziś po erupcji ekonomicznego geniuszu Prezesa głucha cisza... I niestety nie jest to cisza zażenowania...